Pov IlithyiaDo tej pory wykonywałam wszelkie rozkazy Harry'ego. Żadnego nie podważałam, ale teraz nie mogę już tego zrobić. On za bardzo miesza się do mojego życia, a do tego już dopuścić nie mogę.
- Znajdź dla swojego brata inną dziewczynę, bo ja się na to nie piszę. Co mogłam to zrobiłam, więc ode mnie nie oczekuj - mówię pewnym głosem. Może mi grozić, ale ja i tak się nie ugnę. Jeszcze trochę, a będę musiała się z nim ożenić. Po moim trupie.
- Ja cię nie pytam o zdanie. Masz to zrobić! - wkurza się. Niech sobie krzyczy, ja i tak swojego zdania nie zmienię.
- Już powiedziałam, że nie. A teraz wyjdź, bo chcę się przebrać. Wychodzę - potrzebuje się spotkać z Louis'em. Tylko przy nim dam radę się w miarę uspokoić. Coraz bardziej mam dość tego domu i jak dalej tak pójdzie to zacznę się zastanawiać czy nie ma sposobu na opuszczenie pracy. Jeszcze nigdy o tym nie myślałam, ale jeśli dalej będę zmuszana do związku z Ethan'em to nie będzie innego wyjścia.
- Nigdzie nie pójdziesz. Ostatnio coraz bardziej ze mną pogrywasz co zaczyna mi się bardzo nie podobać - chwyta mnie za ramię i przyciąga do siebie. Uwielbiam cię Ilithyio, ale mój brat jest dla mnie ogromnie ważny. A widziałem jak on zareagował i nie chcę by zrobił jakaś głupotę. Oboje musimy się poświęcić.
- Akurat to ja się najbardziej z nas wszystkich poświęcam. Najpierw spełniam wszystkie twoje zachcianki, a później jeszcze każesz mi być ze swoim bratem i dodatkowo sypiać z tobą.
- Przecież to lubisz. Jesteś najlepszą dziwką jaką tylko znam. Ethan sam nie dałby rady cię zaspokoić, więc mu pomagam. Lepiej żebym to ja cię pieprzył niż miałabyś znaleźć sobie kogoś na boku - a żeby tylko wiedział iż to Louis jest tym, którego pragnę najbardziej. Mam ochotę mu to wykrzyczeć prosto w twarz, ale gryzę się w język. To na razie jest zbyt niebezpieczne.
- Skoro ci nie odpowiadam to daj mi wreszcie spokój.
- Nic takiego nie powiedziałem, masz tylko przestać mi sprzeciwiać, bądź bardziej uległa. Taka jak na samym początku - czyli znowu postanowił mnie zniewolić. Już nigdy się na coś takiego nie zgodzę.
Wyrywam się z jego uścisku i robię kilka kroków w tył.
- Jeśli tego ode mnie oczekujesz to możesz już mnie wyrzucić albo zastrzelić - wciągam na nogi buty i chwytam za torebkę. Jak najszybciej muszę stąd wyjść.
- Jak zaraz nie porzucisz tego głupiego pomysłu by wyjść to za chwilę nie dasz rady podnieść się z podłogi. A wiesz, że potrafię - oczywiście, że tak. Nie raz nie mogłam przez niego chodzić.
A z tego co wiem to jesteśmy sami w domu. Chociaż to mi daje nowe możliwości.
- Jeśli cię poproszę to dasz mi spokój? Jedynie tego pragnę, będę pracować najlepiej jak tylko umiem.
- Zapomnij. Twoje życie już należy do mnie - te słowa działają na mnie jak płachta na byka. Ogarnia mnie wielka wściekłość. Wyciągam pistolet i do niego strzelam. Trafiam go tam gdzie chciałam czyli nogę.
- Coś ty zrobiła idiotko?! - wrzeszczy po tym jak upada.
- Zaczęłam wreszcie myśleć o sobie - mówi i następnie wychodzę.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fiksi Penggemar- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...