Pov IlithyiaPrzez chwilę w mojej głowie pojawia się strach, ale szybko daje radę się opanować. Mam torebkę przy sobie, a w niej pistolet. Nie widziałam tu też żadnej ochrony, więc nie będę miała problemu by się stąd wydostać. Ten idiota popełnił wielki błąd dokładnie mnie nie sprawdzając. Pewnie nie ma pojęcia czym się zajmuje, sądzi, że sypiam ze Stylesem i zajmuje się jakimiś papierami. Ja jednak wolę się sprawdzać w akcji.
- Ja jednak nie mam ochoty tu zostawać. Mam na głowie dużo więcej spraw do załatwienia, więc mój czas jest cenny, nie mogę go więcej marnować - oznajmiam spokojnym tonem. Na razie nie wyciągam pistolet. Może się jednak opamięta i nie będzie takiej potrzeby.
- Tylko, że ja cię nie pytam o zdanie. Masz to zrobić - to już dużo mniej mi się podoba. Dyskretnie odsuwam swoją torebkę. - Lepiej już zacznij się modlić żeby twój szef uznał, że warto cię ratować - odwraca się do mnie tyłem, a ja szybko wykorzystuje okazję, wyciągam broń i przystawiam mu do głowy.
Jeden jego błąd, a pożegna się z życiem.
- Co ty wyprawiasz? - pyta zdziwionym tonem. Nie spodziewał się czegoś takiego po niewinnie wyglądającej dziewczynce.
- Teraz sobie wyjdę, a jeśli ty dalej będziesz się upierać bym tu została to cie zastrzele - oznajmiam mu. - A teraz zejdziemy na dół, ja sobie pójdę, a ty zostaniesz w domu i przemyślisz swoje zachowanie.
- Jeszcze kiedyś się z tobą rozprawie głupią dziwko - mówi gdy jesteśmy już na dole. Jestem rozbawiona tym jego dziwnym zachowaniem, ale go nie komentuje. Tylko jak najszybciej opuszczam dom i biegnę do samochodu, a następnie z piskiem opon i jadę do domu.
***
Jak już docieram do domu to jeszcze przez chwilę siedzę w samochodzie by ochłonąć. Tym razem naprawdę miałam dużo szczęścia, że udało mi się wyjść z tej sytuacji bez szwanku.Już nigdy na nic takiego nie wyrażę zgody.
Po kilku minutach opuszczam auto i idę w stronę domu. Wchodzę do środka, a następnie wędruje do gabinetu szefa. Nie zawracam sobie głowy pukaniem tylko po prostu otwieram drzwi i wchodzę.
- Dziś uwinęłaś się bardzo szybko. Okazał się aż taki słaby? - zadaje to pytanie z uśmiechem na twarzy.
- Nie, miał zupełnie inne plany niż sadziłeś. Ten wariat uznał, że jeśli mnie u siebie zatrzyma to ty spełnisz jego żądania - od razu poważnieje.
- Nic ci nie zrobił? A w ogóle to jakim cudem tutaj jesteś? - zadaje te pytania zupełnie tak jakby się mną przejmował.
- Nie wpadł na to, że noszę przy sobie pistolet. Zastraszyłam go, więc więcej interesów to już z nim nie zrobisz, a i ja nigdy w życiu już się nie zgodzę na coś takiego. Musisz sobie znaleźć inna osobę do tego.
- Bez obaw, to był ostatni raz.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fiksi Penggemar- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...