45

10.2K 381 130
                                    

Zaczęłam biec zapłakana do domu. Nie zwracałam uwagi na kilometry. Cały czas przesiąkała mnie myśl, że jestem beznadziejna, słaba i do niczego. Nick widział moją minę i ma satysfakcję. Pewnie się na mnie uweźmie... znowu...

-Skyler! - Usłyszałam jego głos. Odwróciłam się z paniką w oczach. Czego on ode mnie chce?!

-Zostaw mnie! - Krzyknęłam. On jednak przyspieszył... Zaczął biec za mną. Co do cholery?

-Skyler zaczekaj, proszę! - Mówił nie przestawając podążać za mną szybko. Zrobiłam wielkie oczy. Gwałtownie przyspieszyłam. Moje oddechy zaczęły się robić głębokie i szybkie. Nie wiedziałam co robić. Czemu on mnie goni?! Z paniki prawie zemdlałam. Zaczęłam skręcać na różne ścieżki by go zgubić, ale na marne. Krążyłam w kółko, a on nadal prosił bym zaczekała. Włosy mi wiały na wszystkie strony... czułam już te kołtuny, które będę musiała rozczesać, zasłaniały mi widoczność, ale biegłam dalej bez zatrzymania.

-Skyler... nie odpuszczę tak łatwo! Weź mnie wysłuchaj! - Słyszałam.

-Ale ja nie chcę być się ze mnie znowu nabijał! - Wydarłam się niczym lwica, płacząc. Łzy mi ciekły po polikach. Lądowały na koszulce... Potem na ziemi. Nie chcę wiedzieć jak czerwona jest moja twarz. Dlaczego nikt nie może zrozumieć, że mam dość?! Nie chcę z nikim rozmawiać!

Zamknęłam oczy i kierowałam się intuicją. Nic nie widziałam poza ciemnością, ale wciąż biegłam. Nagle poczułam, że wbiegam w dość gładkie miejsce stopami.

-Slyler, uważaj! - Usłyszałam. Otworzyłam oczy. Zobaczyłam światła samochodu i wtedy poczułam uchwyt na brzuchu i mocne przyciągnięcie. Ciężko oddychałam nie wiedząc co się dzieje.
Poczułam czyiś ciepły oddech na szyi. Dostrzegłam przez mgłę Nicka, który zaciskał zęby. Ręce trzymał mi mocno na brzuchu przez co czułam wgniecenia. Stałam przez chwilę i co chwila przymykałam oczy.

-Mówiłem... - Wydyszał Nick. Nie rozumiałam wszystkiego... Spojrzałam na niego zapłakanym wzrokiem. - Mogłaś wpaść pod samochód...

Zerknęłam na ulicę i lekko zgarbiłam plecy. Chłopak oparł się o mnie chcąc choć chwilę odpocząć i opanować swój strach. Faktycznie... Auto mogło mnie przejechać, bo w ogóle nie patrzyłam na drogę... Gdyby nie Fester, skończyłabym jako rozjechany placek ma jezdni... Znów popatrzyłam w stronę nastolatka.

-NICK! - Wykrzyczałam w płaczu. Zaczęłam szlochać jak opętana, przytulając się do niego.

-Już spokojnie... już dobrze... - Mówił lekko drżąc.

-Jestem beznadziejna... Przepraszam... nigdy nie dam rady... jestem BEZNADZIEJNA...

-Nie jesteś beznadzieja, Skyler...

-Jestem... Mogłam zginąć przez własną głupotę... - Bełkotałam.

-Jesteś super, Skyler, przestań płakać.

-A... a ty mnie uratowałeś, dziękuję. - Mówiłam, choć pewnie zagłuszano mój głos, ponieważ zbyt mocno wtuliłam się w odzież Nicka i wciąż ryczałam.

-To drobiazg... Nie płacz już...

-Ale nie mogę! Jestem okropna, powiedz że jestem... powiedz prawdę.

-Nie dramatyzuj! - Pogładził mnie po zapłakanej twarzy. - Może chodźmy na... lody? Odstresujesz się.

-Ty mi proponujesz nagrodę za porażkę?

-Proponuję sobie nagrodę za wygraną, a ty chodź ze mną.

Zaczęłam pojękiwać w płaczu. Nie puszczałam Festera.

-Chodź... - Złapał mnie za rękę, potem objął i poszedł ze mną krok w krok do kawiarni. Nie potrafiłam normalnie iść. Ze szklanymi oczami, czerwoną jak burak twarzą, co chwila opierając się o ramię Nicka by się nie wywalić. W takiej trudnej dla mnie chwili, Fester mi pomaga...

Po mojej głowie wierzgały dziwne myśli niczym dzikie konie. Czy on uważa mnie za przegrywa w tej chwili? Czy za "super", jak powiedział przed chwilą. Eh, pewnie zrobił to bym poczuła się lepiej. Ale on naprawdę ma uczucia? W tej chwili zachowywał się jak... dżentelmen na swój sposób, choć było mu to obce.

Nie mogłam tak po prostu przestać się trzymać chłopaka. Było mi zbyt dobrze. Deptałam po swoich łzach, które wciąż spadały na chodnik...

Nick pov:

Wiedziałem doskonale, że ona płacze. Chciałem temu zapobiec, zrobić coś by już nie była smutna. Obejmowałem i gładziłem po dłoniach. Byłem zakłopotany... jak można jej jeszcze pomóc? To na pewno nie jest odpowiednia chwila by powiedzieć o moich uczuciach. Pewnie ucieknie i targnie się na coś... Jedynym w tej chwili celem było rozweselenie jej. Nie jest beznadziejna... To ja jestem... to ja jestem dla niej taki okropny. Poniżam na każdym kroku... Dziwić się, że mnie nienawidzi. Bez przerwy nazywam ją deską nie widząc jak bardzo tego nie cierpi i chce to zmienić, choć to niemożliwe. Przetrenowuje się tylko dlatego by być ode mnie lepsza, a przecież i tak już jest na wysokim poziomie. Fakt, że mi dorównuje a jestem dwa lata starszy i silniejszy jest zadowalający. Trudno mi to przyznać, ale to szczera prawda... sądziłem że sama to w końcu zauważy. Nie jest deską, nie jest przegrywem, nie jest szmatą i nie jest beznadziejna. Jest ambitna, wygrywa, ma idealną figurę i jest dziewczyną moich marzeń...

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz