Brooks Currie był jej pierwszą miłością.
Był on rok od niej starszy, zatem teraz był już na ostatnim roku w Hogwarcie, w Ravenclawie.
Ich rodzice byli przyjaciółmi, a zatem spędzali ze sobą dużo czasu w dzieciństwie. Byli ze sobą blisko, wiedzieli o sobie wiele.
Potem poszedł do szkoły, jednak przez cały rok wysyłał jej listy. Opisywał jej jak wygląda Hogwart, a ona nie mogła doczekać się, aż też tam pójdzie.
To on oprowadził ją i jej przyjaciół po szkole w pierwszych dniach.
Chociaż dwanaście i trzynaście lat to może być trochę wcześnie, jak na miłość, to wtedy gdzieś się w nim zakochała. Znali się w końcu praktycznie całe życie.
Zaczęli ze sobą chodzić, gdy była w trzeciej klasie, a on w czwartej.
Doszli jednak do wniosku, że są jeszcze za młodzi i może powinni spróbować za kilka lat. Dlatego też się rozstali.
W międzyczasie byli w kilku innych związkach, które jednak szybko się kończyły. Po rozstaniu ich kontakt nieco osłabł, jednak trudno się było dziwić.
Trudno się przyjaźnić po tym, jak było się razem.
To on skradł jej pierwszy pocałunek.
Najwyraźniej teraz pojawił się na tym przyjęciu, a zarazem znowu w jej życiu.
Był on blondynem o niebieskich oczach. Był wysoki, oraz całkiem przystojny. Dzisiaj ubrany był w elegancką szatę.
Brooks uśmiechnął się lekko na jej widok, po czym podszedł do niej.
- Witam, czy mogę usiąść koło pani, madame? - zapytał szarmancko.
Maya parsknęła cicho.
- Cześć Brooks. Możesz usiąść, jasne - powiedziała, a ten usiadł na krześle obok niej.
W końcu nigdy się nie pokłócili i rozeszli w pokoju. Mieli pozostać przyjaciółmi, co okazało się jednak trudne.
- Dziękuję za ten zaszczyt - powiedział, po czym wziął ją delikatnie za prawą rękę i złożył na niej pocałunek.
Ona popatrzyła ma niego z lekkim zdumieniem, ale zarazem trochę ją bawiły te arystokratyczne gesty, których uczyli ich rodzice. Jednocześnie jednak były całkiem miłe.
- Co ty tu robisz? - zapytała Maya, patrząc na niego zaskoczona.
- Twoi rodzice zaprosili mnie i moich rodziców. Stwierdziłem, że chciałbym zobaczyć się z mą ukochaną przyjaciółką - odparł Brooks, a ona spojrzała w jego oczy, błękitne niczym ocean.
W którym niegdyś się zatopiła.
- Cóż, w takim razie miło cię widzieć - powiedziała Maya, po czym spojrzała na jadalnię, gdzie jednak nikt nie zwracał na nich uwagi. Wręcz przeciwnie, Kate i Sam wydawali się świetnie razem bawić.
- Wiesz, jest tu dosyć tłoczno i głośno. Zechciałabyś ze mną przejść się do ogrodu? - spytał Currie.
- Zgoda - odparła, czując, że rzeczywiście przyda się przewietrzyć.
Gdy wyszli na zewnątrz, od razu poczuła, że jest tam trochę chłodniej. Było tu też mniej duszno.
Po ogrodzie kręciło się trochę ludzi, lecz mniej, niż w środku. Usiedli na ławce stojącej w głębi ogrodu i zaczęli rozmawiać.
- Powiem ci Maya, że jesteś naprawdę cudowną osobą - powiedział. - Wiele razy myślę o tych naszych wspólnych chwilach, które przeżyliśmy. Pamiętasz jak obserwowaliśmy naszą dzieciecą magię?
CZYTASZ
Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅
FanfictionCzasami radość pokazywana wszędzie naokoło może oznaczać smutek i rozpacz w środku. Syriusz nienawidzi poglądów swojej rodziny. Chciał miłości od rodziców, której nie otrzymał. Przez pierwsze lata życia jego najbliższymi osobami byli Regulus i Andr...