26

12K 408 88
                                    

Kiedy wybiła godzina siedemnasta, poszłam na mostek zacząć swój dyżur. Inni zrobili sobie ognisko, a pech chciał, że akurat muszę siedzieć i pilnować kajaków przez następne dwie godziny. Westchnęłam ciężko. Tamci śpiewali, grali w różne gry, piekli pianki oraz robili grilla. Mogłam równie dobrze iść po kiełbaskę, ale brzuch mi się zacisnął i nie mogłam nic przetrawić.

Usiadłam na mostku, gdzie ratownik kończył pełnienie swoich obowiązków. Wziął ze sobą gwizdek i czapkę oraz bezczelnie poklepał mnie po głowie. Mojego partnera jeszcze nie było. Popatrzyłam się w dal. Jest jeszcze piękniej niż w zeszłym roku. Niebo przybrało odcień różu i pomarańczu jednocześnie. Chmury wyglądały jak odblaskowa wata cukrowa. Zgięłam nogi i poczułam lekki wiatr. W dole można było dostrzec kajaki w żółtym, pomarańczowym, czerwonym i niebieskim kolorze. Przypomina się dzieciństwo...

Wtedy gdy rozmarzyłam się już na całego, przerwał mi znajomy głos.

-ZIEMIA DO SKYLER! - Ryknął Nick zwalając mnie z mostka na trawę.

-Odbiło ci?! - Wstałam z wyrzutem.

-No co? Zdziwiona? Zawsze tak cię traktuję. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. - Prychnął śmiejąc się.

-Wczoraj lepiej mnie traktowałeś...

-Wczoraj się za dużo napiłem. Jeśli mówiłem jakieś głupstwa to sorry.

-Dobrze wiem, że kłamiesz... Po prostu nagle zmieniłeś zdanie by być dla mnie wrednym... Prawdziwa kobieta z ciebie Nickuś! - Roześmiałam się.

-Zamknij pysk!

-Prawda... zmienny jesteś i do tego pachniesz perfumami...

-Pachnę tak, bo wcisnęłaś mi jakiś tani żel do mycia...

-Sam prosiłeś...

-Mówiłem, że byłem wtedy nawalony!

-Tia... oboje znamy prawdę.

Odwróciłam się do niego plecami zmieszana. Naprawdę? Ja sądziłam, że powoli zaczyna mnie znosić. Nie rozumiem jego zmian w zachowaniu... Raz się śmieje ze mnie a raz jest miły. Nigdy nie miałam w planach się z nim przyjaźnić, ale nie chciałam też mieć wroga. Fakt jak rani swoim głupim zachowaniem jest okropny. Zwyczajne nazwanie mnie deską denerwuje mnie bardziej od tańczenia baletu... Chciałabym wyglądać jak te dziewczyny z instagrama... Długie nogi, szczupła sylwetka, grube, piękne włosy, duży biust, opalenizna... Ja jestem totalnym przeciwieństwem... Niska, więc zapomnieć o długich nogach, patyk to chyba nie jest doskonała sylwetka... włosy mam tak nudne, że pofarbowałam końcówki na miętowy kolor... określenie deska mówi samo za siebie, że ten biust zawsze będzie mały... jestem taka blada jak ściana. Do tego nie mam stylu ani gustu. Nikt mnie nie chce... i nic mi nie wychodzi...

Siedziałam z Nickiem na moście, gdy temu coś odwaliło. Wszedł na niesprzątnięte siedzenie dla ratownika i robił sobie zdjęcia... Debil... przynajmniej nie robi selfie z dzióbkiem jak te instagramowe typiary. Do tego gwizdał gwizdkiem udając prawdziwego ratownika... On nigdy nie wydorośleje. Gdy rzucił swoje klapki do wody, upewniłam się, że chyba ćpie... A tak serio to znowu coś mu strzeliło do tego pustego łba.

-Ej... Desko chodź! Zrobimy sobie wspólne selfie na siedzeniu ratownika... zajebiście. - Powiedział podjarany i podniecony tym, że ma tak dużo miejsca do biegania jak małe dziecko i szukania skarbów.

-Spierdalaj... - Prychłam i odwróciłam się na pięcie.

Nick przyciągnął mnie do siebie włączając aparat w telefonie.

-A teraz uśmiech!

Zrobiłam skwaszoną minę i odeszłam. Tej znowu mnie chwycił.

-UŚMIECH, DESKO.
Wymusiłam ten uśmiech i po chwili otrzymałam powiadomienie, że ktoś mnie otagował. Westchnęłam.

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz