Rozdział sto piąty

264 25 169
                                    

Syriusz martwił się o wuja Alpharda. Widział, że ten gorzej się czuje i poradził mu pójdzie do Munga. Najwyraźniej w końcu to zrobił i okazało się, że zaczął chorować na smoczą ospę.

Był co prawda na to lek, ale niewiadomo było, czy to coś da. Na razie wuj musiał być w szpitalu pod obserwacją. Andromeda obiecała, że będzie przekazywać, co dalej.

Syriusz martwił się o wujka. Nie chciał go stracić.

Ciężko było się skupić na czymkolwiek w takich okolicznościach. Chciał, by wuj wyzdrowiał, ale szanse na to były naprawdę niewielkie. Cała paczka starała się go pocieszyć, ale to niewiele dawało.

Do tego wszystkiego niedługo później James dostał informację o śmierci swojej ciotki. Dorea Potter poszła na cmentarz na grób swojego męża i syna, a w drodze powrotnej została zaatakowana przez śmierciożerców.

Gdy James dostał wiadomość o tym, od razu wybiegł z Wielkiej Sali i nie chciał nikogo widzieć. Pierwsza znalazła go Lily i to właśnie ona starała się go wtedy pocieszyć.

Potem odbył się pogrzeb, na który razem z Jamesem pojechała cała paczka. McGonagall pozwoliła im na opuszczenie zamku na ten czas, by mogli być z przyjacielem.

Starali się być dla niego wsparciem, chociaż było to trudne. Rzeczywistość dobijała, a nie zapowiadało się, by miało być lepiej.

Na przełomie stycznia i lutego odbył się mecz Gryffindoru z Hufflepuffem. Gryfoni wygrali, jednak James i jego przyjaciele nie umieli się cieszyć z tego w takim momencie.

Nawet gdy na początku lutego były urodziny Marleny, nikt nie świętował. Złożyli jej życzenia, ale najzwyczajniej w świecie nie mieli siły i ochoty na świętowanie czegokolwiek.

Myślenie o balu też zostało zepchnięte na dalszy plan, chociaż przygotowania trwały. Prefekci zajmowali się ustalaniem dekoracji, potraw i zbierali chętnych do dekorowania sali. Mieli dużo roboty, ale wiele osób nie mogło się doczekać efektów.

Przy okazji jednak nauczyciele wydawali się zadawać coraz więcej i więcej. Rzecz jasna każdy rocznik miał dużo nauki, ale Maya miała wrażenie, że siódmy rok zdecydowanie najwięcej. Co prawda nie zależało jej na samych Wybitnych, ale i tak nauczyciele wydawali się chcieć wycisnąć z nich wszystko, co się dało, zanim skończą edukację.

Nieraz siedziała do późna nad wypracowaniami i nauką na sprawdziany z poszczególnych przedmiotów. Starała się też znajdować czas na spędzenie go z chłopakiem i przyjaciółmi, ale bywało to trudne. Chociaż z drugiej strony, oni też mieli dużo obowiązków.

Pewnego dnia przyszła do biblioteki, chcąc wypożyczyć kilka książek do wypracowania z zaklęć, transmutacji i obrony. Zauważyła jednak, że przy jednym ze stolików siedzą Remus, Lily, Glenn i Ruby. Podeszła więc do nich, by się przywitać.

- Cześć wam, czego się uczycie? - zapytała Maya. Po chwili przypatrzyła się uważniej i zobaczyła, że na stole nie leżą notatki czy podręczniki szkolne. - Przeglądacie kroniki dawnych uczniów?

- Tak, od jakiegoś czasu we czwórkę tłumaczymy dziennik, który należał do dalekiej ciotki mojej i Ruby - wyjaśniła Glenn.

- A teraz przeglądamy kroniki, bo chcemy dowiedzieć się czegoś więcej - dodała Ruby. - Ale to nie są te lata, musimy się cofnąć o kilkadziesiąt lat...

- Wtedy jeszcze nie robiono zdjęć, ale może jakieś zapiski są - powiedział Remus.

- Poza tym możemy prześledzić też innych członków rodziny, może dowiemy się czegoś więcej - powiedziała Lily.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz