86

9K 358 115
                                    

Kilkanaście lat temu...

-Dobra... Spokój! Ugh! Mam was dość bachory! - Krzyknęła nauczycielka w zerówce. - Kogo nie ma?! Wychodzi mi dwadzieścia siedem osób.

-Larry siedzi w kiblu i ryczy! - Krzyknął Lucas.

- Co mu znowu zrobiłeś?!

- Co ja? Co... dlaczego wszystko na mnie?

-Idź go przeprosić.

-A skąd pani wie, że cokolwiek mu zrobiłem?

-Przeczucie, które nie zawodzi mnie od piętnastu lat kiedy to mąż mnie zdradził z gówniarą znad przeciwka!

-Dobra, dobra już lecę...

Lucas wszedł z hukiem do toalety, w której to Larry uwalniał swoje żale.

-Larry, Larry, Larry... wyglądasz jak zmokła kura... Ko, ko, koo. - Zaśmiał się.

-Śmieszne, ale to nie przez Ciebie płaczę. - Oburzył się.

-Tia, bo Ci uwierzę...

-Mam trudną sytuację w domu.

-Oh a jaką? Okazało się, że jesteś dziewczynką? - Klasnął w dłonie.

- Nie drażnij mnie, Lucas. - Wstał z morderczym wzrokiem.

-No wal, wal! O ile dosięgniesz bekso.

Wtedy Larry rzucił się z pięściami na Lucasa, gdy nagle nauczycielka otworzyła drzwi.

-Eh... znowu to samo? Czy wy nie możecie w końcu się pogodzić?! Wyglądacie żałośnie... Tak jak mój trzeci mąż po zgrzewce piwa...

-Eeee... - Wyjąkali obydwaj w niewiedzy.

_____________________________________

-Larry, orient! - Lucas rzucił piłką lekarską w chłopaka.

-Ty śmieciu!

Podeszli do siebie gotowi walczyć. Trener musiał ich rozdzielać.

-Chłopaki... Jesteście w gimnazjum. To chyba pora by się ogarnąć z dupskiem i wreszcie pomyśleć co będzie miała drużyna gdy się w końcu pogodzicie. - Rzekł w zmęczeniu ciągłymi kłótniami.

- To on zaczął. - Powiedzieli równocześnie.

-Obaj jesteście silni z osobna, ale nie możecie walczyć ze sobą, tylko się wreszcie zaangażować i połączyć siły.

-Mam współpracować z tym słabeuszem?

-Ten frajer nie jest godny do pracy ze mną.

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz