Pov IlithyiaEthan ciągle do mnie wydzwania. Żałuję, że włożyłam do telefonu tę kartę, do której ma on numer. Wolałam nie kupować nowej by Harry nie miał możliwości namierzenia mnie. A w tym małym tanim hotelu nawet nie przyjdzie mu do głowy mnie szukać. A Styles musiał najwidoczniej już poinformować o moim zniknięciu swojego brata, bo inaczej nie przyszłoby mu nawet do głowy by używać tego numeru.
Po piątym połączeniu postanawiam wreszcie odebrać.
- Hej - witam się z nim, bo nie mam pojęcia jak inaczej zacząć. Dawno się nie widzieliśmy.
- Część skarbie, już wiem, że udało ci się uciec od mojego podłego brata - nawet przez głośnik daje mi się poznać, że ma bardzo zmęczony głos. Oby bardzo się nie zaniedbywał. - Proszę, przyjdź do mnie, nie zamierzam cię do niczego zmuszać, a jedynie porozmawiać.
- To spotkajmy się na jakimś neutralnym gruncie, sądzę, że twój dom jest pod obserwacją, a jak będziesz próbował ich zgubić to na mieście będzie ci łatwiej - wiem, że Ethan świadomie by mnie nie wystawił na odstrzał, ale Harry mógł przewidzieć, że się z nim skontaktuje.
- Wybacz, ale ja nie dam rady ruszyć się z miejsca. Harry tak mi przywalił, że dalej kręci mi się w głowie - cholera, to Harry posunął się do pobicia swojego brata. Przecież on nawet przez te nieporozumienia zawsze dbał o jego zdrowie. A teraz tak po prostu mu przyłożył. Czyli wściekł się dużo bardziej niż na początku się tego spodziewałam.
- Dobrze, przyjdę do ciebie, ale najpierw się rozejrzyj i jeśli tylko zobaczysz coś dziwnego to od razu do mnie dzwoń - to pozostaje mi tylko wierzyć w szczęści, że Harry zdecydował się szukać gdzieś indziej.
- Już to zrobiłam, ale zaraz zrobię to jeszcze raz.
***
Do domu Ethana podjeżdżam taksówką, bo mój samochód byłby bardzo łatwy do rozpoznania. Do domu wchodzę też bez problemu, bo zostawił on dla mnie otwarte drzwi. Po wejściu jednak przekręcam zamek tak dla pewności. Ostrożności nigdy nie za wiele.Wchodzę do salonu i widzę go siedzącego na fotelu. Przykłada sobie też lód do łuku brwiowego. Widać tam także zaschniętą krew.
- Nie miał prawa cię tak potraktować - mówię i się do niego zbliżam. - Jesteś jego bratem.
- Owszem, ale on mnie dobrze traktował tylko wtedy gdy byłem chory i było mnie mu mnie po prostu żal.
- Przy głębszym poznaniu ty okazałeś się cudownym człowiekiem chociaż na samym początku nie zrobiłeś na mnie dobrego wrażenia - oboje śmiejemy się na moje słowa. - Jesteś dużo lepszy od swojego brata.
- Ale to jego wolisz - mówi ponuro.
- Harry kręci mnie pod względem fizycznym, ale chyba nic poza tym. On życzy śmierci własnemu dziecku, które zrobił pewnej dziwce. Sama nie jestem święta, ale nie chcę być z kimś takim.
- Rozumiem. Wiedz, że na zawsze będę na ciebie czekał. Kocham cie i to nigdy się nie zmieni.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fiksyen Peminat- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...