Pov Ilithyia- Dobrze już wyglądasz - zręcznie kłamie, bo Louis nadal jest mocno blady. Chociaż teraz już nie ma tych sinych ust. Na szczęście jednak widać, że powoli dochodzi do siebie, ale jeszcze trochę to musi potrwać.
- Powinienem już dawno wrócić do roboty. Wiem, że on tylko czeka na to by mi się noga powineła. Ja jednak do tego nie dopuszczę. Dziś i jutro dam sobie spokój, ale od czwartku wracam - no teraz to on już mocno przesadza. On ledwo daje rade sam dojść do łazienki, więc nie ma mowy by wrócił do swoich zajęć. To by się dla niego mogło tragicznie skończyć.
- Nawet o tym nie myśl. Miesiąc to minimum. A jak będzie trzeba to ja mogę trochę popracować za ciebie. Nie mam z tym problemu.
- Ale ja tak. Już od dawna jestem dorosły i muszę sobie radzić, bo inaczej on wypierdoli mnie z roboty, a na odchodne zarobię kulkę w łeb. Ostatnio widzę, że on ma na to ochotę - z przykrością muszę stwierdzić, że ma rację. Boję się też, że Louis ucierpi także przez to, że go odwiedzam. Lecz ja jednak nie mogę dać się tak zastraszać.
- Nie pozwolę na coś takiego, jak ty będziesz musiał odejść to ja też zrezygnuje.
- Przecież wiesz, że to nie możliwe. Z tej roboty można odejść, ale tylko na cmentarz. A ja ci na coś takiego nie pozwolę.
Chcę mu coś odpowiedzieć, ale przerywa mi dzwonek mojej komórki. Wyciągam ją z kieszeni i spoglądam na wyświetlacz.
Od szef:
Masz w tej chwili do moje przyjść!A ten jak zwykle miły. Już chyba bardziej go lubiłam jak nie łączył nasz żaden seks. Niepotrzebnie wtedy poszłam do jego sypialni, nie zmuszał mnie, dał mi wolną rękę.
- Muszę już lecieć, bo znowu czegoś ode mnie chce. Jak tylko będę wolna to od razu wracam - mówię i daje mu szybkiego buziaka w usta, a następnie wstaje i wychodzę. Idę prosto do gabinetu Pana Stylesa. Tym razem pukam, bo po jego wiadomości widać, że ma bardzo podły humor.
- Wejść! - wrzeszczy, a ja szybko wchodzę do pomieszczenia.
- Chciałeś mnie widzieć - nie nazywam go panem, ale mam spuszczony wzrok żeby go nie prowokować. Chyba ten jego braciszek nieźle mu napsuł krwi, lecz mnie to nie dziwi, bo właśnie na takiego wyglądał.
- Tak, bo mam do ciebie prośbę, a rzeczywiście to jest rozkaz. Spotkałaś dziś mojego brata? - czemu schodzimy na jego temat. Oby to nie znaczyło, że mam z nim współpracować. Czemuś takiemu to nawet ja nie podołam.
- Tak.
- Jesteś bystra, więc już pewnie zauważyłaś, że wpadłaś mu w oko - nie dało się czegoś takiego nie zobaczyć. Tylko jaki to ma związek ze sprawą. - I znam cię bardzo dobrze to wiem, że ci się uda przekonać go, że on także ci się bardzo podoba. I masz być w tym bardzo przekonywująca.
Cholera o co w tym chodzi?
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze dotyczące fabuły i rozdziału to dodam następny.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fanfiction- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...