53

1.6K 73 9
                                    


Pov Ilithyia

Gwałtownie zeskazuje z łóżka i zaczynam się ubierać. Nie mogę pozwolić by Ethan mnie tak zobaczył. To już nie chodzi o to co by sobie o mnie pomyślał tylko jak strasznie by się poczuł. A dziś miał już wystarczająco nerwów i wszystko zapowiada, że jeszcze się one nie skończyły.

- Wolniej, bo się zaraz przewrócisz - mówi Harry obserwując mnie. On za to nie wstaje nawet z łóżka. - On tu nie wejdzie dopóki ja nie dam takiej dyspozycji.

Mimo wszystko ciągle słyszę krzyki z korytarza. Długo nie utrzymają Ethana.

- Lepiej się pośpiesz - radzę mu, bo ja jestem już całkowicie ubrana. - I bałagam cię nic mu nie mów na nasz temat. I najlepiej spróbuj to załatwić jakoś delikatnie - mówię chociaż nie mam pojęcia czy on zna znaczenie tego słowa.

- Bądź o to spokojna, w końcu to mój brat. Zależy mi na tym by nie cierpiał - powoli zaczyna się ubierać. Jak na moje oko robi to zbyt wolno. A jak już kończy to podchodzi do drzwi i je otwiera. - Możecie go wpuścić.

Po chwili już Ethan wkracza do pokoju, po jego wyrazie twarzy wnioskuję, że jest wściekły.

- Czy ty nie masz nic lepszego do roboty niż niszczenie mojego życia! - wrzeszczy. - Jak tylko coś zaczyna się układać to ty robisz wszystko bylebym nie mógł zaznać szczęścia! Pozwól mi wreszcie z nią wyjechać o nic innego nie poproszę cię już nigdy.

Brunet ma wręcz błagalny wzrok. Może i łączy mnie z Harrym większe porządnie, ale z Ethan'em też nie byłam jakoś bardzo nieszczęśliwa. A przy okazji nie dręczyły by mnie ciągle wyrzuty sumienia przez to, że złamałam mu serce chociaż na to nie zasłużył.

- Nie - Harry odpowiada krótko głosem nie znoszącym sprzeciwu, lecz to nie działa na niebieskookiego.

- Ili proszę coś mu powiedź. To nie może się tak skończyć, my musimy ze sobą być - jego głos jest coraz cichszy i słabszy. Nie podoba mi się to.

- Może chodź napijemy się czegoś i trochę ochłoniesz - nalegam, bo już po nim widać, że źle się czuję. On jednak nic mi nie odpowiada tylko po chwili upada nieprzytomny na podłogę.

Szybko do niego podbiegam.

- Harry zrób coś!

***
- To wszystko jest naszą winą - mówię do Harry'ego jak chodzę w kółko po szpitalnym korytarzu. Oby tylko nic poważnego mu się nie stało.

- Wcale nie - odpowiada siedząc na krześle. - Ostatnio na złość mi prawie nic nie jadł i teraz takie są tego konsekwencje. Dostanie kroplówkę i będzie dobrze.

Nie rozumiem jak on może być taki spokojny. Mi ciągle serce wali z nerwów.

- A jak to coś poważniejszego? - napiłabym się kawy, ale ciśnienie mam już chyba z dwieście, więc lepiej nie.

- Sądzę, że on znowu chce zwrócić na siebie uwagę i wtedy zrobię to co on będzie chciał. Ty razem jednak tak nie będzie.

Jak się postaracie i będą konkretne komentarze to następny dodam jeszcze dziś.

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz