72

1.4K 73 8
                                        


Pov Ilithyia

- Wstawaj! - warczy na mnie Harry. Podnoszę się, więc i spagladam mu prosto w oczy. Nie dotykam swojej twarzy, ale i tak wiem, że znajduje się na niej krew. - Czemu nie walczysz? Przecież umiesz, potrafisz się bronić?

Nie mam pojęcia o co mu chodzi. Lecz skoro zamierza grać ze mną w pewną grę to proszę bardzo. Ja nie zamierzam być przegraną.

- Nigdy nie byłeś typem masochisty - do ust zaczyna mi spływać krew, więc wycieram nos ręką. Znowu bierze zamach, ale tym razem blokuję jego rękę. Na początku nie mam zamiaru się sprzeciwiać, ale skoro sam mnie na to namawia to niech ma. On jednak się nie zraża, bo podcina moje nogi przez co upadam na łóżko, a on na mnie.

Szybko łapię moje nadgarstki i umiejscawia je nad moją głową.

- Teraz dokładnie widzisz, że mimo tego, że znasz pewne sztuczki to nic nie zmieni faktu, że jesteś słabą kobietą i ja jako mężczyzna, w każdej chwili mogę cię pokonać. Przestań się ode mnie ucieckać, bo sama sobie nie dasz rady - aż muszę się ugryźć w język żeby nie powiedzieć mu tego co myślę o tej jego filozofii.

Może i jest kimś ważnym, ale sam się taki nie stał. Przeważnie zajmuje się papierkową robotą, a rzadko kiedy można go zobaczyć w akcji. A ja podejmę sie każdego zajęcia jeśli tylko muszę.

Puszcza mnie, a następnie sam wstaje.

- Jak siedzisz ciągle w domu to masz zbyt wiele czasu na wymyślanie głupstw, poza tym Brandon nie może cię ciągle pilnować. Zdecydowałem, więc, że wracasz do zajęć, Brandon będzie cię pilnował, a przy okazji będzie z was jakiś pożytek - szczerze to nawet mnie to cieszy, bo spędzając z Harrym dwadzieścia cztery godziny na dobę do na pewno doszłoby tu do tragedii.

- Okej, ale chcę odzyskać swój pokój.

- Zapomnij i nie waż się więcej stawiać mi warunków. Lepiej doceń to, że nadal oddychasz - mówi, a następnie wychodzi.

***
Po ogarnięciu się idę do kuchni po jakiś alkohol. Potrzebuję by teraz za szumiało mi w głowie, a najlepiej bym na jakiś czas pogrążyła się w niepamięci. Z szafki wyciągam, więc najmocniejszy alkohol jaki tylko się w niej znajduje, a następnie nalewam sobie pół szklanki.

Nie zamierzam się delektować smakom, ośmielić tylko nadzwyczajniej w świecie upić. Przykładam, więc szkło do ust i opróżniam na raz.

- Co robisz wariatko - słyszę dobrze znany mi głos, a po krótkiej chwili pojawia się obok mnie Niall. Zabiera mi butelkę. Podły.

- Z tego co mi wiadomo to jestem pełnoletnia, więc oddawaj - wyciągam w jego stronę rękę.

- Dobrze wiem co chcesz zrobić. Zamierzasz się upić żeby jeszcze bardziej zirytować Harry'ego - a, to mi akurat do głowy nie przyszło. Dobry pomysł.

- Teraz też, ale głównie mi chodzi o to by przestać myśleć. Bądź, więc tak miły i mi nie przeszkadzaj i co najważniejsze dawaj butelkę.

- Nie - odpowiada dosadnie. - Jeśli chcesz to mogę ci nalać soku albo wody.

Kurwa, teraz to już jestem tu traktowania jak w więzieniu.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz