Pov Ilithyia- Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego czego ode mnie oczekujesz? Jeśli coś pójdzie nie tak to on zamorduje mnie, a także resztę naszej rodziny. Spróbuj sama odejść, a później wróć do domu - tylko żeby to było takie proste.
- On mi na to nie pozwala. I to wcale nie chodzi o pracę. On traktuje mnie tak jak swoją prywatną rzecz, ja dłużej tego nie wytrzymam - mój głos nabiera płaczliwego tonu. Nie robię tego specjalnie, a po prostu nie umiem tego powstrzymać.
- To nie jest rozmowa na telefon, w południe ci wyślę gdzie i kiedy się spotkamy. Postaram ci się pomóc - mówi, a następnie kończy połączenie. Chociaż jak byliśmy młodsi to w ogóle nie potrafiliśmy się dogadać to teraz mi nie odmówił. Mam nadzieję, że uda mi się stąd uciec.
Nie kładę się już spać, po prostu idę do kuchni i tam robię sobie mocniejszą kawę. I ciągle spoglądam na komórkę patrząc czy Jason nie przysłał mi wiadomości.
I po jedenstej tak się dzieje. Mój brat proponuję mi spotkanie dziś o czternstej w kawiarni w centrum. To dość szybko biorąc pod uwagę, że dzieli nas ponad trzysta pięćdziesiąt kilometrów. Dla mnie to jednak dobrze.
- Będę musiała zaraz gdzieś wyjść, powiedź o tym Harry'emu - mówię do Nialla, bo akurat on pierwszy się tu napatoczył.
- Tylko to niemożliwe. Masz zakaz opuszczania domu nawet z Brandonem - po minie Nialla wiem, że on w ogóle nie żartuje.
A ja muszę coś szybko z tym zrobić, bo Jason drugi raz nie poświęci swojego czasu i tu nie przyjdzie. Pomyśli sobie, że z niego zażartowałam i przestanie jeszcze ode mnie odbierać połączenia.
Nie tracąc, więc czasu biegnę do gabinetu Harry'ego, bo z tego co słyszałam to on ma dziś coś do zrobienia. Nie bawię się też w pukanie. Po wejściu przeze mnie do pomieszczenia on odrywa wzrok os ekranu komputera.
- Co cię sprowadza Ilithyio?
- Niall mi powiedział, że podobno nie mogę opuszczać tego domu. Chcę wiedzieć czemu i prosić cię byś mi pozwolił dziś wyjść. I to samej - To wręcz upokorzające, że muszę błagać o coś takiego. Lecz zbyt bardzo mi zależy na tym spotkaniu, że muszę się powstrzymać od kąśliwych uwag.
- Nie ma takie opcji, wracaj do swojego pokoju, a najlepiej do mojego - mówi i powraca do zajęcia. Ja jednak nie zamierzam się tak łatwo poddać.
- Czemu? Nie zrobiłam nic złego.
- Ale nikt mi nie zagwarantuje, że nie polecisz do mojego brata. I znowu wpadniecie na głupi pomysł jakieś ucieczki. A ja nie mam zamiaru znowu gdzieś cię poszukiwać.
Zbliżam się do niego i opieram dłonie o jego biurko.
- Nie proszę o wiele, chcę jedynie na chwilę wyjść, wczoraj zrobiłeś z moim ciałem wszystko co chciałeś. Oczekuje, że pozwolisz mi na trochę wyjść na miasto, potrzebuję się przewietrzyć, nic więcej.
Znowu na mnie spogląda.
- Prościej będzie jak oboje zaczniemy być dla siebie mili - muszę uśpić jego czujność. Tak będzie prościej.
- Ja już byłem dla ciebie bardzo miły i jak to się skończyło?
Zobaczę się z Jasonem choćby miała tu kogoś zastrzelić.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fiksi Penggemar- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...