79

1.3K 68 4
                                        


Pov Ilithyia

- Twoja odporność na ból jest wprost zadziwiająca - mówię do Harry'ego obserwując jak Harry niesie dość ciężki karton. Specjalnie postawiłam go tam wypełnionym po brzegi narkotykami. Waży ponad trzydzieści kilo.

Nagle stawia ten karton. Chyba zapomniał, że powinno go dalej boleć. Coraz bardziej jestem przekonana do tego co powiedział mi Ethan. On się w ogóle nie zachowuje jakby miał jakąś ranę. Wygina się tak, że już dawno powinny mu puścić szwy.

- Jestem bardzo silny skarbie - kolejny raz już nie chwyta tego kartonu. Tylko podchodzi do mnie. - Ale masz rację nie powinienem tego dźwigać.

- Za dwa dni masz jechać na zdjęcie szwów? Może tym razem będę ci towarzyszyć?

- Już mówiłem, że nie trzeba. Akurat wtedy bardziej przydasz się w domu - jak zwykle ma wymówkę. Ja jednak łatwo mu nie odpuszczę.

- Ta? A niby po co? Z tego co wiem to nie mamy wtedy nic ważnego do załatwienia. No chyba, że znowu zamierzasz mnie gdzieś wysłać, bo masz mnie za skończoną idiotke, której możesz wciskać wszelkie nawet najgłupsze bajeczki! - krzyczę, bo w innym sposób to on się nie przyzna. Musi sądzić, że ja już poznałam prawdę.

- Skąd wiesz? Niall ci powiedział? - czyli on także wiedział. Zamiast mi powiedzieć to pozwolił by Harry robił sobie ze mnie żarty. Jemu też tego nie zapomnę.

- Nie jest aż tak głupia by sama się nie domyśleć. Nie raz od ciebie oberwałam i wiem jak wtedy boli przy każdym ruchu, a ty byłeś taki chętny na seks. Masz ty w ogóle coś pod tym bandażem? - ma bardzo poważny wyraz twarzy. Bardziej spodziewałabym się skruchy, ale najwyraźniej jego na to nie stać.

- To nie jest nic poważnego, ale rana jest. Poza tym przestań robić tragedię. Oboje jesteśmy dorośli, żadne z nas nie jest bez winy, więc dobrze by było się wreszcie pogodzić.

- Okłamałeś mnie, a tak się nie robi - mówię z wyrzutem. Ilekroć się do niego przekonam to on robi coś takiego, że mam ochotę jak najszybciej stąd uciekać.

- Przestań już dramatyzować, nie masz do tego powodu, a jak ci już tak bardzo zależy to dostaniesz jakąś nagrodę. Lepsze stanowisko albo nowy samochód. Jedno słowa i dam ci to czego chcesz.

A ten jak zwykle próbuję mnie przekupić. Mam tego dość.

- Jest jedna rzecz, której pragnę.

- Co takiego?

- To żebyś raz na zawsze mi dał spokój. I nie odzywaj się więcej do mnie! - wrzeszczę, a następnie wychodzę. Idę prosto do swojego auta i wyjeżdżam.

***
Przyjeżdżam do pierwsze lepszego baru, który tylko mijam po drodze. Zamawiam sobie drinka i siadam na uboczu. Nie chcę z nikim rozmawiać, a jedynie zająć czymś mój umysł.

- Mogę się dosiąść? - odwracam głowę i widzę Louisa. Co on tu robi? Czemu postępuje tak nierozważnie?

- Nie, idź sobie - staram się mówić dosadnie tak by zrozumiał.

On jednak za nic ma moje słowa tylko siada obok mnie. Jakby nie było innych wolnych miejsc.

- Zawsze potrafiłem poprawić ci humor, pozwól, że znowu to zrobię.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz