Pov HarryMusiałem mocno zmęczyć Ilithyię, bo ona do tej pory śpi na moim ramieniu, a jest już po ósmej. Miałem kilka godzin na przemyślenie swojej decyzji i nadal nie mam zamiaru oddawać jej Ethan'owi. Muszę wreszcie zacząć myśleć o sobie.
Nagle drzwi do mojego pokoju się otwierając, a przez nie wchodzi mój brat. Tylko on zachowuje się tak śmiale. No może poza Ilithyią.
- Przyszedłem po Ilithyię, zaraz stąd wyjedziemy i już więcej nie będziesz nas oglądać - na szczęście nie krzyczy, więc nie obudził Ili.
- Nie zgadzam się. Sam sobie możesz jechać, ale Ilithyia zostaje - mówię i podnoszę się z łóżka.
- A to dlaczego? Obiecałeś mi to! - zaczyna krzyczeć przez co budzi ślicznotkę. Jest ona wyraźnie zdezorientowana tym co ma miejsce. Ona też nie ma pojęcia co zaplanowałem, ale przecież to ja jestem szefem. Nikt nie ma prawa podważać moich decyzji.
- To ja już pójdę się przebrać - mówi i też wstaje. Jest w samej bieliźnie. Ja jednak łapie ją za ramię.
- Zostajesz tu i to na stałe - komunikuje także i jej. Jest tak samo zaskoczona jak Ethan.
- Czy ciebie aż tak bardzo bawi rujnowanie mojego życia! - unosi się mój brat. - Przez całą noc nie zmróżyłem oka zastanawiając się co z nią robisz. Przetrwałem to jednak, bo sądziłem, że nareszcie będę mógł być szczęśliwi, lecz ty postanowiłeś mi to wszystko skomplikować. Stwierdziłeś, że to za dużo szczęści jak na mnie. Według ciebie nie zasługuje na Ilithyię - doskonale wiem co on robi. Próbuję wzbudzić we mnie wyrzuty sumienia. Jest przekonany, że jak zwykle zrobi mi się go szkoda, a później zrobię to czego chce.
Lecz nie tym razem.
- Nie rozumiem co się tu dzieje. Wszystko było już ustalone.
- No właśnie - przytakuje jej Ethan. - Jakim prawem rościsz sobie prawa o decydowanie o naszym życiu. Ilithyia sama chce ze mną wyjechać, ja w odróżnieniu od ciebie do niczego jej nie zmuszam!
Tylko bierzesz ją na litości.
- Wróciłam tu dla Ethana i zamierzam właśnie z nim być - te słowa Ilithyii akurat podnoszą mi ciśnienie. Dla jej dobra to niech już siedzi cicho.
- Nie interesuje mnie to. To jest polecenie, wracaj do swojego pokoju i to natychmiast - mówię tonem nie znoszącym sprzeciwu, a ona po chwili wychodzi. Zostaje sam ze swoim bratem. - Możesz się na mnie obrazić i nie odezwać do końca życia, ale ja i tak nie zmienię swojej decyzji.
- Czemu? - pyta smutnym tonem.
- Dla mnie ona też jest ważna. Po tym wszystkim co zrobiła nie potrafię jej zabić, a teraz uświadomiłem sobie, że nie mogę pozwolić jej odejść. To tak jakbym sam sobie wbił nóż w serce. Nie oddam ci jej.
- A kto ci powiedział, że w tej kwestii decydujesz? Skoro obaj ją kochamy to niech Ilithyia zdecyduje którego woli. Tak będzie sprawiedliwie.
Tylko, że ja wtedy nie będę miał szans.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fanfiction- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...