68

1.4K 64 5
                                        


Pov Harry

Wychodzę z prywatnego laboratorium z listem w ręku. Podczas badań kontrolnych Jenny zleciłem też testy DNA płodu. Ona o niczym nie miała pojęcia, bo jestem pewny, że byłaby przeciwna tym badaniom. Wsiadam do samochodu i otwieram kopertę. Wczytuje się w zawartość kartki i już wiem, że na dziewięćdziesiąt dziewięć procent nie jestem ojcem tego dzieciaka.

Mój związek z Ilithyią rozwalił się przez kłamstwo tej kretynki. Ja tego tak nie zostawię, ona odpowie za to, że rozwaliła mi życie.

Od razu jadę do mieszkania Jenny. Mam ochotę ją rozerwać na strzępy. I nie wykluczone, że to zrobię.

Wpadam do jej mieszkania bez żadnego problemu, dobrze, że nie zamknęła drzwi na klucz. To jedynie jest dla mnie ułatwieniem. Ona siedzi sobie przed telewizorem. Widocznie nie ma nic lepszego do roboty poza oczywiście psuciem mi nerwów.

- Powinieneś tu zapukać - Jeszcze mnie poucza. Ona naprawdę coraz bardziej pogarsza swoją sytuację. - Mam nadzieję, że przyszedłeś mnie przeprosić za to jak ostatnio wyrzuciłeś mnie z domu.

- Należało ci się. Jestem tu jednak z innego powodu - rzucam jej ten papier. Ona na niego zerka. - Ty naprawdę sądziłaś, że to nie wyjdzie na jaw. I całe życie będę się zajmował twoim bochorem, bo pewnie sama nie masz pojęcia kto ci to zrobił - wskazuje na jej brzuch.

- Przysięgam, że nie miałam o tym pojecia. Byłam przekona, że to twój syn - może bym i jej uwierzył, ale ja z doświadczenia wiem, że dziwkom nie można ufać.

- Nie interesuje mnie to. Na razie cię nie zabiję choć powinienem, ale to by było dla ciebie zbyt łaskawe. Teraz każdego dnia będziesz się bała tego co dla ciebie zaplanowałem, a możesz być pewien, że odpowiesz za to iż Ilithyia mnie zostawiła. Tak cię załatwię, że sama będziesz błagać o śmierć - straszę ją, a następnie opuszczam jej mieszkanie. Nie zamierzam już tu nigdy wracać, bo zabicie jej zlecę najpewniej Brandon'owi, który teraz stara się jak tylko może bym darował jej to, że nie dopilnował Ilithyii.

Jak wrócę do domu to napiszę e - maila do Ilithyii i poinformuję ją, że to dziecko nie jest moje. Zapewnie ją też, że jej powrót do mnie nie będzie się równał z żadnymi konsekwencjami.

Lecz będę musiał ją nauczyć, że ode mnie się nie ucieka.

Pov Ilithyia

Wciągam blachę z rogalikami z piekarnika, które o dziwo wyglądają dobrze. Odkładam blachę na blat i ściągam rękawice, a następnie próbuję tych rogalików z nadzieniem kajmaku o smaku krówki.

Kurczę, naprawdę wyszły mi dobre.

- Ethan - wołam go. Nic mu nie mówiłam, bo szczerze to sądziłam, że wszystkie pojadą do kosza.

- Co jest? - pyta jak wszedł do kuchni.

- Upiekłam rogaliki, są nawet zjadliwe - podchodzi i bierze jednego.

- Są super, ja nawet nie potrafię takich dobrych zrobić - uśmiecham się na jego komplement. Przeważnie to on dla nas gotuję. - Pomyślałem, że może byśmy gdzieś wreszcie wyszli. Oczywiście nie tutaj tylko pojedziemy dalej. Widzę, że masz już dość tego siedzenia w domu.

- To doskonały pomysł.

Zapraszam na moje nowe opowiadanie Walcz o mnie, które zastąpiło Spełnione pragnienia.

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz