48

9.9K 337 97
                                    

-To jakaś pomyłka! - Krzyczałam desperancko. Wymachiwałam rękoma na prawo i lewo.

-Nie tym tonem, moja droga. Chcesz mieć jedynkę z fizyki na koniec? - Warknęła na mnie. Spuściłam chybnie wzrok.

-Nie... - Rzekłam cicho. Spojrzałam na uradowaną minę Festera.
I z czego się cieszy?! Z faktu, że będzie mnie uczył? Że jest ode mnie lepszy nawet w naukach ścisłych?! Jakim cudem jest świetny w sporcie i na dodatek w fizyce... To się gryzie..

-Nick jest bardzo miłym i skromnym uczniem. Ma szóstkę z fizyki jako jedyny w całym liceum. Na pewno Ci pomoże. - Uśmiechnęła się. Nick i skromny w tym samym zdaniu. Śmiechu warte.

-Cóż... Polemizowałabym dłużej, ale widzę że już wiele nie zdziałam. - Skrzyżowałam ręce.

Spojrzałam na niego z obrzydzeniem. Ten miał na twarzy zadziorny usmeszek. Patrzył na mnie tymi swoimi brązowymi oczami chichocząc.

-Sądzę, że nawiążemy doskonałą współpracę... - Rzekł, a uśmiech nie schodził mu z twarzy.

Zaczęłam ciężko oddychać. Miałam ochotę zemdleć lub zapaść się pod ziemię. Wyszłam za drzwi z moim nowym korepetytorem... UGH, ALE TO GŁUPIO BRZMI.

-Słuchaj! Skoro babka powiedziała, że masz mnie nauczyć fizyki, to naucz proszę bardzo! Nabijaj się w myślach z mojego debilizmu, ale chcę się czegoś dowiedzieć! Nie będę się droczyć z tobą. To mają być korki, a nie zawody. - Zaczęłam krzyczeć w złości na samą myśl, że Nick do mnie przyjdzie i będzie czegoś uczył...

-Wedle twojego życzenia. - Ukłonił się szarmancko niczym niedorozwinięte dziecko z porażeniem mózgu.

-Mówię poważnie... - Zmarszczyłam brwi.

-Ja też mówię. O której mam być u ciebie?

-Może być siedemnasta... - Prychnęłam z pogardą w głosie.

-Czemu nie wcześniej?

-Moja sprawa.

Szybkim krokiem powędrowałam na boisko gdzie umówiłam się z Edem. Byłam już spóźniona, a chłopak nie lubi czekać. Jedyne co zrobiłam to rozpuściłam włosy, bo Ed stwierdził, że uwielbia moją naturalność i styl. To słodkie...

Na powitanie przytuliłam go. Był w dobrym humorze, ale jednak wyczuwałam tą małą iskierkę niepewności w jego oczach. Przez to wyglądał na smutnego.

-Coś jest nie tak? - Zapytałam ze zmartwieniem.

-Wszystko dobrze, ale... powiedz mi szczerze... Ktoś oprócz mnie ci się podoba? -Rzekł z paniką.

-Co ty... skąd taki pomysł? Nie! Absolutnie nie! Tylko ty mi się podobasz... z resztą ja tobie też, co nie? - Uśmiech zszedł z mojej twarzy.

-Oczywiście, że tak... Po prostu chodzi o to, że... chyba... Nick cię podrywa. - Na te słowa wybuchnęłam śmiechem.

-Nick?! Ten Nick? Jesteśmy arcywrogami! Jak on może mnie podrywać? - Od śmiania się rozbolał mnie brzuch.

-Czyli między wami nic nie ma?

-Nigdy nie było, nie ma i nie będzie... Nawet szczerze nie myślałam nad takim głupim stwierdzeniem... To przecież ohydne.  On mnie nienawidzi, ja jego też.

-Uff... to świetnie... - Przymknął oczy i położył mi rękę na ramieniu.

-A co? Zależy ci na mnie? - Uciekłam oczami lekko zaczerwieniona.

-Tak... Bardzo mi na tobie zależy. Od tamtej randki, nie mogę przestać o tobie myśleć. - Rzekł, a ja ugięłam nogi. Do oczu napłynęły mi łzy... Czemu ja muszę być taka wrażliwa?! Za każdym razem, gdy on powie mi coś miłego, ja nie umiem się pohamować. Rumieńce atakują mnie z każdej strony twarzy, zatrzymuje się czas i moje serce zaczyna szaleć.

-Mówiłem Ci już, że kocham twoje dołeczki w policzkach? - Dotknęłam poliki dłońmi.

-Wiesz... możesz porwać mnie na dwie godziny... Jestem twoja, ale przed siedemnastą muszę być w domu.

-Oczywiście...

Poszliśmy do kawiarni coś zjeść, a potem do parku usiąść i porozmawiać. Przez cały ten czas towarzyszyły mi motyle w brzuchu i miłosna aura. Słońce paliło nas w twarz i czułam pierwsze oznaki opalenizny. Serducho nie dawało mi spokoju i czułam stres, że zaraz palnę coś głupiego, a on mnie znienawidzi. Obserwowaliśmy dzieciaki w różnym wieku i wspominaliśmy jak to było kiedyś, gdy miało się siedem bądź mniej lat. Każda dziewczyna była wtedy deską i nikt jej tego nie wytykał, bo była dzieckiem... Teraz to co innego.

-Uważasz, że jestem deską? - Palnęłam. Potem tego żałowałam.

-Dla mnie rozmiar biustu nie ma znaczenia.

Boże... czy to prawdziwy chłopak czy anioł? Czy może to tylko chłopak wymyślony przeze mnie, a to wszystko mi się śni... By nie kontynuować tego i nie okazywać mojej speszonej twarzy, spojrzałam na zegarek.

-O nie, za pięć siedemnasta! - Wrzasnełam na cały park. -Muszę uciekać! Pa!

-Pa. - Rzekł z lekkim zdziwieniem. Po chwili już biegłam w kierunku mojego domu. Byłam cała zdyszana i niemiłosiernie zmęczona. To dla dobrej oceny na koniec! Po długim sprincie znalazłam się pod domem. Wbiegłam jak szalona do domu i uporządkowałam pokój. Po chwili paniki usłyszałam dzwonek do drzwi... Witaj koszmarze...

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz