Pov IlithyiaTeraz to naprawdę nie mam pojęcia jaką podjąć decyzję. Każda opcja wydaje się zła. Nagle jednak widzę jak Louis robi zamach i uderza Ethana w głowę swoim pistoletem, a ten pada nieprzytomny na podłogę.
- Coś ty mu zrobił? - pytam się i chcę do niego podbiec, ale szatyn chwyta mnie za ramię tak bym nie mogła się ruszyć.
- Musimy szybko się stąd ulotnić, bo on w każdej chwili może odzyskać przytomność - klęka przed Ethan'em i wyciąga mu z kieszeni komórkę, a następnie roztrzaskuje ją nogą. Podobiega też do szafek i wyciąga resztę naszych rzeczy. Na szczęście z samego rana spokowałam większość naszych ubrań do walizek.
Ja też wreszcie ruszyłam się z miejsca i wzięłam do ręki swoją torebkę. Tam właśnie mamy najważniejsze rzeczy.
- Nadal chcesz jechać do Madrytu? - pytam jak już wychodzimy z pokoju hotelowego.
- Na razie pojedziemy przed siebie, a później się zdecyduje - komunikuje, a następnie wsiadamy do samochodu. Z góry zapłaciliśmy za pobyt w tym hotelu. - Nie rozumiem dlaczego nie chciałaś pozwolić mi go zabić. On jest przeszkodą, więc najlepiej się go pozbyć. A może ty jednak coś do niego czujesz?
Co za głupie pytanie? Przecież odpowiedź jest jasna, nie kocham Ethana. On był mi narzucony.
- Po prostu jest mi go szkoda. Harry wytłumaczył mi jakie on miał trudne życie - wiem, że nie jestem temu winna, lecz to nie zmienia faktu, że i tak mu współczuję. Strasznie rzadko rodzi się we mnie to uczucie.
- Nikt z nas nie miał prostego życia, a ten dzieciak od zawsze miał wszystko podstawione pod nos. A z tego co mi wiadomo to przez niego są nasze kłopoty.
Staram się skupić na drodze, bo nie chcę rozwialić się na jakimś drzewie albo na innym samochodzie.
- Nie myśl jednak, że jestem na ciebie zły, bo wcale tak nie jest. Musimy jednak być bardziej uważni. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że tym razem to ja zawiniłem. Teraz będę się starał zachować trzeźwość umysłu - to akurat jest wskazane i to dla naszej dwójki. Teraz już wiem, że nigdzie nie mogę się czuć bezpiecznie.
Wszędzie może się znaleźć ktoś od Harry'ego.
Pov Harry
- Jak to sobie nie radzicie?! - jestem po prostu wściekły. Od jakiegoś czasu żaden mój rozkaz nie zostaje wykonany dobrze. Co się z nimi wszystkimi dzieje? - Po jaką cholerę ja was tu wszystkich trzymam? Zejść mi z oczu i to natychmiast!
Tych czterech debilów przynajmniej to polecenie potrafi wykonać. Zostaje sam z Niall'em.
- Nie rozumiem tego twojego zdziwienia - zaczyna Horan. - Najpierw pozbyłeś się Louisa, a teraz jeszcze straciliśmy Ilithyię.
Niestety w tym ma rację. Nieobecność Ilithyii wszystkim daje się we znaki.
Lecz inaczej już nie będzie. Już nigdy nie będę miał takiej kobiety jak Ilithyia.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej kolejny rozdział.
CZYTASZ
Moc zmysłów
Fanfic- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...