Pov Harry- Już wolę kulkę w kolano albo ramię niż kolejne jeżdzenie z nią na zakupy! - krzyczy Theo. Dopiero co wrócił z Ilithyią z zakupów. Wiem, że ona czasem bywa wredna, ale dla niego akurat przeważnie była miła, więc w ogóle go nie rozumiem.
- Wytłumacz mi na spokojnie co się tam stało - mówię spokojnym i opanowanym tonem. Jak ja zacznę się na niego wydzierać to niczego się nie dowiem. Mam nadzieję, że zaraz nie wlorczy tu Ilithyia z jakimiś pretensjami.
- Już to, że odwiedziliśmy setki sklepów to nie wspominam, lecz później poszliśmy do jej kosmetyczki. Myślałem, że posiedzę sobie i poczekam, ale nie. Ona kazała zabrać mnie na depilację i to cholernym woskiem! Sponiewierali mnie praktycznie całego. Jedynie w miejscach intymnych moje błagania dały efekt - coś mi mówiło, że zbyt szybko się zgodziła na obecność Theo. Postanowiła sama się go pozbyć.
- Naprawdę nie sądziłem, że do czegoś takiego się posunie. W nagrodę masz dwa dni wolnego u wysoką premie, a teraz możesz odejść - komunikuje mu, a on już bez słowa opuszcza mój gabinet.
Muszę znaleźć kogoś innego kto będzie pilnował Ilithyii.
***
- Za co ja im wszystkim płacę - mówię sam do sobie idąc do drzwi. Zatrudniam tyle osób, a nikt nawet nie pomyśli o tym by pofatygować się i to zrobić.Otwieram drzwi i widzę Jenny. Co ona tu robi? Przecież po nią nie dzwoniłem. Czyżby już jej brakowało klientów.
- Co ty tu robisz? - pytam nie wpuszczając jej do środka. Jakby ją Ilithyia zobaczyła to by się wściekła. Nie raz mi mówiła wprost, że nie znosi tej dziwki.
- Tylko, że ja mam bardzo ważną sprawę - pokazuje na swój brzuch. I dopiero teraz zauważam, że jest w ciąży. Na oko to jakiś piąty lub szósty miesiąc.
Oby nie moje. Nie mam na razie ochoty na dzieciaka i to jeszcze z tą dziwką.
- Nasz syn jest bardzo istotny - mówi i wchodzi do środka. Chwytam ją za ramię i ciągnę do mojego gabinetu. Lepiej by zbyt wiele osób jej nie widziało. - Uważaj trochę.
Nie zwracam na nią uwagi tylko wpycham ją do pomieszczenia.
- Miałaś się do jasnej cholery zabezpieczać! - warczę w jej stronę. - Zapewniałaś mnie, że wszystko masz pod kontrolą, więc to już nie jest mój problem. A poza tym czemu tak późno mnie o tym informujesz? Wcześniej by jeszcze mogło się coś z tym zrobić.
Teraz to już chyba nie da się tego usunąć. Kurwa, i to w takim czasie gdy Ilithyia tylko czeka na powód by ode mnie odejść.
- Ja w odróżnieniu od ciebie nigdy nie zabiłabym swojego dziecka - jej głos aż ocieka pretensją. Zbytnio mnie to nie interesuje.
- To weź i sobie je wychwuj. Jak będzie ci bardzo zależeć to mogę na nie płacić, ale niczego więcej ode mnie oczekuj i wyjdź już stąd. Nie chcę cię już nigdy tu widzieć.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fanfiction- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...