45

1.6K 72 5
                                        


Pov Ilithyia

- Harry chciał bym do niego przyszła, więc na pewno rano będzie wściekły - mówię do Ethana opierając swoją głowę o jego tors. On mnie też przytula.

- Nie musisz się tym martwić, jutro już nas tu nie będzie. Mam nadzieję, że tym razem dasz się namówić by wyjechać stąd jak najdalej się tylko da. Mój brat nie działa pozytywnie na nasz związek

- Okej, zgadzam się na wszystko byle tylko być z daleko od Harry'ego - z dwojga złego to już wolę Ethana. Po nim to przynajmniej wiem czego mogę się spodziewać. A z Harrym Stylesem nie mam pojęcia co mnie może czekać. Muszę wreszcie zacząć myśleć o przyszłości.

Nagle drzwi do pokoju zostają gwałtownie otwarte i do pomieszczenia wchodzą dwaj pracownicy Harry'ego. To nie wróży nic dobrego.

- Co wy do cholery tu wyprawiacie! - Ethan podnosi głos. Nieźle go wkurzyli. - W tej chwili macie wyjść!

- Dobrze, ale Ilithyia idzie ze nami. Taki jest rozkaz i nie podlega to żadnej dyskusji - mówi Brandon. Dobrze go znam i wiem doskonale, że jeśli on ma takie polecenie to je wykona. Poza tym nigdy za mną nie przepadał. A teraz ma okazję mi dopiec, oczywiście, że ją wykorzysta.

- Sama do niego trafię, możecie już odejść - podnoszę się. Mogłam trochę lepiej przemyśleć i jednak pójść do Harry'ego. Jak głupia postanowiłam zrobić mu na złość i teraz poniosę tego konsekwencje. Szkoda tylko, że Ethan musi na to wszystko patrzeć.

- Tylko, że rozkaz był zupełnie inny - komunikuje mi Andy, a następnie chwyta mnie za ramię i bardzo brutalnie wyciąga mnie z pokoju i ciągnie mnie w dobrze znanym mi kierunku.

Teraz to naprawdę mi się oberwie.

Wchodzą do sypialni szefa bez żadnego pukania co akurat jest dziwne. Z tego co ja wiem to nigdy sobie na coś takiego nie pozwolili. A Harry siedzi sobie tak po prostu w fotelu w dobrym humorze. Coś mi mówi, że nawet mu się spodobało to, że nie przyszłam i teraz ma prawo i okazję żeby mnie ukarać.

- Możecie już odejść - mówi do swoich pracowników, a oni wykonują zadanie, ale zaraz po nich przychodzi Ethan.

- Jakim prawem tak traktujesz moją dziewczynę! - krzyczy czarnowłosy. Oby on też za mnie nie oberwał.

- Póki tu jesteście to ona jest moim pracownikiem. A to znaczy, że mogę z nią robić co tylko chcę.

- Skoro tak to jeszcze dziś stąd wyjeżdżamy. Nie pozwolę ci skrzywdzić Ilithyii - Ethan staje pomiędzy mną, a swoim bratem. To bardzo miłe, że mnie broni, ale nie chcę by przeze mnie oberwał.

- To może zrobimy tak - zaczyna Harry, pewny swego. Widzę to po jego twarzy. - Dziś Ilithyia zostaje ze mną i mogę z nią zrobić co tylko będę chciał, a w zamian jutro możecie sobie jechać, ale jeżeli nadal będziesz mi się sprzeciwiał to jutro wyjedziesz, lecz zupełnie sam, bo ona nigdzie się stąd nie ruszy, a już na pewno nie żywa - uśmiecha się wiedząc co sama wybiorę.

Przecież nie mam innego wyjścia niż teraz wziąć jego całą złość na siebie. To będzie bardzo długa noc.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz