Pov IlithyiaNie mam pojęcia czemu Louis przestał kierować się rozsądkiem i tu wrócił. A na dodatek jeszcze się ze mną kontaktuję. Przecież jeśli Harry by się o tym dowiedział to od razu wysłałby kilku ludzi by go zamordowali. Jeżeli on ma skrupuły by atakować własnego brata to zabicie Louisa nie będzie żadnym problemem.
- A nie pomyślałeś, że zrobiłam to dla ciebie. Wolę byś był daleko niż martwy. Wracaj do Hiszpanii, albo przynajmniej wyjedź z miasta. Harry już wie, że tu przyjechałeś - przypominam sobie to co powiedział mi Brandon. Jak go znam to pewnie sam by się zgłosił na ochotnika by zrobić coś Louis'owi, bo wie, że on jest dla mnie ważny.
- Nie interesuje mnie to co pomyśli sobie Styles. Ani on ani ten jego brat nic nie potrafią same zdziałać. I zdecydowali się już, z którym masz być? Czy nadal czekasz aż ustalą to między sobą? - i po co on zadaje mi te pytania. Przez to wszystko znowu zaczynam mieć wątpliwości. A już prawie pogodziłam się z losem.
- Zaczynasz mnie irytować, wyjedź i do mnie więcej nie dzwoń - mówię, a następnie kończę połączenie i wyłączam telefon, bo jak znam Louisa to tak łatwo się nie odczepi. Wkładam komórkę do kieszeni spodni i wracam do Harry'ego.
- Kto to był? - pyta uważnie mnie obserwując.
- Zwykła reklama, chcieli mi wcisnąć nowy komputer.
- Jakbyś czegoś potrzebowała to wystarczyłoby, że coś byś mi powiedziała. Mogę ci zapewnić wszystko czego pragniesz - nie mam pojęcia czy się mylę, ale wydaje mi się, że w jego głosie słychać desperację. Tylko czemu?
- Mam własne pieniądze, a chyba też zapomniałeś, że sam kazałeś mi wrócić do pracy. Jeśli chcesz to już od jutra mogę zacząć. Tylko proszę przydziel mi kogoś innego niż ten kretyna Brandon, bo z nim oszaleje. I co bardzo prawdopodobne go zastrzelę.
Głośno wzdycha.
- Wolałbym żebyś nie wracała do takich zajęć. Lepiej będzie jak zostaniesz w domu ze mną. Będę o wiele spokojniejszy jak nie będziesz się narażać.
- Tylko, że ja nie przepadam za papierowo robotą. Już wolę siedzieć w samochodzie i kogoś obserwować, albo posłać komuś kulkę, bo chyba nie muszę już sypiać z tymi wszystkimi debilami.
Mówię to specjalnie, bo to on kazał mi rozkładać nogi z tymi staruchami albo wariatami, którzy nie umieli sami sobie znaleźć kobiety. Seks za pieniądze nie daje tak wspaniałej satysfakcji jak ten spowodowany namiętnością i porządaniem.
- Nawet o tym nie myśl - uśmiecham się na jego słowa. - Postanowiłem też, że trzeba skończyć już z tym leżeniem, czuję się już w miarę dobrze, więc trzeba zacząć działać.
- Pozwól mi zabić tego, który cię zaatakował - odzywam się nagle. Od dawna niczego nie pragnęłam tak bardzo jak tego. Dziwię się, że jeszcze nikt z nas nie pomścił naszego szefa. Takiej rzeczy nie wolno puścić płazem.
- Nie ma takiej potrzeby.
- Ale oczywiście, że jest. Ty przecież zrobiłbyś dla mnie to samo.
W tym na pewno nie odpuszczę.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fanfiction- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...