Pov IlithyiaGdybym teraz miała przy sobie pistolet to bez najmnieszych skrupułów znowu strzeliłabym do Harry'ego. Oczywiście bym go nie zamordowała, bo mimo wszystkiego co zrobił dalej darzę go uczuciem. Chociaż zawsze twardo stąpałam po ziemi to teraz jak ostatnia idiotka kocham kogoś kto nie potrafi przestać mnie krzywdzić.
- Ile to jeszcze razy będziesz mnie do siebie zabierał wbrew mojej woli? Już od dłuższego czasu dla ciebie nie pracuję, więc nie muszę z tobą mieszkać - mówię mu podczas jazdy. Nie mam zamiaru błagać go o litość, jeśli ma takie życzenie to niech mnie zabije i będę miała wreszcie spokój.
- A moje uczucia to się nie liczą? Uciekłaś ode mnie chociaż między nami dobrze się układało. Gdybyś została to już byś wiedziała, że Jenny nosi nie moje dziecko. Sądzę, że próbowała mnie w to w robić tylko po to bym do końca życia ją utrzymywał.
- Nie to miałam ci za złe, nigdy nie podejrzewałam cię nawet, że jesteś mi wierny. Chodziło mi o to, że mnie okłamywałeś, myślałam, że jesteśmy ze sobą szczerzy - opieram głowę o szybę. Chcę jak najszybciej być już na miejscu i mieć to co najgorsze za sobą.
- Wolałem ci zaoszczędzić niesprawdzonych informacji, to jednak nie zmienia faktu, że wskoczyłaś do łóżka mojemu bratu i to pewnie jeszcze tego samego dnia. To ty zachowałaś się jak dziecko, zamiast normalnie ze mną porozmawiać to ty uciekasz! - ostatnie zdanie mówi z wyraźna pretensją. Zachowuje się tak jakby z nim można było normalnie porozmawiać. Jak on już wbije sobie coś do głowy to nic mu tego nie wyciągnie.
Resztę drogi spędzamy już w milczeniu, a jak jesteśmy już na miejscu to bez zbędnych słów opuszczam auto i idę do domu. W środku od razu kieruję się do sypialni Harry'ego. Podejrzewam, że właśnie tam będzie chciał mnie widzieć.
Otwieram drzwi i zauważam, że w pokoju panuje kompletny bałagan. Ile razy on zostaje sam to nawet ubrań nie może po sobie sprzątnąć.
- Wyżyj się i miejmy to już za sobą - informuje go, a następnie siadam na brzegu łóżka.
- Powiedź mi lepiej w jaki sposób mam wyrzucić ci mojego brata z głowy. Wiem, że sam popełniłem błąd zmuszając cię być się z nim związała, ale czasu już cofnąć się nie da. Nic ci nie zrobię o ile ty mi obiecasz, że już nigdy nawet nie spojrzysz na Ethana.
Łatwo by było wypowiedzieć te słowa i mieć spokój, lecz ja nie mogę tego zrobić. Jestem pewna, że w najbliższych dniach się z nim skontaktuje. I nie zamierzam się tego wypierać.
- Przyłóż mi i będzie po sprawie - jego twarz tężeje, nie spodziewał się usłyszeć ode mnie tych słów.
- Dobrze, sama tego chciałaś - mówi, bierze zamach i uderza mnie z taką siłą, że upadam na podłogę. To jeszcze nie koniec.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fanfiction- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...