22

12.5K 412 137
                                    

Minęło już kilka tych okropnych lekcji baletu. Z każdym dniem czułam wstyd i strach przed wszystkimi obecnymi. Dobrze, że o tym wie tylko cała nasza dwunastka. Inaczej nie wyobrażam sobie życia w szkole... Zbliżał się weekend. Dość ciepły weekend, więc dziewczyny z mojej klasy zaprosiły kilka osób na mały camping. W piątek wieczorem wyruszamy autobusem do pewnej miejscowości i rozkładamy namioty bądź śpiwory na trawie i nocujemy przy tym piekąc pianki i kiełbaski. Zawsze lubiłam chodzić na campingi. Kojarzą mi się z dzieciństwem, bo od małego nie było mi obce to wydarzenie. To właśnie wtedy gdy miałam zaledwie osiem lat obrzuciłam Nicka błotem, które obrzydliwie pachniało. Czułam się wtedy tak fajnie. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Byłam dzieckiem i śmieszyło mnie wszystko związane z błotem, brudem i takimi dziwnymi rzeczami. Myślę, że jemu przypomni się to co zrobiłam te kilka lat temu i będzie mnie unikał jak do tej pory. A sądziłam, że chce się zrewanżować.

W piątek o siedemnastej większość ludzi już zebrała się pod umówionym miejscem. Po przyjeździe autobusu, ja i Raven zajęłyśmy miejsca przy tyle. Przed nami usiadł Nick z Johnem. Kiedy wszyscy się wgramolili do pojazdu, wreszcie ruszyliśmy pełni zachcianek co do przygód i zwiedzania. Przez całą podróż chciałam tylko wpatrywać się w okno i podziwiać przyrodę, ale Raven cały czas podsuwała mi pod nos jakieś smakołyki. Za każdym razem odmawiałam, bo nie mogłam sobie pozwalać na takie jedzenie. Fakt, że przed nami siedzieli chłopcy, całkowicie mnie zdekoncetrował. Widziałam Johna dosłownie leżąc oparta o okno. Przypominał mi się ten moment gdzie mnie tak poniżył i znów chciało mi się wyć. Co chwila oni się odwracali rzucając sprośne żarty albo pokazywali jak wkładają sobie żelki do nosa... Czemu ich wypuścili z przedszkola? Zachowują się jak dzieciaki. Wiedziałam doskonale, że żelki w nosie to pomysł Nicka... Tak te kilka lat temu też był taki mądry i marnował jedzenie. Przyznam, że po pewnym razie się zaśmiałam. Może i zachowują się niedojrzale to są niezastąpieni. Po prostu przypomniały mi się te czasy gdzie byliśmy bardzo młodzi...

~8 lat temu...

-Wychodzimy z wody! - Krzyczał ratownik po raz trzeci. Na piasku było nudno... Chciałam się chlapać w wodzie i mieć milion możliwości co do zabawy. Nie minęło zaledwie kilka minut odkąd weszliśmy do wody i już musieliśmy ją odstąpić innej grupie. Wzdychałam z żalem. Zaczęłam niechętnie brodzić w piasku. Robiłam zamki, różne babki i wieże. Robiłam to wszystko przy wodzie by piasek dobrze się lepił. Z czasem polubiłam tą zabawę. Gdy naprawdę się wkręciłam ujrzałam zbliżający się cień. Odwróciłam się i zobaczyłam Nicka trzymającego wielkie dmuchane koło do zabawy w jeziorze. Przewróciłam oczami uśmiechając się.

-Czego znowu chcesz? - Zapytałam swoim dziecięcym głosem.

-Stanęłaś mi na drodze... Suń się! - Warknął z przytupem. Byłam od niego dwa lata młodsza, a zachowywałam się znacznie lepiej.

-Nie zrobię tego. - Odpowiedziałam z szerokim uśmiechem.

-Słucham? - Otworzył szeroko oczy ze zdziwienia.

-Nie przesunę się.

Wtedy naskoczył na moje dzieła z piasku. Deptał bez opamiętania z agresją. Myślałam, że ma jakieś ADHD... Patrzyłam tylko co robi z uniesioną brwią. On myślał chyba, że zniszczone budowle z piasku wzbudzą we mnie smutek i płacz. No niestety się pomylił.

-I co mi chciałeś tym udowodnić? - Zapytałam.

-To, że jestem groooźny! - Krzyknął mi w twarz.

-Jedyne co jest w tobie groźne to widok twojej nabuzowanej twarzy... Można się bać, że jesteś chory. - Zachichotałam.

-Przestań!

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz