Pov Ilithyia- Proszę cię zjedz coś wreszcie - siedzę nad Ethan'em i próbuje w niego wmusić śniadanie. Widać po nim, że już kilka kilo schódł i jak dalej tak pójdzie to on nie da rady się podnieść z łóżka. Chociaż teraz też nie widziałam żeby chodził. A Harry mówił, że jemu także od paru dni odmawia posiłku. - Ty sam sobie robisz krzywdę - mówię z wyrzutem, bo mam nadzieję, że uda mi się przynajmniej wzbudzić w nim wyrzuty sumienia i zje choć trochę.
- Przecież i tak cię nie obchodzę. Jesteś tu tylko dlatego, bo boisz się Harry'ego - komunikuje smętnym tonem.
- Gdyby tak było to na pewno bym nie wróciła po dostaniu meila na temat twojego stanu zdrowia. Byłam tak daleko, że nawet twój brat nie zdołałby mnie odnaleźć. Może i na samym początku zaczęłam z tobą rozmowiać, bo takie było polecenie służbowe, ale jak już cię lepiej poznałam to nasz związek potraktowałam bardzo poważnie. A nasze rozstanie było spowodowane tym, że zaczęły mnie przerażać twoje plany. Nie czuję się jeszcze na siłach o się aż wiązać - mówię szczerze tak by nie miał nawet najmniejszych wątpliwości co do moich słów.
- Harry mówił, że doskonale kłamiesz - na chwilę przymykam oczy ze złości. Najpierw przedstawił mnie w jak najgorszym świetle, a teraz myśli, że dam radę go wyciągnąć z głębokiej depresji.
- A Harry ci wspominał, że przede wszystkim zmuszał mnie bym to z nim sypiała i to było główny powodem mojej ucieczki.
- Coś tam mówił, ale użył zupełnie innych słów - no tak, właśnie tego można było się po nim spodziewać. Przedstawił wszystko tak jak było jemu wygodnie.
- Jestem tu jedynie dla ciebie choć w każdej chwili mogę wylądować z kulką w głowie. Dla ciebie jednak warto - mówię, a następnie wychodzę by zostawić go samego. Musi sobie teraz wszystko przemyśleć i może wreszcie pójdzie po rozum do głowy.
***
Obecnie zajmuje jeden z pustych pokoi, uznałam, że lepiej będzie jak nie będę się znajdować w tym samym pokoju co Ethan. Nie mogę to ciągle atakować swoją obecnością. Harry'ego unikam jak tylko mogę, ale za to z Niall'em normalnie rozmowiam.O dziwo nawet przez krótką chwilę nie mam do mnie pretensji o ucieczkę. W końcu nie raz widział jak nasz szef się nade mną znęca.
Nagle drzwi do moje tymczasowego pokoju się otwierają, a przez nie wchodzi szef.
- Mojemu bratu się nie poprawiło - mówi do mnie z pretensją.
- Robię co w mojej mocy, ale ty zbyt dużo mu powiedziałeś.
- Nie było w tym ani jednego kłamstwa - on chyba naprawdę chcę się ze mną teraz skonfliktować.
- Tylko za bardzo niektóre rzeczy wyolbżymiłeś - odpowiadam mu.
- Lepiej zacznij się brać do roboty, bo jeśli okażesz się nie potrzebna to wtedy dostaniesz to na co zasługujesz - grozi, a następnie opuszcza pomieszczenie.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fanfiction- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...