Rozdział siedemdziesiąty siódmy

556 50 223
                                    

Maya i James martwili się o Syriusza, jednak ten jakby rozpłynął się w powietrzu. Próbowali go znaleźć i zaangażowali do tego też inne osoby, ale bezskutecznie.

Syriusz specjalnie ich unikał, chcąc pobyć sam. Irytowało go, że zachowują się, jakby był małym dzieckiem, które nie umie sobie poradzić.

Wiedział, że chcą mu dać miłość, której wcześniej nie miał, ale nie znaczy to, że mieli na niego chuchać i dmuchać. Zawsze radził sobie sam i szło mu to świetnie. A jego dziewczyna i przyjaciele zachowywali się, jakby bez ich opieki miał zamiar zrobić sobie krzywdę.

Co prawda miewał momenty, gdy miał dosyć wszystkiego. Najczęściej było to jednak wtedy, gdy był dużo młodszy i nie miał jeszcze swoich przyjaciół.

Nie chciał dawać satysfakcji swojej rodzinie, ani zostawiać Regulusa i Andromedy, którzy w tamtym czasie byli mu najbliżsi. Niestety, jego kontakty z tym pierwszym bardzo się pogorszyły, gdy poszli do Hogwartu. Wynikało to z winy ich rodziców, którzy aż za bardzo wpłynęli na młodszego syna, szczególnie, gdy Syriusz był już w szkole.

Może gdyby jednocześnie poszli do Hogwartu, to wszystko potoczyłoby się jakoś inaczej?

Tego nie wiedział i mógł tylko się nad tym zastanawiać.

Było jeszcze coś, co go poniekąd motywowało.

Wszyscy w rodzinie Blacków wiedzieli, że jego imię było trzecie z kolei. Pierwszy nosiciel tego imienia -  Syriusz I, żył ponad sto lat temu.  Ponoć umarł w wieku ośmiu lat, a oficjalną przyczyną była choroba.

Nieoficjalnie jednak wśród kuzynostwa Blacków krążyły historie, jakoby jego imiennik został zamordowany za bycie nieposłusznym albo, że był zbyt słaby, by dać sobie radę i poległ.

Syriusz nie chciał być jak jego imiennik. Nie chciał wyjść na słabego i starał się żyć, chociaż każdy dzień spędzony z jego dawną rodziną był katorgą. Nieraz doświadczał od nich bólu, a jedynym wytchnieniem były krótkie wyjazdy dzieciaków do wuja Alpharda. On, Regulus, Andromeda i Narcyza spędzali tam kilka dni, odpoczywając od dorosłych. Bellatrix na szczęście była od niego dużo starsza, więc gdy Syriusz był w stanie coś zapamiętać z tych wyjazdów, to ona już zostawała z dorosłymi, by móc wdrożyć się w ich sprawy. Uważała się za najlepszą z ich piątki przez to, że była najstarsza.

Wuj Alphard umiał dyplomatycznie i z sarkazmem mówić o tym, co chciał powiedzieć. I chyba tylko to ratowało go od wyrzucenia z tej rodziny. Pozwalał swoich bratanicom i siostrzeńcom na trochę luzu, gdy spędzali czas w jego rezydencji. Był samotnym kawalarem, oraz niewykluczone, że starał się wymigać od spotkań z resztą rodziny, oferując opiekę nad dziećmi. Poza tym robił to też z miłości do nich - bo byli tylko dziećmi, które nie miały wpływu na poczynania dorosłych.

Rzecz jasna te wyjazdy były na długo przed tym, nim Syriusz poszedł do Hogwartu. Po pewnym czasie Walburga i Orion uznali, że być może winą jego nieposłuszeństwa jest to, że zostaje gdzieś na chwilę sam z ich bratem i kuzynem, który miał do niego słabość. Zaczęli więc coraz bardziej naciskać na Syriusza i Regulusa, by ci się uczyli i nie przynosili im wstydu.

Regulus zawsze wszystko robił perfekcyjnie, a przynajmniej oni byli o tym przekonani. Kiedyś na przykład  młodszy brat niechcący wylał atrament na książkę, a Syriusz wziął winę na siebie, mimo tego, że to on najczęściej obrywał.

Za karę dostał uderzenie w plecy, oraz brak kolacji.

To i tak była łagodna kara, w porównaniu z tym, że kiedyś musiał spać na strychu, a jako, że była zima, było tam bardzo chłodno. Udało mu się wygrzebać spośród starych rupieci jakiś spleśniały koc, ale i tak to było za mało, by zapewnić ciepło.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz