82

1.2K 68 7
                                    


Pov Ilithyia

Zajadam się makaronem z sosem siedząc w swoim pokoju, staram się go nie opuszczać, bo nie chce się natknąć na Harry'ego. Udało mu się już to przez cztery dni. Zdaję sobie sprawę z tego, że taka perspektywa na dalsze życie wcale nie jest zbyt optymistyczna, ale na razie jakoś będzie.

Odstawiam talerz na stolik i chwytam za swój komputer. Strasznie się tu nudzę, lecz nic tak nie poradzę. Za to mam ciągły kontakt z Ethan'em. Nie powiedziałam mu jednak, że to je wybrałam, na pewno by tu przyjechał z pretensjami do swojego brata i to mogłoby się tragicznie skończyć. A ja na chwilę obecną mam dość złych rzeczy, które w ciągle się wydarzają.

Nagle drzwi do mojego pokoju gwałtownie się otwierają, a przez nie wchodzi Brandon. Kurwa od kiedy on wpada do mnie bez pukania.

- Rusz się księżniczko, bo nie możesz całymi dniami się wylegiwać, trzeba się wziąć do roboty - przymykam na chwilę oczy ze złości i chwyta talerz, a następnie wymijam tego kretyna i kieruję się prosto do kuchni. A tam wciskam naczynie do zmywarki. - Pośpiesz się, bo nie zamierzam na ciebie czekać.

- Lecę tylko po pistolet i inne buty i już możemy jechać. Idź do samochodu - mówię, a następnie lecę na górę do swojego pokoju po wspomniane rzeczy. A następnie szybko wracam, bo nie mam ochoty na kłótnie z Brandonem. Wystarczy, że sam jego widok mnie irytuje. - Co będziemy robić? - pytam jak już wyjeżdżamy na ulicę.

- Doglądać pewnej transakcji i trzeba poprzenosić trochę towaru - czeka mnie noszenie piętnasto lub dwudzesto kilowych kartonów przez kilka godzin. Jak wrócę to tak mnie będzie bolał kręgosłup. To, to już jest robienie na złość.

***
Tak jak przewidziałam boli mnie dosłownie każdy mięsień mojego ciała. Od razu rzucam się na swoje łóżko z zamiarem pójścia spać. Nie mam jednak takiej możliwości, bo znowu ktoś do mnie przychodzi. Kurwa, zacznę zamykać drzwi na klucz.

- Ili - to głos Nialla. - Harry chce byś jak najszybciej do niego przyszła.

Ledwo podnoszę głowę z poduszki.

- Jestem strasznie zmęczona. Powiedź mu, że źle się czuję i nie będzie dziś ze mnie żadnego pożytku.

- Przewidział to i uprzedził, że jak będziesz się sprzeciwiać to mam powiedzieć Brandonowi by cię siłą do niego zaciągnął - a, więc to tak coraz bardziej się na mnie mści, że to nie jego wybrałam, lecz ja jestem tylko mocniej utwierdzona w swojej poprzedniej decyzji. Harry nie jest dobrym materiałem na chłopaka.

- Okej - mówię i powoli wstaje. A następnie idę prosto do sypialni szefa. Skoro znów traktuje mnie jak normalnego pracownika to ja będę widzieć w nim jedynie szefa.

Pukam do drzwi, a gdy słyszę pozwolenie to wchodzę.

- Pan mnie wzywał, więc jestem.

- I dobrze, przestań się wydurniać i chodź do mnie, a ja ci pomasuje plecy, które z całą pewnością cię bolą - wyciąga rękę w moją stronę.

Ja jednak się nie ruszam.

- To nie należy do moich obowiązków. I jeśli to wszystko to już pójdę, bo jestem bardzo zmęczona - mówię obserwując coraz do większą złość na jego twarzy.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz