Powoli zaczęłam dochodzić do siebie. Było mi wciąż smutno i źle, ale jednak postanowiłam zacząć ostro trenować. Robiłam to jak na początku. Znów mało jadłam i wyciskałam z siebie siódme poty. Głównym moim celem było bieganie. Ćwiczyłam swoje nogi, nawet jak moje ciało błagało o przerwę, ja zaciskałam zęby i robiłam to, co do mnie należało.
Najlepszym rozwiązaniem było okazywanie złości, a nie smutku. Przynajmniej nie będą mnie uważać za mięczaka. Na zewnątrz chciałam być zła, wściekła... A w środku byłam zmizerniała i cierpiąca.
Wychodziłam właśnie ze szkoły. Do Nicka nie odzywałam się ani jednym słowem. Udawałam twardą, ale nie wiedział, że przechodząc obok niego, czułam się okropnie.
Wiele razy on do mnie zagadywał... Pytał jak się czuję i czy może mi pomóc, ale zbywałam go i czułam się z tym fatalnie.
Wtargnęłam na boisko z Raven i Alex. Zaczęłyśmy biegać na czas, a jedna ustawiła w telefonie stoper.
Nie wiem dlaczego, ale nogi nagle zaczęły mi się trząść, a ja głupia nie przerwałam. Biegłam dalej i po chwili nie mogłam zapanować nad swoim ciałem i upadłam.
-Nic ci się nie stało? - Usłyszałam głos Nicka. Chciał pomóc mi wstać, ale ja go odepchnęłam mocno i sama wstałam. Otrzepałam ręce i kolana bez słowa.
-Ale... Ja Ci chciałem pomóc...
-Gówno mnie to obchodzi! Masz się do mnie więcej nie zbliżać. Nie rozmawiam z wrogami. - Prychnęłam.
-Z wrogami? Nie jestem twoim wrogiem...
-Jesteś... Od przedszkola. Miałam wspaniałe życie... Ale ty postanowiłeś je zepsuć...- Wyminęłam go i ze skrzyżowanymi rękoma odeszłam.
To sama prawda...Byłam wesołą dziewczynką do czasu aż tata zapisał mnie do przedszkola. Byłam słodkim i niewinnym dzieckiem... A mój koszmar zaczął się przedwcześnie.
~Wspomnienie:
Po raz pierwszy tata zostawił mnie samą w obcym miejscu. Miłe panie zajęły się mną i moim roztargnieniem. Pierwsze godziny mijały na jedzeniu i zabawie. Chciałam znaleźć przyjaciół... Zostałam przydzielona do grupy maluchów. Bardzo bałam się nowego miejsca i tego, jak inni zareagują na moje przybycie. Z początku nikt nie wykazywał największego zainteresowania, dopóki nie moment, gdzie inne dziewczynki zaprosiły mnie do zabawy lalkami. Skwasiłam minę widząc te plastikowe figurki ubrane w kolorowe łachmany. Spojrzałam wtedy na grę chłopców w piłkę. Już wiedziałam, że wolę grać z nimi. Bez wahania podbiegłam do nich i stanęłam zestresowana. Wtem podszedł do mnie starszy chłopak i spojrzał na mnie z wyrzutem. Od samego początku wyglądał jakby miał do mnie jakiś problem. Miał włosy sterczące na wszystkie możliwe strony i rozbiegane brązowe oczy. Jego koszulka była brudna od ciągłej gry w piłkę z kolegami. Już podczas przerwy obiadowej dziwnie się na mnie patrztył. Grałam samotnie w piłkę... Nie robiłam nic złego.
-Cześć! Mam na imię Skyler... Mogłabym z wami zagrać? - Zapytałam kulturalnie jak nauczył mnie tata.
- Nie grasz z nami... - Odparł bez entuzjazmu.
-Ale... dlaczego nie mogę z wami grać?
-Bo jesteś dziewczyną.
- Ale... to niesprawiedliwe...
-Jesteś żałosna! Widziałem jak grasz... Idź się bawić lalkami...
- Nie będę się nimi bawić, bo chcę z wami grać! - Wrzasnęłam na cały głos.
- Nie ma takiej opcji. Pewnie grasz słabo... jak... dziewczyna. Spadaj idiotko... - Lekkim pchnięciem powalił mnie na trawę. Wlepiałam oczy w niebo i rażące słońce. Nie dochodziło do mnie co się stało.
Do oczu napłynęły mi łzy. Byłam wtedy wrażliwym dzieckiem i można mnie było łatwo zranić. Pomyśleć, że to nic takiego. To normalne... walka płci w przedszkolu i takie ceregiele... Ale z każdym dniem to było bardziej bolesne.
Wiele razy przestawał się hamować i rzucał obelgami, że nie potrafię grać. Poniżał, kopał i bił. Od pierwszego dnia mnie nienawidził... Tylko dlatego, że chciałam z nim zagrać w piłkę.
Raz przesadził...
Grałam sobie spokojnie na placu zabaw, gdy podszedł do mnie i wyrwał mi moją piłkę z rąk.
-Co ty wyprawiasz?! - Przejęłam się.
Wtedy powalił mnie na plecy. Usiadł okrakiem i zaczął bić po twarzy. Płakałam i krzyczałam. Dopiero zauważyła nas jakaś kobieta i przegoniła chłopaka, a ja nie dałam sobie pomóc i uciekłam przerażona.
Nikomu nie mówiłam o tym, co mi robił. Zaczęłam radzić sobie sama... Zaczęłam po prostu odwdzięczać mu się tym samym...
W podstawówce przestał mnie bić, ale znęcał się psychicznie. Czasem popchnął na wf. Przywykłam do takiego traktowania, ale on nie przewidział tego, że zacznę się bronić. Tak właśnie zaczęła się nasza rywalizacja.
A dość niedawno wymyślił określenie "deska". Co trochę miał coraz to okropniejsze metody wyśmiewania mnie. Dlatego znienawidziłam go...
Każdego dnia musiałam przeżywać piekło... Wyszłam na prostą, bo już się przyzwyczaiłam. Dlatego nie uwierzyłam, że zakocham się w kimś takim. Jednak z tych wszystkich męk, jakich doznałam, zdrada zabolała bardziej. Zdążyłam go pokochać... Mimo jego starań odpychałam go, ale teraz gdy wszystko mogło się ułożyć, a przykre chwilę pójść w zapomnienie, stało się to...
CZYTASZ
Nie wygrasz ze mną, skarbie...
RomanceCzy dwoje niezwykle upartych, nieznośnych i zadufanych w sobie graczy z boiska, połączy cos więcej niż tylko rywalizacja i walka o własne drużyny? Może sekret miłosny nie kryje się w umiejętnościach grania... Tylko w sercu... ~ 12.11.2019 ~ 2# w ro...