83

8.8K 350 114
                                    

-Może zadzwonić po taksówkę? - Zapytał Nick. Chciałam iść do domu sama, ale on martwił się o moje obolałe kolana.

- To tylko małe otarcia... zresztą i tak nie mam kasy...

-Zapłacę przecież.

- Nie! Jestem niezależna. Sama sobie poradzę. - Wkurzyłam się. Nie jestem małym dzieckiem...

-Mogę Cię nawet zanieść jeśli chcesz.

- Nick... zobacz czy Cię nie ma w domu. Poradzę sobie, przysięgam. Muszę to rozchodzić.

- Jak sobie chcesz...

Wstałam i chwyciłam jego dłoń by nie upaść. Nabrałam pewności siebie i równowagi. Wolnym krokiem udałam się do wyjścia z boiska. Z początku było trudno, ale po chwili chodziłam już normalnie. Był jeszcze biały dzień, dlatego szłam parkiem podziwiając przyrodę. Bolało tylko wtedy gdy uginałam kolana, ale poza tym czułam się znacznie lepiej.

Słyszałam tylko szelest roślin i śpiew ptaków. Wokół mnie nie było nikogo. Nagle dostrzegłam pozostawione motocykle. Od razu przypomniał mi się Nick. On też ma taki sam motocykl... Brr dziewczyno nie myśl o nim!

Próbowałam iść szybciej lub nawet biec i sprawdzać kiedy bardziej boli. Niestety nie potrafiłam iść szybszym krokiem a co dopiero biec. Westchnęłam. Muszę odczekać zanim zaczniemy ostatni etap.

Idąc spokojnie, ujrzałam cztery cienie przed sobą. Zerknęłam do góry, a przede mną stało czterech wysokich chłopaków. Wyglądali groźnie... Jeden z nich miał nawet okropny tatuaż z wężem.

-Em... Przepraszam, ale czy mogę przejść? - Zapytałam zachrypniętym głosem, bo zablokowali mi drogę.

-Powiedz mi, laleczko... Zgubiłaś się? - Jeden z nich odezwał się mocnym tonem.

-W sensie? - Przełknęłam głośno ślinę.

-Widzisz... Tak to jest znaleźć się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. - Rzekł groźnie i powalił mnie na ziemię. Ból był niemiłosierny... Do tego miałam dreszcze na całym ciele. Bałam się... Nie miałam pojęcia co robić... Nie mogę wstać i uciekać przez ból. Byłam zbyt zlękniona by krzyczeć. Nawet nie wiedziałam z kim mam do czynienia... Czy z mordercami, czy z dilerami czy z gwałcicielami... Strach u mnie przejawiał się bardzo szybkim biciem serca, a krew mi zamarzała. Tak się właśnie czułam.

Gdy jeden z nich zaczął się do mnie dobierać już wiedziałam co mnie czeka i zamarłam. Chciałam się obronić, więc zaczęłam gorączkowo bić jednego pięściami, ale ja jedna nie poradzę sobie z nimi czterema...

Mój oddech przyspieszył z przerażenia. Odpychałam ich i zaczęłam się wydzierać na cały głos... Czekałam na znikomy ratunek.

Kiedy tylko straciłam nadzieję, usłyszałam pisk opon samochodowych. Wtedy wsiadł Nick. W tej chwili zapomniałam, że jest moim wrogiem. Widziałam teraz jedyną szansę...

Chłopak podbiegł i odepchnął tych bandytów ode mnie. Mocno chwycił mnie za ręce i wstałam nie ruszając nawet nogami.

-Zostawcie ją... -Warknął niczym tygrys. Schowałam się tuż za nim obserwując wszystko.

-A co Ty nam zrobisz? Sykniesz, gówniarzu? - Zaśmiał się mój pierwszy oprawca.

Nick tymi słowami został sparaliżowany. Ja nie wiedziałabym co zrobić w tej sytuacji. Wtedy Nick nabrał powietrza do ust i starał się opanować, ale oboje dygotaliśmy w strachu.

-Skyler... do samochodu. - Powiedział ostro.

-Chyba zwariowałeś! Nie zostawię Cię tu! - Krzyknęłam.

-Powiedziałem coś... - Szarpnął mnie i szepnął do ucha. - Zamknij drzwi, zasuń okna.

Otworzyłam szerzej oczy. Czy on się dla mnie poświęca. Trzymałam w ręku jego kluczyki i wahałam się co zrobić...

Nick zaczął okładać pięściami pierwszego, ale pozostali rzucili się na niego. To był ten moment kiedy wiedziałam co mam robić. Nigdy go nie zostawię. W dupie mam wszystko co może mi się stać. On stanął w mojej obronie, dlatego ja nie będę stała bezczynnie.

Po wielu ciosach w Nicka, ja rzuciłam się na jednego i szarpałam. Nie byłam pewna co tak naprawdę robię. Ktoś zaczął ciągnąć mnie za włosy, a potem uderzył w twarz. Nie mogłam się po tym okiełznać... Jak tylko Nick to zobaczył, wstąpił w niego demon i po kolei spuszczał wszystkim łomot. Nie hamował się. Traktował ich jak worki treningowe. Ja z bólu upadłam. Chłopak w krótkiej chwili przegonił wszystkich.

Zdyszany podał mi rękę, ale nawet przy jego pomocy nie wstałam.

-Skyler... Czemu się nie schowałaś, idiotko!

- Nie mogłam Cię zostawić!

-Wolałaś oberwać?

- To się nie liczy... Nick... Pobiłeś czterech chłopaków... Jesteś moim bohaterem... Uratowałeś mnie...- Uśmiechnęłam się.

-Słuchaj... Nikt nie będzie dotykał mojej deski... Oprócz mnie.

-CO?!

- To znaczy nikt...

Przewróciłam oczami.

-Dobra, Nick... Teraz będziesz musiał mnie nieść... Nie mogę wstać... - Zacisnęłam powieki gdy tylko spróbowałam.

-Z przyjemnością.

Jak wcześniej wziął mnie na ręce i skierował się w stronę mojego domu.

-Taki kawał będziesz mnie niósł? - Zapytałam.

-No mówiłem, że z przyjemnością, desko. - Uniósł jeden kącik ust. Ja wtuliłam głowę w niego czując zapach męskich perfum. Zakmnęłam oczy ciesząc się chwilą. W tej chwili nie był już tym samym rozpuszczonym bachorem... Teraz zachowywał się jak dojrzały mężczyzna. Co jakiś czas zerkałam na jego brązowe oczy i uśmiechałam się. Czemu ja tak kocham być w jego towarzystwie?! Jak on to robi, że za każdym razem jest jeszcze bardziej romantyczny... Jak on to robi, że bez niego nie mogę żyć?!

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz