62

1.5K 76 7
                                        


Pov Ilithyia

- Mam ochotę na loda, przywieź mi - mówię do Brandona. Theo zrezygnował, więc Harry by zrobić mi na złość kazał by to teraz ten nadęty idiota spędzał ze mną czas. Jednak jego też się pozbędę to tylko kwestia czasu.

- Jakiego?

- Pojedź do mojej ulubionej kawiarni La Rossa i tam mi kup dwie gałki truskawkowe tylko mają być w wafelku. I oczywiście nie zjem roztopionych - nie ukrywam uśmiechu na mojej twarz, bo z radością obserwuję jak na twarzy Brandona pojawia się wściekłość. Jest mniej cierpliwy niż się spodziewałam. Czyli będzie mi łatwiej.

- A nie możesz ruszyć wraz ze mną tego swojego tyłka i zjeść sobie na miejscu tego loda, albo po drodze jakbyś nie chciała siedzieć w tej cholernej kawiarni.

- Tylko, że ja nie mam ochoty ruszać się z domu - mówię i kładę nogi na stoliku. Dręczenie go sprawia mi ogromną satysfakcję. On bez skrupułów wyciągnął mnie od Ethana i zaprowadził do Harry'ego.

- Specjalnie to robisz? - pyta wprost. Po nim sądziłam, że dłużej mu to zajmie.

- Oczywiście, nie potrzebuje by ktoś za mną krok w krok chodził, a poza tym ciebie nie znoszę i dobrze wiesz dlaczego, więc dobrze ci radzę zrezygnuj, bo i tak cię do tego zmuszę, ale możesz wtedy ponieść konsekwencje i to dość przykre.

- Przestań mi grozić, bo się ciebie nie boję, a teraz poczekaj, bo ja jadę po tego twojego loda - mówi, a następnie wychodzi. Ten idiota naprawdę sądzi, że da sobie ze mną radę. O nie. Już ja się go pozbędę i to nie potrwa dłużej niż kilka dni.

Włączam telewizor i czekam aż wróci ten kreatyn by rzucić mu tym pieprzonym lodem w twarz, a późnej zażyczę sobie by pojechał mi po coś innego. Jakąś czekoladę albo coś podobnego.

- Gdzie jest Brandon? - podchodzi do mnie Harry, a ja i tak nie odrywam wzroku od ekranu.

- Pojechał mi po loda - mówię i zmieniam kanał. Cholera, czemu tu nie ma nic ciekawego do oglądania.

- Po loda? - pyta wyraźnie zdziwiony. - To już skończyły ci się pomysły jakby to go zadręczać, że wymyśliłaś takie głupstwo? On nie zrezygnuje, bo wie, że wtedy oberwie ode mnie, a tego boi się bardziej od ciebie - zajmuje miejsce obok mnie i kładzie swoją dłoń na moim kolanie.

- To jeszcze mnie nie znasz - wyrywa mi się chociaż miałam się nie zdradzać z swoim planem, ale to nic. I tak będę robić to co sobie postanowiłam.

- Wiem, że jesteś bezwzględna, ale mogłabyś wziąć pod uwagę to, że ja nie robię ci na złość tylko dbam o twoje bezpieczeństwo. Nigdy nie wiadomo co może mojemu bratu strzelić do głowy - strasząc mnie Ethan'em on po prostu się ośmiesza. Brunet jest najłagodniejszym facetem jakiego znam.

- Do tej pory sobie radziłam - strącam jego dłoń.

- Owszem, ale to co innego. A poza tym to sądzę, że powinnaś przeprosić Theo. To co mu zrobiłaś było bardzo podłe - no przyznaję, że Theo nie zasłużył na takie traktowanie, ale sądziłam, że jak on zrezygnuje to Harry sobie da spokój z tym by ktoś krok w krok za mną chodził, niestety pomyliłam się.

- I tak miałam z nim porozmawiać.

- Już jestem - nagle pojawia się Brandon. Nie było go zaledwie piętnaście minut. Kurwa, jest za wcześniej. - Proszę - podaje mi tego loda. Wygląda dobrze.

- Jaki to smak?

- Truskawkowy taki jak chciałaś.

- Nie chciałam poziomkowy, więc teraz ruszysz się i przywieziesz mi taki jaki chciałam - podaje Harry'emu tego loda. Niech on też lepiej przemyśli ten nasz związek.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz