Następnego dnia tuż po szkole poszliśmy wszyscy na boisko. Znowu wielki tłum ludzi, których znam tylko z widzenia, a oni znali mnie bardzo dobrze. Ujrzałam plakaty i transparenty z moim imieniem. Wzruszyłam się. Nie mogę zawieść ludzi, którzy na mnie liczą...
Weszłyśmy do szatni napić się wody. Ja rozciągnęłam się mocno do gry. Znowu potrzeba wysokich do tego etapu, a mój wzrost nie powala. Wczoraj po południu trenowałyśmy rzuty do kosza i perfekcyjne podania jak i dwutakty. Pilnowałam by wszystko było idealnie. Skończyłyśmy dopiero wieczorem, więc mam nadzieję że wygramy.
Wzięłam duży łyk wody po czym Nick pchnął butelkę bym się polała.
-Kretynie... - Wycedziłam przez zęby po czym zajęłam się mokrą koszulką.
-Kretynką jesteś ty. - Odrzekł i przycisnął mnie do ściany. -Lepiej ze mną nie zadzieraj.
Gdy sobie poszedł, byłam wściekła jak nigdy. Dlaczego on znów uprzykrza mi życie?! Zmieniłam odzież i wyszłam z ekipą na środek boiska. Rozgrzałam ręce. Ustawiłam Laylę na wybijającą, ponieważ jest z nas najwyższa. Miała przebić piłkę nie pozwalając jej dotknąć Festerowi, który też wybijał... Był najwyższy z chłopaków i nawet sporo od Layli, która ma jakieś metr siedemdziesiąt osiem... Jak śmiesznie musi wyglądać jak z nim rozmawiam... taki karzeł. Stawając na stołku może bym mu dorównała.
Byłam z przodu w gotowości. Gdy nasz obecny trener wyrzucił piłkę, Nick bez problemu ją przejął mimo tego, iż Layla podskoczyła najwyżej jak umiała.
Zaczęła się gonitwa za piłką. Podania chłopaków były bezbłędne... a sądziłam, że to sport dla dziewczyn. Nick podał do Sama, Sam podał do Eda, a Ed podał do Nicka aż z całej swojej siły rzucił piłkę do kosza, a ona trafiła... Chciałam się wydrzeć na całą ulicę. Zmierzyłam go wrednie wzrokiem i dałyśmy sobie z dziewczynami znaki porozumiewawcze. Nie można faulować, ale można zabrać silnie piłkę. Po wyrzucie zdobyczy wepchnęłam się przed Nicka łapiąc ją. Blokowałam dostęp do niej traktując ją jak skarb, na którym mam obsesję. Potem wyrzuciłam jak najdalej gdzie czekała Layla. Zanim wszyscy dobiegli, ona zdobyła dwa punkty celując do kosza. Miny chłopaków były przepiękne.-I dalej będziecie sobie podawać jak dziewczyny? - Zakpiłam.
-Jeszcze zobaczysz. - Odsunął się w tył.
Cel gry znowu ruszył. Tym razem chłopaki się poprawili, ale to nie oznaczało, że przegrywamy. Wręcz przeciwnie. Odbierałyśmy piłkę chłopakom wręcz perfekcyjnie. To była bardzo silna gra. Po dwóch celnych rzutach, Nicka coś trafiło. Powiedział coś do chłopaków, po czym kontynuowaliśmy grę. Bezwstydnie wbiegali nam "niechcąco" robiąc jakąś krzywdę. A to Nick mocno mnie nadepnął, a to łokieć Johna wylądował na twarzy Raven, czy najlepsze, piłka trafia w brzuch Alex co powoduje ból, a chłopak z tyłu ją odbiera. Tego już za wiele. Trafili cztery kosze w ten sposób. Wynik był dla mnie okropny. Co tu robić?! Nie miałyśmy niczego w planach, nawet się nie spodziewałyśmy, że mogą nas tak urządzić. Postanowiłam zrobić coś innego, co nie było zaplanowane. Uderzyłam głową jakiegoś chłopaka w nos przejmując piłkę. Nick wbiegł natychmiast blokując drogę. Chciałam rzucić do którejś dziewczyny, ale chłopaki zrobili to samo co Nick i poblokowali moje przyjaciółki. Stałam jak ten kołek nie wiedząc co zrobić. Potem jednak mój umysł nie zawiódł. Postawiłam krok w lewą stronę, więc Nick też. Wtedy ja czmyhnęłam z prawej strony najszybciej jak potrafiłam, ale mocno zahaczyłam o ramię Festera. Upadłam na niego z hukiem podczas gdy tamci przejęli zdoczycz. Ciężko oddychaliśmy. Nie docierało do nas co się stało. Trener już chciał zobaczyć co się z nami dzieje. Spojrzałam wielkimi oczami na chłopaka, ale on po zdziwieniu nic nie zrobił. Jakby się zatrzymał. Po sekundzie jednak wrócił do siebie.
-Złaź ze mnie! - Odepchnął mnie na bok, po czym szybko wstaliśmy. Trener ogłosił wtedy koniec meczu. Z racji, iż nie widziałam co się dzieje, nie miałam pojęcia kto wygrał. W końcu chłopaki zaczęli triumfować.
-O nie... - Wyszeptałam do siebie po czym usiadłam na ziemi. Schowałam głowę w kolana podczas gdy wszyscy bili brawa i gratulowali sobie. Po kilku minutach chłopaki wyszli to uczcić. Dziewczyny podeszły do mnie. W milczeniu wstałam i zaczęłam iść.
-Przepraszam was... To moja wina... To ja zrobiłam błąd. - Głos mi się łamał.
-Ale Skyler... Nie przejmuj się tym. To nie twoja wina. - Rzekła Alex ze smutkiem.
-Moja wina... Kocham sport, a nie umiem nawet wygrać... Jestem beznadziejna! Pozwalam się wyzywać i nie mogę zrobić tak prostej rzeczy... - Schowałam twarz w dłoniach.
-Nie masz prawa się obwiniać. Oni są silniejsi i starsi... fakt, że w ogóle dałyśmy radę wygrać jeden etap czyni nas dobrymi...
-To wy nawet nie wierzycie, że damy radę?! - Oburzyłam się. -Nie spodziewałam się tego po was...
Uciekłam powstrzymując łzy. Przebiłam się przez drzwi wpadając na Nicka... znowu... Nie chcę go widzieć! Znowu zacznie się śmiać... Nie zniosę tego.
-Gdzie tak pędzisz? - Zapytał kpiącym głosem.
-Daj mi spokój... Nie mam nastroju na żarty... Nie chcę słuchać twoich słów, że jestem gorsza... Nie dam rady. - Wykrztusiłam ledwo.
-Em... Ja...
-Zostaw mnie.
Zatrzymał mnie gdy próbowałam uciec.-Nie chcę się z ciebie nabijać...
-Naprawdę? Jakoś Ci nie wierzę... - Odeszłam odwracając wzrok. Znów chciałam się wypłakać, ale nigdy nie miałam ramienia, w które mogę wycierać łzy... Jak zawsze. Moje życie to jedna wielka porażka.
Nick pov:
Nie ma co ukrywać, że cieszyłem się jak cholera gdy wygraliśmy. Chcieliśmy iść to uczcić, ale ja zostałem chwilę by zabrać rzeczy z szafki i natrafiłem na Skyler. Była cała czerwona i miała szklane oczy. Domyśliłem się, że nie zadowala ją wynik. Pewnie bym się roześmiał szyderczo i jeszcze bardziej zdołował... Ale nie potrafiłem. Kiedy tylko zobaczyłem jej smutne oczy nie miałem ochoty jej dobijać. Dobra jest przecież... choć sam nie wierzę, że to myślę. Do tej pory sądziłem, że to zwykłe zauroczenie, ale fakt, że nie potrafię jej nawet dopiec jest dziwny... w tej chwili nawet nie chce mi się wygrywać. Wolałbym być przy niej niż robić karierę sportowca. Jestem zły na siebie za to. To przecież moje marzenia... A ja bym to odpuścił za deskę?! Uczucie jakie mi towarzyszy będąc ze Skyler czy nawet zwykłe wyzywanie jej od desek jest zbyt silne... w pewnej chwili chciałem ją przytulić i powiedzieć, by niczym się nie martwiła. Chyba... chyba zrozumiałem, że to prawdziwa miłość... Muszę o nią walczyć... za wszelką cenę.
CZYTASZ
Nie wygrasz ze mną, skarbie...
RomanceCzy dwoje niezwykle upartych, nieznośnych i zadufanych w sobie graczy z boiska, połączy cos więcej niż tylko rywalizacja i walka o własne drużyny? Może sekret miłosny nie kryje się w umiejętnościach grania... Tylko w sercu... ~ 12.11.2019 ~ 2# w ro...