W weekend poszłam zobaczyć jak odbywają się boks i karate. Byłam zafascynowana jednym i drugim. Dowiedziałam się, że na boks trzeba mieć specjalne ochraniacze na pięści, co jest normalką, ale widziałam tą pracę i determinację ludzi, którzy znęcali się na swoich partnerach i workach treningowych.
Pożyczyłam ochraniacze od kogoś i postanowiłam spróbować oraz sprawdzić czy się nadaję.-Wysuń jedną nogę do przodu i ugnij je w kolanach. - Powiedział nauczyciel tego sportu.
Zrobiłam dokładnie to o co prosił. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na czarny wielki worek zwisający z sufitu.
-Dobrze, teraz wyobraź sobie, że ten worek, który wisi przed tobą, to twój największy wróg, ktoś kogo nie cierpisz, nienawidzisz i chcesz się go pozbyć. Może to być twój kolega ze szkoły, nauczyciel od matmy... ktokolwiek.
Już po kilku słowach wyobraziłam sobie Nicka jak mówi swoim aroganckim głosem, że jestem luzerką. Patrzył się na mnie tymi swoimi brązowymi oczami i uśmiechał od ucha do ucha.
-Zabije cię!
Zaczęłam okładać worek z całej swojej siły. Masz cwaniaczku z kopniaka i z pięści! Dobrze ci tak mały skurwielu! Zasmakuj moje buty, bo to dostaniesz dzisiaj na obiad! Kurwa... on jest serio wkurzający... nawet jak się o nim myśli. Może by wydobyć ze mnie jeszcze większą siłę, trzeba będzie nakleić na worek jego zdjęcie. Czuję, że to będzie złe... Ale jestem w tym niezła...
-Myślę, że się nadajesz. Zrobiłaś dobre pierwsze wrażenie, chcę cię mieć w drużynie młoda. - Powiedział po namyśle.
-Dzięki. Postaram się wpadać częściej. -Odpowiedziałam i ostatni raz kopnęłam worek.
Po czasie
Byłam umówiona z dziewczynami w parku. Gdy zaszłam zobaczyłam koc rozłożony na trawie, a na nim dziewczyny. Ze spotkania zrobił się piknik...
-Siema mordy. - Przywitałam się po swojemu jak zawsze.
-Sky! Hej, czekałyśmy. - Rzekła Layla.
Chyba po raz pierwszy jest dla mnie tak miła. A nigdy mnie nie lubiła. Widać to było po jej minie gdy przechodziłam obok niej. Chyba ludzie się jednak zmieniają. Albo czegoś ode mnie chce...
-Dobra... jesteśmy tu by omówić strategię na kolejny etap... Tenis ziemny... Jakieś pomysły? - Zapytałam z nadzieją.
-Ja mam plan. Punkty będą liczone po sześciu zagranych rundach czyli maksymalna ich ilość to oczywiście sześć. Dobierzemy się w pary i będziemy grać z chłopakami przeciw sobie. Dobrze znam chłopaków. Nick na pewno będzie odbijał jak najmocniej, by cię trafić Skyler. Ty będziesz mądrzejsza od niego i będziesz odbijać jak najwyżej, by mógł skupić się na tym by tylko odbić. Gdyby piłka była dosłownie niżej to miałby większą szansę na zrobienie ci wielkiej śliwy pod okiem.
-Doskonale Maya... tylko... czemu niby dobrałaś mnie i Nicka?
-Kapitanowie drużyn... to chyba jasne, że walczycie między sobą.
-No... w sumie prawda...
Westchnęłam cicho i zaczęłam wyobrażać sobie jak pokonuję go w tenisie ziemnym. Jakoś mi to wychodzi. Liczę, że tym razem się nie ośmieszymy.
-To pogadajmy teraz o chłopakach... i może... o dziewczęcych sprawach. - Wtrąciła Layla.
-Ej... ale miałyśmy tu obmyślać strategię... nie gadać o buziaczkach od chłopaków! - Zdenerwowałam się.
-Oh, Sky... Plan jest prawie doskonały. Jesteśmy dziewczynami i możemy trochę poplotkować.
Warknęłam złowieszczo i w końcu odpuściłam. Oparłam się o dłoń i okazałam swoje znudzenie tematem. Chłopaki... wolę gadać o sporcie... na przykład czy zapisać się na karate...
-Który chłopak jest najsłodszy waszym zdaniem z ekipy? - Padło pierwsze głupie pytanie.
-Chyba Sam... uroczy jest.
-Tylko, że Sam nie ma tak dużej ilości mięśni jak Ed.
-Ed jest przereklamowany. Nie ma sześciopaka.
Przewróciłam oczami. Nie wiedziałam czy się wtrącić czy nie. Głupi temat do rozmowy...
-Myślę, że John jest nawet do zniesienia... - Powiedziałam mało myśląc.
Skłamałam trochę, bo John przecież bardzo mi się podoba. Ale żeby zwrócił na mnie uwagę to już inna bajka.
-Podoba Ci się John? Naprawdę?
-Tak... co w tym złego? - Zaczerwieniłam się ogromnie ze wstydu.
-Sądziłam, że ty... nie lubisz chłopców...
-CO? Myślałyście, że jestem lesbijką?! - Zrobiłam wielkie oczy.
-Nie, nie, nie! Chodzi o to, że bardziej wolisz ich pokonywać... umawiać to coś innego.
-Ja... ja sama nie wiem. - Zawahałam się.
Przez chwilę dziewczyny mnie przekonywały jak cudownie jest mieć chłopaka... zadały mi pytanie, czy John według mnie jest uroczy... tak naprawdę nie mam pojęcia... nie wiem co to nawet znaczy... uroczy jak słodki piesek, czy uroczy w sensie, że ładny... to trudne. Bycie dziewczyną jest okropne. Tyle trudności i pytań...
-Tak zmieniając temat... - Zaczęła Alex. - Nick jest niczego sobie...
Wybuchnęłam głośnym śmiechem. Nie zważałam na to, że jestem w miejscu publicznym. Śmiałam się dopóki nie rozbolał mnie brzuch i poliki. Jezu... Nick? Serio? Nick niczego sobie... błagam.
-Co w tym takiego śmiesznego?
-Ujmę to tak... Nick wygląda jakby go coś przejechało. - Prychnęłam z pogardą.
-A właśnie, że Nick jest bardzo przystojny. To że ma okropny charakter nie znaczy, że nie jest ładny.
-Pff...
Wtedy dziewczyny zaczęły się śmiać ze mnie. Zrobiłam to samo. Było naprawdę miło, choć gadaliśmy na dziwny temat. W tym momencie zaczęłam myśleć trzeźwo. Co one w nim widzą? No... nie zaprzeczam, że jest ładny. W sumie ma bardzo ładne rysy twarzy i jest dobrze zbudowany. Ma ciemne brązowe włosy i trochę skośne w tym samym kolorze oczy. Do tego tak jak koledzy z jego drużyny jest wysoki.
-A ty Skyler... rozumiem, że nie lubisz Festera, ale... pasujecie do siebie... oboje kochacie sport i rywalizację. To przeznaczenie... - Powiedziała któraś, nawet nie wiem dokładnie która, bo prawie zemdlałam z wrażenia.
-Co kurwa? Idź do lekarza... boże... ten pierdolnięty debil i ja? Jezu... zrozum, że go nienawidzę! Ja nie shipuję cię z twoim arcywrogiem kobieto! - Wybuchłam.
Byłam zdenerwowana jak jeszcze nigdy. Wiedziałam, że laski potrafią być wredne... ale że aż tak?
-Tylko mówię...
-Wiecie co... ja powinnam już iść... - Stchórzyłam i wzięłam torbę.
Potem zaczęły mnie przepraszać za to porównanie do pary. Chciałam po prostu ochłonąć. Nie podobał mi się sposób gadania o chłopakach, więc uciekłam do domu.
CZYTASZ
Nie wygrasz ze mną, skarbie...
RomanceCzy dwoje niezwykle upartych, nieznośnych i zadufanych w sobie graczy z boiska, połączy cos więcej niż tylko rywalizacja i walka o własne drużyny? Może sekret miłosny nie kryje się w umiejętnościach grania... Tylko w sercu... ~ 12.11.2019 ~ 2# w ro...