Pov Ilithyia- Louis zatrzymaj się do jasnej cholery! - krzyczę biegnąc za nim. Co on sobie w ogóle myśli? Aż tak ma dość życia, że postanowił popełnić samobójstwo i to w jeden z najbardziej bolesnych sposobów?
Jeszcze bardziej przyspieszam i udaje mi się go dogonić. Łapię go za ramię żeby się zatrzymał.
- Mam już dość tego, że on ciągle się wtrąca do naszego życia! To już dawna wykracza poza pracę. Sądzisz, że nie wiem czemu oberwałam? Doskonale zdaję sobie sprawę, że to przez to iż był o ciebie zazdrosny. A teraz widocznie dostałaś ultimatum.
Spuszczam głowę i milczę. Nie chcę żeby dowiedział się o Ethanie. Niech sobie lepiej myśli, że przegrał z szefem. Może mniej to wtedy zaboli.
- Jeżeli naprawdę coś do mnie czujesz to proszę odpuść. Ostatnie czego chcę to oglądanie twojego martwego ciała - bo tak właśnie by się skończyło to jeśli by teraz wpadł do gabinetu szefa i powiedział mu to wszystko co o nim myśli. Nie byłoby dla niego ratunku.
- Nie chcę na to wszystko patrzeć. Nie zniose tego, że będziesz blisko, a zarazem tak daleko ode mnie.
- Załatwię to byś mógł odejść bez żadnych konsekwencji, tylko proszę wróć do siebie - odwraca się i idzie w stronę swojego pokoju. Jednak na chwilę na mnie spogląda.
- Szczerze to nawet ci się nie dziwię. Wybrałaś dla siebie lepszą opcje, każdy by tak zrobił - oznajmia, a następnie idzie dalej.
Jest mi cholernie przykro, ale wiem, że to co zrobiłam jest dla jego dobra. Nie tracąc, więc więcej czasu idę do szefa. Tym razem do jego sypialni, bo w gabinecie go nie zastaje.
Tutaj pukam przed wejściem, bo nie wiadomo czy nie ma jakiegoś gościa. Gdy każe wejść ja to robię.
- Muszę przyznać, że teraz to naprawdę się ciebie nie spodziewałem Ilithyio. Czyżbym cię jeszcze nie zaspokoił? - wyraźnie ze mnie kpi. Niech sobie jednak nie przeszkadza.
- Rozmawiałam dopiero z Louis'em. Zgodził się odpuścić - unosi brwi.
- Tak łaskawie się zgodził? Jakoś nie wydaje mi się żeby miał jakieś inne wyjście? Wydałem polecenie, które oboje macie wykonać!
- On jednak chce czegoś w zamian. A mianowicie masz mu pozwolić odejść bez niczego. Nie zrobisz mu żadnej krzywdy.
- Jeśli będę chciał, a muszę przyznać, że od dawna marzy mi się jego pogrzeb - teraz to już nie wiem czy on sobie żartuję czy mówi poważnie. Ja jednak na coś takiego nie pozwolę.
- Ja chcę żeby on żył.
- A ja nie wiem czy teraz mam ochotę żeby spełniać twoje życzenia - uśmiecha się i rozsiada się w fotelu.
- Ja twoje spełniam, a tak naprawdę to twoje i jeszcze twojego brata. A jeśli dalej mam udawać tak dobrze żeby on wierzył to Louis ma żyć.
Uśmiech od razu schodzi mu z ust.
- Ty zamierzasz mnie szantażować?!
Jak się postaracie i będą konkretne komentarze dotyczące fabuły i rozdziału to następny dostaniecie jeszcze dziś

CZYTASZ
Moc zmysłów
Fanfiction- Ilithyio zostań - prosi mnie, albo rozkazuje, z nim to nigdy nic nie wiadomo. Staje przed drzwiami i odwracam się w jego stronę. - Żebyś jutro kazał mi z samego rana wyjść. Nie znam tak zmiennego człowieka jak ty. Raz mnie chcesz, a później odrzuc...