Rozdział dwudziesty drugi

1K 84 573
                                    

Czas mijał naprawdę szybko. Jeszcze nie tak dawno zaczynali rok szkolny, a teraz zaraz miały być święta.

Od wczesnego ranka w dormitorium Puchonek panował bałagan - każda z dziewczyn pakowała się w pośpiechu, gdyż nie zrobiły tego wieczorem. Stwierdziły bowiem, że i tak rano będą musiały czegoś szukać i wyjmować wszystko z kufrów, by to znaleźć.

Musiały więc wszystkim się zająć przed śniadaniem.

- Gdzie moja szczotka?

- Widziałaś gdzieś mój zielony golf?

- Gdzie położyłam ten sweter!

- Muszę wziąć też chyba tą książkę do transmutacji, bo zadała nam wypracowanie na ferie...

- Czy na pewno wszystko wzięłam?

- Gdzie ta spinka do włosów! To moja ulubiona!

Maya, Sandy i Kate starały się jednocześnie szukać swoich rzeczy, jak i wzajemnie pomagać, jednak w końcu udało im się to jakoś ogarnąć.

- Nie cierpię pakowania - powiedziała Maya, siadając na pościelonym łóżku po skończonym pakowaniu.

- To jest najgorsze, że nigdy nie jestem pewna, czy czegoś nie zapomniałam - odparła Sandy, wzdychając. Stanęła pośrodku dormitorium i rozglądała się podejrzliwie, czy czegoś nie przeoczyły.

- Przynajmniej się wyrobiłyśmy. Chodźmy na śniadanie, głosna jestem - stwierdziła Kate, kończąc domykanie swojego kufra.

- Ja też. Może jeszcze coś zostało do zjedzenia - mruknęła Maya, wstając z łóżka.

Mimo wszystko wyjeżdżały tylko na ferie, więc nawet jeśli czegoś nie wzięły, to może jakoś się bez tego obejdą.

Najbardziej zastanawiała się, jak to będzie, gdy wyjadą już ostatecznie. Do tego było jeszcze półtora roku, ale zarazem nie chciała opuszczać Hogwartu.

Czuła się tu bezpiecznie, a na zewnątrz czyhała na nich wojna. Poza tym była tu też wolna od rodziców, ciągle narzekająch, że się za słabo uczy. Dobrze, że się nimi nie przejmowała, bo jeszcze by się źle to dla niej skończyło, gdyby robiła to, co oni by chcieli.

Według niej jej oceny były na tyle dobre, na ile chciała. Nie była ani najlepsza, ani najgorsza - po prostu uczyła się w miarę dobrze z tego, czego chciała.

We trzy wyszły w końcu z sypialni, gdzie w Pokoju Wspólnym zobaczyły Danny'ego. I tak we czworo poszli do Wielkiej Sali.

Jednak oczywiście natknęli się niedaleko niej na Huncwotów. Maya zaczęła się zastanawiać, jak oni praktycznie codziennie gdzieś na siebie wpadają w takim wielkim zamku.

Niby wszyscy mieli iść teraz na śniadanie, ale jednak było to trochę podejrzane. Za często spotykali się dokładnie w tym samym momencie.

Przywitali się wzajemnie, po czym Syriusz powiedział:

- Maya, jest taka jedna sprawa.

- Tak? Jaka? - zapytała dziewczyna, zastanawiając się, co może chcieć.

- Czy zgodzisz się usiąść też z nami w przedziale chociaż na chwilę? Poprzednim razem nie mieliśmy zbytnio okazji - zapytał Syriusz, a ona pomyślała, że w sumie mogła się spodziewać takiej propozycji.

- Poprzednim razem to my się nawet nie znaliśmy. Jednak skoro tak ładnie prosisz, to może wpadnę na chwilę - rzekła Maya, na co ten aż się uśmiechnął szeroko.

- Cały wieczór się zastanawiał, czy się zgodzisz - mruknął Remus.

- A nawet noc - dodał James.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz