Rozdział siedemdziesiąty ósmy

455 50 191
                                    

Maya w nocy nie mogła zasnąć. Poprzedni dzień obfitował w różne przeżycia - zmierzenie się z własnym boginem, próba pomocy Syriuszowi i poszukiwanie go, gdy się ukrył.

Naprawdę bała się, że mogłaby go stracić.

Nie chciała być jego niańką, ale po prostu zdawała sobie sprawę, że jest mu ciężko. To, co go spotkało, z pewnością zostawiło w nim traumę, a ona chciała mu pomóc się z nią uporać. Chciała przy nim być i mu pomóc.

Przyjaciółki już dawno zasnęły, gdy ona uznała, że nie da rady. Postanowiła pójść do kuchni - Puchoni na szczęście mieli dosyć blisko do niej i liczyła, że uda jej się bezpiecznie przejść. Miała na sobie piżamę, założyła też szlafrok i buty.

Ku jej zdziwieniu, w kuchni ktoś był, mimo późnej pory.

- Syriusz? Co ty tu robisz? - zdziwiła się Maya, wchodząc do kuchni. Jej chłopak siedział przy stole odpowiadającemu stołowi Gryffindoru w piżamie i szlafroku, oraz popijał jakiś napój z kubka. Też najpierw spojrzał na nią ze zdziwieniem, po czym uśmiechnął się ironicznie.

- To ja powinien się ciebie zapytać. Śledzisz mnie? - spytał, przypominając sobie o tym, jak na początku ich znajomości to ona go osądzała o śledzenie jej.

Ona też sobie to przypomniała p o chwili, a następnie pokręciła głową z niedowierzaniem.

- Nie, nie śledzę cię. Nie mam mapy pokazującej gdzie kto się znajduje - rzekła Maya.

- Czego panienka sobie życzy? - zapytał jeden ze skrzatów, Urwisek.

- Co Ferdek może zrobić dla panienki? - spytał inny skrzat.

- Poproszę o herbatę z aronią - zdecydowała się Puchonka, po czym skrzaty rozbiegły się, by przygotować zamówienie.

- Mapy może nie masz, ale ciągnie cię do mnie, co? - spytał Syriusz, unosząc brew. - Zresztą nawet zamówiłaś taką samą herbatę. To przeznaczenie.

- Wierzysz w takie rzeczy? - spytała Maya, podchodząc do niego. Zastanawiała się, czy lepiej usiąść naprzeciwko, czy obok, ale w końcu zdecydowała się na drugą opcję. Nareszcie mieli okazję porozmawiać sam na sam, nie licząc skrzatów domowych.

Brunet westchnął ciężko.

- Szczerze? Sam nie wiem. Urodziłem się w rodzinie, która uważa, że samo bycie Blackiem czyni cię królem. Wpajano nam, że naszym przeznaczeniem jest zrobienie czegoś wielkiego dla tego rodu - rzekł Syriusz. - Jednak od zawsze się im sprzeciwiałem. Wolę sam kierować swoim losem, niż zdawać się na kogoś.

Sam już nie wiedział, czy w końcu byli pokłóceni, czy nie. Fakt, trochę się posprzeczali, ale z drugiej strony, teraz rozmawiali całkiem zwyczajnie.

- I to jest prawidłowe podejście - stwierdziła Maya, po czym skrzaty przyniosły jej napój. - Nie można dawać sobą pomiatać. Już tego doświadzyłam i przysięgam, że nigdy nie pozwolę, by to się powtórzyło.

Syriusz stuknął swoim kubkiem o jej kubek, po czym napił się łyka.

- Powodzenia. Oby ci się udało.

- I wzajemnie.

Przez chwilę siedzieli w milczeniu, co było do nich wręcz niepodobne, bo zwykle oboje dużo mówili. Jednak czasami każdy musi zanurzyć się w swoich myślach. Jednak tym razem obecność drugiej osoby nie przeszkadzała im tak bardzo.

- Syrek - zaczęła blondynka, a on popatrzył na nią uważnie. - Wiedz, że ja chcę ci po prostu pomóc. Wiem, że nie lubisz litowania się nad tobą, ale po prostu cię kocham. I chcę dla ciebie jak najlepiej.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz