Pov Ilithyia- Ty jesteś zdrowo popieprzony - mówię do Louisa. Wczoraj stwierdził, że nie ma sensu trącić czasu na ciągłe ucieczki, a najlepiej będzie wyjechać na wakacje. Byłam cholernie zaskoczona jego pomysłem i w pierwszej chwili zaczęłam się zastanawiać czy on przypadkiem nie zwariował, ale po krótkiej chwili zastanowienia uświadomiłam sobie, że on może mieć rację. Przecież Harry nie będzie nas szukał w luksusowym hotelu w Cordobie.
A my sobie teraz spacerujemy po plaży udając zwykłych turystów.
- Takiego mnie właśnie pokochałaś. Musisz wreszcie zacząć myśleć o sobie, oboje mamy tyle kasy, że długi czas nie mam powodu się niczym martwić - ma rację, to czym się zajmowaliśmy jest bardzo dochodowe. Na razie mam jednak tego dość.
- Nie zamierzasz się chyba tu osiedlić - nie uśmiecha mi się nauka hiszpańskiego. Owszem jest tu ładnie, ale nie wiem czy dałbym radę się tu odnaleźć.
- Jasne, że nie. Za dziesięć dni jedziemy do Madrytu, a później gdzie tylko zechcesz Francja, Włochy, a może nawet Brazylia - no to ostatnie to chyba odpada. Do Ameryki Południowej nie da rady się inaczej dostać niż samolotem, a na lotnisku lepiej się nie pokazywać.
- Lepiej przemieszczać się jedynie samochodem, więc zostańmy przy Włochach i Francji. Chociaż też chciałbym zwiedzić Portugalię - taki tryb życia może być nawet ciekawy. Bylibyśmy w ciągłym ruchu, non stop zwiedzalibyśmy coraz to nowe miejsca. Nie zaznałabym nudy.
- Z chęcią spełnię każdy twój kaprys, ale nie twierdzę, że nie byłoby miło gdybyś ty także spróbowała poprawić mi humor - mruczy mi do ucha. Na szczęście jesteśmy bardzo blisko hotelu.
- No to wracajmy, w łazience mamy ogromną wannę i sądzę, że powinniśmy ją wypróbować - dawno nie uprawiałam seksu w wodzie. I jakoś teraz nabrałam na to ochoty.
- Doskonały pomysł Ilithyio - jego ręka zjeżdża na mój tyłek.
Czemu do cholery ja wcześniej z nim nie uciekłam.
Pov Harry
Wcześniej mój brat w ogóle mnie nie odwiedzał, zmieniło się to gdy związał się z Ilithyią, lecz teraz te jego wizyty doprowadzają mnie do białej gorączki. Przebywa tu praktycznie dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wiem, że to nie z troski o mnie, a po prostu boi się, że jak znajdę tę sukę Ilithyię to zamorduje ją na miejscu.I w tej kwestii ma rację.
- A może byś znalazł sobie jakieś zajęcie - proponuję Ethan'owi. Mam już go po dziurki w nosie, ale nie chcę na niego wrzeszczeć.
- Nie - odpowiada. - Zależy mi by Ilithyia się odnalazła, oczywiście cała i zdrowa - a ten znowu jedno i to samo. Tak trudno mu zrozumieć, że jego zdobycz jest już martwa.
- Weź sobie pojedź na jakieś wakacje. Z chęcią wykupię ci najlepszy pakiet.
- Nie potrzebuję - a ten znowu swoje. Oszaleje z nim.
- Radzę ci zabaw się, bo i tak tej dziwki prędko nie znajdę. Jest inteligentna, a to niestety nie działa na naszą korzyść. A może kogoś poznasz, niczego nie można być pewnym.
- Dobrze, ale tylko na tydzień i później już się mnie stąd nie pozbędziesz.
Przynajmniej będzie siedem dni spokoju.
Im więcej waszych konkretnych komentarzy tym szybciej następny rozdział.

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fanfiction- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...