59

1.5K 87 11
                                        


Pov Ilithyia

Wciągam na siebie bluzkę i biegnę na dół. Nie jestem pewna co tam mogę zastać, ale liczę na to, że żadnemu nic się nie stało. Przecież pistolet mógł sam wystrzelić. Chociaż kogo ja chcę oszukać przecież Harry przyszedł w samych bokserekach, więc na pewno nie miał przy sobie broni, a co do Ethana to nie jestem pewna.

Jestem już na miejscu i mogę odetchnąć z ulgą. Na podłodze widzę jakiegoś nieznajomego mężczyznę, a na jego brzuchu znajduje się plama krwi. Jest tu także Niall, więc ten facet to jakiś wróg Harry'ego.

- Mało co zawału przez was nie dostałam! - krzyczę na nich. Podchodzę do tego mężczyzny i już widzę, że jest martwy. Nie jest mi go szkoda, bo pewnie sobie na to zasłużył. Nie zamierzam się nad tym roztrząsać.

- Myślałaś, że mnie zabił? - pyta Ethan, a ja nic nie odpowiadam. - Na razie woli mnie wykańczać psychicznie.

- Dlaczego w takiej chwili załatwiasz takie sprawy? To nie mogło poczekać - pytam się Harry'ego. Jestem praktycznie pewna, że specjalnie zrobił tę demonstracje swojej siły. Lecz niezbyt skutecznie mu to wyszło, bo Ethan nie wygląda na wystraszonego. Jest przyzwyczajony do takiego zachowania swojego brata.

- Nie, ale mój brat już będzie wychodzić - a ten znowu swoje. Zachowuje się jak małe rozpieszczone dziecko. Nie zamierzam tego tolerować.

- Niall - zwracam się do farbowanego blondyna. - Pomożesz mi z walizkami?

- Wyjeżdżasz gdzieś? - pyta wyraźnie zdziwiony.

- Tak, jadę daleko i prawdopodobnie już nigdy tu nie wrócę. Żegnajcie - mówię ostentacyjnie do tych dwóch. Nie zamierzam być powodem dla którego dwaj bracia się znienawidzili. Skoro moje zdanie nie jest brane pod uwagę to żaden ze mną nie będzie. Mam już dość bycia zabawką przerzucaną z rąk do rąk.

- Niall wracaj do siebie i jej nie słuchaj, ona się stąd nie ruszy - wreszcie odzywa się pan i władca Harry Styles. Tylko, że ja już nie mam zamiaru być dłużej mu posłuszną. Skończyło się.

- Załatwcie to między sobą, ale niech już się nie leje krew - komunikuje Horan i idzie na górę. Nie jestem na niego zła, że sobie po prostu wyszedł, bo rozumiem, że nie chcę wkurzyć Harry'ego. On jest w zupełnie innej sytuacji niż ja.

- Ja nie jestem taki samolubny jak ty, jeśli Ilithyia chce wyjechać by rozpocząć nowe życie to ja nie zamierzam jej w żaden sposób zatrzymywać. Ona jak nikt inny zasługuje na szczęście - mówi Ethan, a ja wprost nie wierzę własnym uszom.

- Zgadzam się, ale wiem, że jedynie ja mogę jej to zapewnić. Miejsce Ilithyii jest przy mnie.

- Mógłbyś przynajmniej udawać, że moje zdanie coś dla ciebie znaczy - mówię do niego wściekle. Coraz bardziej te jego podejście do naszego związku mnie irytuje. Chociaż ja nawet nie wiem czy my jesteśmy w związku.

- Tylko po co? Ty i twoje ciało należą do mnie od dnia, w którym zdecydowałaś się dla mnie pracować. To chyba łatwo pojąć.

Zabolało, ale czegóż ja się spodziewałam po Harrym.

Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

Moc zmysłów Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz