73

1.4K 76 5
                                    


Pov Ilithyia

- Przynieś mi colę albo energetyka - mówię do Brandona, siedzimy w samochodzie i obserwujemy apartamentowiec, w którym mieszka pewien człowiek, który naraził się Harry'emu. Pewnie jak zwykle poszło o jakiś przeżut dragów.

- Jeszcze czego. Nawet na chwilę cię nie stracę z oczu, nawet nie masz pojęcia jak oberwałem przez to, że zachciało ci się uciekać. Naprawdę jesteś idiotką skoro sądziłaś, że uda ci się uciec od szefa - teraz to jestem bardzo zadowolona, że mimo iż to Theo mi pomógł to oberwał za to Brandon. Należało mu się.

- To mnie zamknij w samochodzie i rusz dupe to przy okazji weźmiesz jeszcze jakieś kanapki. Nie wierzę, że ty też nie jesteś głodny - siedzimy tu już od ponad pięciu godzin. Jest po dziesiątej rano, bo Harry z zemsty obudził mnie o piątej godzinie i kazał się ubierać. Spodziewałam się, że będzie mi przydzielał najgorsze zadania, ale nie tego, że tak szybko będzie mnie ściągał z łóżka. Ja jednak się na nim za to odegram, jeszcze nie wiem jak, ale na pewno to zrobię.

- Okej, ale jeśli tym razem też mi zwiejesz to przysięgam, że zanim dorwie cię szef to ja pierwszy zrobię ci krzywdę - komunikuje, a następnie opuszcza auto. Wiem, że byłoby lepiej gdybym spróbowała się z nim dogadać, ale on ma do tego zbyt paskudny charakter. A ja nie mam zamiaru się do kogoś dostosować.

Wraca po dziesięciu minutach z kilkoma puszkami Red bulla i sześcioma kanapkami. Ja zjem ze dwie, nie więcej.

- Wiesz, że niedawno do miasta wrócił Louis - Kurwa, czemu on nie został tam gdzie był? Po tym jak Harry mnie odzyskał to nie miał powodu już go ścigać. A ten przyjechał tu żeby szukać kłopotów.

- Po co mi to mówisz?

- A po to, że jak on się z tobą skontaktuje to każ mu spadać, bo kręceniem się obok ciebie może narobić kłopotu sobie jak i tobie.

Tym razem Brandon ma rację niech Louis się tu lepiej nie pokazuje. Nie chcę by jeszcze on przeze mnie ucierpiał.

***
- Ty sobie chyba żarty robisz! - wchodzę do gabinetu Harry'ego i na niego wrzeszczę. Siedem godzin siedziałam w samochodzie, a później on sobie tak po prostu zadzwonił i powiedział, że to już jest nieaktualne. Tyle godzin poszło na marne.

- Nie mam pojęcia o czym ty mówisz - sposób w jaki wypowiada te słowa doprowadza mnie do szału.

- Mam już dość tych kłótni z tobą. Do jutra chcę mieć spokój, niech nikt nawet nie waży się zapukać do mojego pokoju.

Kieruję się do wyjścia, ale zatrzymuje mnie.

- Ilithyio stój! - odwracam się w jego stronę. - Chyba zapomniałaś, że teraz śpisz w moim pokoju. Ja jednak ci to przypominam. Rozumiem, że jesteś bardzo zmęczona, więc daje ci dwie godziny na odpoczynek. Później spełnisz moje zachcianki, bo to właśnie jest twój obowiązek jako mojej kobiety.

Im więcej waszych konkretnych komentarz tym szybciej następny rozdział.

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz