82

9.2K 341 65
                                    

Każdy dzisiaj chodził jak na szpilkach. Przedostatni etap miał odbyć się po zajęciach. Praktycznie z nikim nie rozmawiałam ani nie utrzymywałam kontaktu wzrokowego. Byłam wkurzona, ale nie wiem na co. Może to przez atmosferę... I fakt, że muszę biegać z tym idiotą jednym i drugim... Mam na myśli Nicka i Eda. Szczerze już wolałam uczyć się matmy bądź fizyki. Nie chcę się ścigać. Jedynym plusem jest to, że przynajmniej mogę mu coś udowodnić.

Byłam zdenerwowana, ale i podekscytowana. Miałam świadomość, że dość długo trenowałam... A raczej przetrenowywałam się. Miałam ogromne zakwasy przez to, że trochę sobie odpuściłam wcześniej. Byłam lekko osłabiona, ale do południa wszystko się unormuje. Najgorsze jest to, że nie jadłam zupełnie nic cały dzień. Rano zapomniałam śniadania, a sklepik szkolny jest zamknięty. Nie mam odwagi zapytać się o pożyczenie jedzenia. Przecież kiedyś potrafiłam wytrzymać cały dzień bez śniadania.

Co trochę w brzuchu niemiłosiernie mi burczało. Piłam tylko wodę... żadnych soków, słodyczy i fast foodów. To tylko skraca życie i powoduje złą kondycję. Popełniłam poważny błąd słuchając innych.

Od samego początku ściskało mnie. Wychodziłyśmy na boisko, bo to w końcu na nim będziemy biegać. Jest wielkie, dlatego to nasze najlepsze rozwiązanie. Czułam mrowienie w nogach, a stres nie znał granic. Przed rozpoczęciem biegów, jak zawsze powędrowałyśmy do swojej szatni. Wyjęłam z niej tylko czystą białą koszulkę i czarne legginsy. Związałam włosy w ciasnego kucyka by żaden mały kosmyk nie przeszkadzał mi w zdobywaniu pierwszego miejsca.

Cały czas mam w głowie cenę za przegraną. Kilka klas już wie o tej desce, którą chcę ukryć za wszelką cenę, ale jeśli coś potoczy się nie po mojej myśli, dowie się cała szkoła. W tym nauczyciele, trenerzy, dyrektor i drużyna futbolowa... Zapadnę się pod ziemię lub spalę ze wstydu. Jeszcze na dodatek będę musiała spojrzeć w oczy Nickowi, które będą pełne satysfakcji i triumfu.

Usiadłam na ławce popijając wodę, a mój brzuch znowu wydawał dziwne dźwięki. Obok mnie przeszedł twórca moich problemów...

-Jadłaś coś dzisiaj? - Zapytał.

-A co Cię to interesuje? - Wytknęłam mu język.

-Bo twoje burczenie słychać na końcu szatni. Zjedz moją kanapkę. - Wyciągnął z plecaka niedużą kanapkę i przysunął w moją stronę.

- Nie potrzebuję od Ciebie niczego. - Prychnęłam z wyższością mimo, że brzuch ciągle nie dawał mi spokoju.

-Znowu nie jesz? Znowu się pewnie jeszcze przetrenowujesz... Rób tak dalej... Jesteś na bardzo dobrej drodze. - Zmarszczył brwi.

-Ty już się nie musisz o mnie martwić.

-Śmieszy mnie to, że moja przeciwniczka jest chuda jak patyk aż żebra jej widać... I ja muskularny i wysoki chłopak muszę z nią walczyć. Może dać Ci fory? - Zakpił ze mnie.

- Ale jednak się mnie boisz...

-Już nie... Kiedyś może tak. Zjedz tą kanapkę, a może mniej się ośmieszysz i zamiast jednego, przebiegniesz dwa kółka...

-Spieprzaj kretynie!

Chłopak posłusznie oddalił się. Upewniłam się, że go nie ma i zaczęłam szybko pochłaniać kanapkę. Nigdy tak nie smakowało mi zwyczajne jedzenie...Może to z powodu mojego głodu.

Gdy już się całkowicie najadłam, wyszłam na boisko. Znowu tłum chłopaków i dziewczyn, którzy śledzą całą akcję ze szczegółami. Chyba każdy chce się przekonać kto wygra tą wojnę. Ja chcę to zrobić by zagrać w meczu, Nick chce mnie ośmieszyć, a ludzie chcą się przekonać która płeć jest lepsza.

Nie wygrasz ze mną, skarbie...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz