34

11.1K 377 132
                                    

Robiło się dość późno. Muzyka grała w najlepsze i kolorowe światła sprawiały, że było mi niedobrze. Za dużo się też napiłam coli i w głowie mi się kręciło. Powoli impreza się kończyła, bo przecież nie może trwać za długo... Dużo osób już sobie poszło, nawet z moich przyjaciółek. Tak naprawdę zostałam ja i parę szalejących osób. Wyszłam na zewnątrz po ubraniu kurtki. Lało jak z cebra, a nie mogłam zadzwonić do taty... Taksówki nie zamówię o tej godzinie. Czułam się koszmarnie. Nawet parasolki nie wzięłam. To była okropna ulewa. Mimo, iż byłam pod daszkiem, czułam to zimno deszczu i jego zapach. Każdy miał podwózkę oprócz mnie... jak zawsze.

Pożegnałam imprezę spojrzeniem i ruszyłam w stronę domu. Było ciemno, zimno i strasznie. Deszcz uderzał we mnie z każdej strony. Wiatr był za mocny... do tego zerwała się burza... i to jest moje szczęście do cholery! Szłam i szłam czując, że nawet nie zbliżam się do domu. To nie była ta sama droga, którą znam. Przypominała teraz jak jakąś z horroru. Gałęzie drzew rzucały się na wszystkie strony. Zaczęłam się bać, ale mimo tego szłam dalej bez zatrzymania. Słychać było mocne grzmoty, a deszcz nie ustawał. Byłam cała mokra i zmarznięta.

-SKYLER! - Ktoś krzyknął. Odwróciłam się ledwo trzymając na nogach. Zobaczyłam Nicka, który też nie mógł poradzić sobie z wiatrem.

-Idź sobie! -Wrzasnęłam.

-Idę do domu! A ty lepiej chodź ze mną! Masz kawał drogi! - Naszą rozmowę zagłuszała wichura.

-Nie! Spadaj, idę do domu!
Znów zagrzmiało. Chłopak podbiegł do mnie.

-Idziemy do mojego domu! To niebezpieczne tak iść w burzę!

-Zostaw mnie debilu! NIGDZIE Z TOBĄ NIE IDĘ!

-To nie idź kurwa! Piorun cię grzmotnie i zabije i to nie będzie moja wina!

Poszłam kilka kroków przed siebie z kamienną twarzą.

-No i gdzie leziesz!?

-Do domu!

-Skyler... nie chcę by coś się stało... daj sobie pomóc. - Ledwo wyciągnął rękę, bo wiatr wiał na wszystkie strony chcąc nas przewrócić. Zacisnęłam zęby i złapałam go za rękę. Razem poszliśmy w tą ulewę do domu Nicka, który znajdował się niedaleko. Ja już ze strachem w oczach z powodu burzy weszłam niepewnie przez drzwi, które otworzyła rudowłosa kobieta.

-MÓJ BOŻE, DZIECI! Nick! Trzeba było zadzwonić! Szliście taki kawał w burzę... - Krzyczała kobieta.

-Nie chciałem Ci robić problemów... To Skyler, moja... znajoma? Ma daleko do domu, a tata nie może po nią przyjechać... - Rzekł Nick.

-Oh... Dziecko dobrze, że tu jesteś. Usiądź na kanapie, zaraz dam ci gorącą herbatę i się rozgrzejesz. Nick daj jej jakieś ubrania siostry, bo jest cała przemoczona. - Powiedziała w pośpiechu i szybko ruszyła do kuchni. Nick pomógł mi zdjąć kurtkę. W środku było naprawdę miło i ciepło. Dominował kolor żółty i brązowy. Chłopak dał mi dużą białą koszulę nocną, w którą wskoczyłam i usiadłam na kanapie. Mama Festera dała mi duży ciemny koc w kratkę i podała gorącą herbatę z cytryną. Zadzwoniłam do ojca i powiedziałam, że jestem bezpieczna po czym dałam telefon kobiecie, by z nim porozmawiała.

Siedziałam właśnie na kanapie. W rękach miałam kubek gorącej herbaty i wciąż było mi zimno. Byłam wdzięczna mamie Festera za taką gościnę, ale nie chciałam od niego żadnej pomocy. Nie chciałam się nawet do niego odzywać. Ten tylko siedział i patrzył na mnie dziwnym wzrokiem. Wtedy wróciła jego mama z nowiną.

-Skyler... twój tata i ja postanowiliśmy, że zostaniesz u nas na noc. Będzie padało jeszcze długo, więc z chęcią cię przenocujemy. -Uśmiechnęła się.

-Dziękuję... - Tylko to mogłam powiedzieć. Wciąż trzęsłam się z zimna. Dopiero herbata zaspokoiła to wszystko. Po jej wypiciu Siedziałam tylko na kanapie opatulona kocem.

-Zrobiłem gorącą czekoladę... - Rzekł Nick i podał mi kubek.

-Nic od ciebie nie chcę... - Oznajmiłam z morderczym wzrokiem.

-To nie moja wina, że tak się stało...

-Właśnie, że twoja!

Nagle do pokoju wbiegły dwie małe dziewczynki. Były zafascynowane moją obecnością.

-Nick wreszcie przyprowadził dziewczynę. Zarąbiście! - Podskoczyła jedna.

-Co mama mówiła o przeklinaniu i wtrącaniu się w nieswoje sprawy?! To znajoma. Nawet jej nie lubię... - Ostatnie zdanie tylko szepnął. Dziewczynom nie spodobało się to co mówi. Tak na oko to miały może dziesięć lat. Jedna miała marchewkowe włosy, a druga brązowe. Mimo różnicy koloru włosów były bardzo podobne do siebie.

Dzieci rzuciły się na mnie siadając obok mnie na kocu. Otworzyłam szeroko oczy nie wiedząc co mają na myśli.

-Ładna jesteś.

-Dziękuję...?

-Masz ładne włosy... i oczy.

-Dobra dziewczyny dajcie jej spokój! - Weszła Mama Nicka i przegoniła je. - Przepraszam za nie. Od cukru im odbija.

Zaśmiałam się. Nick znowu spróbował mi wcisnąć gorącą czekoladę.

-Nic od ciebie nie chcę! Niewyraźnie mówię? - Warknęłam.

-To nie ode mnie, od mamy. A zresztą możesz już wsadzić dumę w kieszeń i przyjąć to w końcu!

-Dobra... ale nie jadam i nie pijam cukru... - Odwróciłam głowę.

-Czemu?

-Bo nie ma dżemu... Bo... trenerka nie pozwala.

-Powalona jakaś czy co? Rozumiem nie jeść tego dużo, ale od czasu do czasu można... ja się do tego nie stosuję i jem codziennie. Będziesz miała więcej siły, desko. - Podał mi kubek.
Nigdy nie piłam gorącej czekolady. Była polana bitą śmietaną i karmelem. Wzięłam rurkę do ust i spróbowałam w końcu tego co wszyscy zachwalają. I... nie mogłam przestać pić. Oni mają rację! To jest zajebiste! Nick usiadł na drugim końcu kanapy.

-Kim były te dziewczynki? - Zapytałam.

-Mary i Sofia. Moje siostry.

-Masz siostry...

-Tak... trzy. Jedna jest trochę młodsza od ciebie, Amy... dopiero wkracza w etap gimnazjum...

-Martwisz się o nią...

-Bardzo się martwię... wszyscy przezywają ją marchewą... boję się, że tak już zostanie i... Eh a zresztą nie zrozumiesz.

-Rozumiem... Ty masz wsparcie i zabawę w domu... ja mieszkam tylko sama z tatą.

-A co z twoją mamą?

-Nie żyje. - Ledwo co wypowiedziałam te słowa. - zginęła w wypadku samochodowym. Byłam mała i nawet jej nie pamiętam... bardzo mi jej brakuje...
Nick popatrzył na mnie przez chwilę z wahaniem.

-Mój tata zginął gdy miałem sześć lat. Mnie też go bardzo brakuje. Mama się załamała... miała przecież czwórkę dzieci. Od tamtej pory pomagam przy siostrach. Na codzień bardzo tęsknię. Ja go niestety pamiętam. Był wspaniałym człowiekiem. Wiesz jaki był szczęśliwy, że miał tyle dzieci... Mama mówi, że jestem strasznie do niego podobny. Że tylko ja i Sofia wdaliśmy się w niego.

Słuchałam uważnie to co mówił. Chciało mi się płakać. Czułam się prawie tak samo jak on.

-No dobrze pora się położyć. Nick daj jej czystą pościel i... Nick? Coś się stało? - Nagle weszła jego mama, a Nick miał czerwoną twarz.

-Dobra idę...

Jak powiedziała tak on zrobił. Dał mi pościel i poduszki i kazał mi spać na kanapie. Jeszcze przed pójściem spać poszłam się umyć i przede wszystkim zmyć ten deszcz. Usiadłam w wannie z dużą ilością piany i pogrążyłam się w myślach. Ten dzień był naprawdę dziwny... Nick wcale nie jest taki zły w domu. Opiekuje się siostrami i matką... powinien być smutny, ale nie jest. Zaczynałam go podziwiać... Ja przeżywam śmierć mamy, a nie mam wielkich problemów w domu. Życie nawet najgorszego człowieka na świece może być bardziej skomplikowane...

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz