9

4.2K 130 4
                                    


Pov Ilithyia

Przez całą noc przewracam się z boku nie mogąc pozbyć się świadomości, że to co spotkało Louisa jest po części moją winą. Nie jest on dobry w zacieraniu śladów, ale odkąd go tylko poznałam to ani razu nie oberwał. Doskonale umie o siebie zadbać.

Wstaje już po siódmej i się ubieram. Chcę jak najszybciej iść do Louisa i o wszystko się go wypytać. A najważniejsze to sprawdzić w jakim jest stanie, bo skoro z własnej woli zgodził się pozostać w szpitalu to nie może być z nim dobrze. Decyduje się nie czekać na Nialla, bo ten lubi się wylegiwać do późna.

Przy drzwiach jednak natrafiam na pracownika pana Stylesa. Tego samego co mnie tak zmaltretował. Kiedyś mu się za to na pewno odwdzięczę.

- Przesuń się! - rozkazuje mu. Ustał mi centralnie w drzwiach.

- Masz zakaz wychodzenia z domu i to do odwołania - Co ten idiota bredzi? Do końca już mu odbiło? Jestem wolnym człowiekiem!

- Jakim prawem mi tego zabraniasz?! Jeśli zaraz się nie przesuniesz to przestrzele ci nogę albo rękę, wspaniałonyślnie dam ci wybrać - nie żartuję. Jeszcze chwilę on mnie podenerwuje, a wyciągnę pistolet i oddam strzał.

Nie zależy mi na jego nędznym życiu.

- To nie jest moje polecenie tylko pana Stylesa. Wyraźnie powiedział, że nie wolno ci opuszczać tego domu. Jeśli już chcesz mieć do kogoś pretensje to idź do szefa i na niego się drzyj - odwracam się i szybkim krokiem idę do sypialni szefa. Nie obchodzi mnie, że za raz mogę go obudzić.

Pukam i nawet nie czekam na pozwolenie tylko wchodzę do środka. Na szczęście jest sam.

- Nie spodziewałem się ciebie tak rano Ilithyio - jest w samych bokserach. Nie dam mu jednak satysfakcji i specjalnie na niebo nie patrzę. - Ale skoro już jesteś to powiedź co cię sprowadza.

- Czemu nie mogę opuszczać domu? Co znowu złego zrobiłam? - wczorajsze zadanie wykonałam dobrze, więc nie zasługuje na karę.

- Nie popełniłaś żadnego błędu, ale zdecydowałem, że dziś musisz odpocząć. Należy ci się, a jak będziesz miała na coś ochotę to wystarczy, że po prosisz.

- Tylko, że ja chciałabym odwiedzić Louisa, sądzę, że ucieszyłby się na mój widok i może poczuł lepiej.

- Nie warto tracić na niego czasu. Gdyby był uważniejszy i nie połamał sobie żeber to one nie przebiły by mu płuca i był by wtedy w domu. Cierpi za swoją głupotę.

O cholera, nie spodziewałam się, że z nim jest aż tak źle. Wszystko wskazuje na to, że miał wczoraj operacje, a mnie przy nim nie było.

- Teraz tym bardziej zależy mi by do niego pójść - w takiej sytuacji to na pewno nie odpuszczę.

- Ale ja już powiedziałem nie - odpowiada z uśmiechem na ustach. To go bawi.

- Co mam zrobić żeby pan mnie do niego puścił?

- Musisz mnie zadowolić Ilithyio.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz