Rano obudziłam się całkowicie zdezorientowana. Czemu ja mam na sobie nieswoją bluzę... Nagle dotarło do mnie co działo się w nocy. Tak szczerze nie miałam najmniejszej ochoty zdejmować odzieży z siebie. Czułam przywiązanie do tego zapachu i ciepła. To było to samo co milusi kocyk. Wstałam omijając tych co jeszcze spali i podeszłam do tych co raczyli wstać. Wszyscy znajdowali się w stołówce siedząc na ławkach przy drewnianym stole.
Rano było dosyć chłodno i gdyby nie ta bluza, to z pewnością moje samopoczucie by było zniszczone. Za mną przyszedł Nick. Gdy się na niego spojrzałam, to miałam ochotę śmiać się tak długo jak to możliwe. Jego włosy sterczały na wszystkie strony, a przy jego zaspanych oczach wyglądało to komicznie.
-Z czego się śmiejesz, desko? - Zapytał widząc moją reakcję. Myślałam, że nikt tego nie widzi. Śmiałam się to fakt.
-Z twojej fryzury... - Zachichotałam.
-Bardzo śmieszne... - Powiedział ironicznie. -Oddaj mi może bluzę, co?
-Jest mi nadal zimno...
-To idź po swoją.
-Nie chce mi się. Daj mi ją ponosić jeszcze przez kilka minut, nie bądź egoistą. - Spojrzałam na niego błagalnie.
-Dobra... - Westchnął.
Dziwne, bo wstaliśmy wcześniej niż zazwyczaj. Jeszcze było przed rozgrzewką poranną. Gdy tylko zauważyli naszą energię z rana, postanowili zafundować nam trochę wysiłku fizycznego. Ogółem biegaliśmy i się rozciągaliśmy. To właśnie wtedy poczułam, że w ogóle się nie męczę. Idzie mi znacznie lepiej i... co jest najdziwniejsze udało mi się prawie zrobić szpagat... Lekcji baletu było może ze dwadzieścia... Poczułam prawdziwe rezultaty ćwiczeń i rozciągania. Byłam w wielkim szoku. Nie spodziewałam się tego. Byłam pewna, że lekarz i trener jak i nauczycielka mylą się, że ten sport rozwiąże nasze problemy...
Czyli mam pewność, że to ten balet. Może nie jest wcale taki zły jak mi się wydawało. Męczący, ale skuteczny.
Dzisiaj skupiliśmy się na zabawie. Poszliśmy na plażę się pokąpać w wodzie, a niektórzy grali w siatkówkę czy przeciągali liny... Dużo było możliwości jak na weekendowy camping. Weszłam do wody w swoim czarnym jednoczęściowym stroju kąpielowym. Nie wychodziłam za boje, bo to nie było to samo co woda w basenie. Wszyscy inni zostawili mnie w tyle idąc tam, by pochwalić się swoimi umiętnojościami w pływaniu. Oczywiście, że tam znalazł się Nick i prosto w oczy pokazywał jak doskonale umie pływać. Przewróciłam tylko oczami. Zaczęłam po prostu pływać gdy chłopak podpłynął do mnie z głupim uśmieszkiem na twarzy.
-Co? - Warknęłam. Już wiedziałam, że zepsuje mi humor.
-Wszyscy poszli na głęboką... Czemu ty nie? - Uniósł brew.
-Nie czuję się tam bezpiecznie... Niech to ci wystarczy. - Rzekłam płynąc w drugą stronę. Ten jednak zanurkował i natychmiastowo stanął mi na drodze.
-Chodź, oszczędzę ci wstydu.
-Jakiego znów wstydu?
-Śmieją się z ciebie, że jedyna jesteś tuuu...
-No i? Nie przejmuję się opinią innych po tym jak mi ją zepsułeś.
Chłopak westchnął i bez pozwolenia wziął mnie za rękę trzymając w mocnym uścisku i ciągnął mnie na głęboką wodę.
-Co ty robisz?! - Krzyknęłam.
-Naprawiam ci reputację.
Zaczęłam się wyrywać, ale miał zbyt mocny uścisk. Opierałam się, ale wylądowałam poza bezpiecznymi bojami... Zaczęłam kurczowo trzymać się jednej z nich. Nigdy nie byłam na głębokiej wodzie. Zawsze się bałam. Woda w basenie ma chlor... unosi cię, a tutaj... byle roślina złapie mnie za nogę i pójdę na dno...
-Zostaw tą belkę dziewczyno! - Zaczął znów mnie ciągnąć.
-Nie rozumiesz, że się boję? - Wybełkotałam w strachu.
-Dobra... zrobimy tak. Popłyniesz ze mną do innych, ale ja będę cię trzymał, okej?
-Okej... - Usta same wypowiedziały to słowo. Jakbym nie miała kontroli. Nick wziął mnie za rękę. Już czułam jak woda sięga mi do nosa... a jemu bezczelnie sięgała dopiero do obojczyka... Zaczęłam płynąć za nim. Bałam się jak nie wiem co, ale najlepsze w tym wszystkim było to, że jak ja pójdę na dno, pociągnę za sobą tego debila. Zamknęłam oczy kiedy zetknęłam się z jego plecami, otworzyłam je i ze zdziwieniem popatrzyłam na innych. Byłam tak głęboko... po raz pierwszy... Chciałam krzyczeć ze szczęścia. Teraz to już niczego się nie boję.
Przez chwilę byłam z kolegami w wodzie co chwila łapiąc się Nicka gdy tylko czułam coś dziwnego. Po wyjściu z wody postanowiliśmy zagrać w przeciąganie liny. Zmieszaliśmy się między sobą. Wyszło na to, że ja i Fester jesteśmy w przeciwnych drużynach. To może i lepiej... Zaczął się start, a ja wraz ze swoją ekipą ślizgaliśmy się w klapkach mocno ciągnąc do siebie. Może i nie był to dobry pomysł od razu po wyjściu z wody brać udział w tej zabawie. Ręce mnie piekły od sznurka, ale widząc twarz mojego wroga, który ma ochotę powiedzieć mi:
-Desko, nie wygrasz ze mną
Po prostu dostaję przypływu energii. Kiedy sznurek zostawił po sobie mocny ślad na moich palcach, drużyna przeciwna przyciągnęła go już na swoją stronę, powodując że upadamy. Bolało, ale to nie mój pierwszy upadek. Zawsze trzeba umieć wstać bez płaczu. To tylko głupia zabawa... Nie zawody.
Poszłam się przebrać w normalne ciuchy. Nie martwiłam się nawet triumfem Nicka. Niech się nacieszy, bo gdy tylko będzie druga runda zawodów, będzie zbierał resztki swojej godności z podłogi...
-Widziałaś to? Znowu wygrałem... - Uśmiechnął się chłopak i poruszał brwiami.
-Śmiej się śmiej, bo zaraz drugi etap... Dziewczyny są w dobrej formie tak samo jak ja... Szykuj się na porażkę.
-Zobaczymy... zobaczymy... nie zapominaj, że masz ze mną dyżur przy kajakach...
-Nie zapomniałam... i cieszę się dosłownie tak samo jak i ty.
-To cię zasmucę, bo ja się w ogóle nie cieszę.
-Tak samo jak ja... - Zmarszczyłam brwi i poszłam do Raven.
CZYTASZ
Nie wygrasz ze mną, skarbie...
RomanceCzy dwoje niezwykle upartych, nieznośnych i zadufanych w sobie graczy z boiska, połączy cos więcej niż tylko rywalizacja i walka o własne drużyny? Może sekret miłosny nie kryje się w umiejętnościach grania... Tylko w sercu... ~ 12.11.2019 ~ 2# w ro...