Rozdział sto dziewiąty

280 24 214
                                    

Pewnego kwietniowego dnia Syriusz i Maya siedzieli sobie w jego dormitorium. Nagle do środka przyszli Remus, Glenn, Ruby i Lily, niosąc jakieś notatki i dziennik.

- Co się stało? - zapytała Maya.

- Syriusz, czy kojarzysz w swojej rodzinie kogoś, kto nazywał się Iola i żyła sto lat temu? - zapytała Ruby.

- I została wydziedziczona za to, że związała się z mugolem - dodała Glenn.

- Co? Kto? - zdziwił się Syriusz. - Wiem, że byli jeszcze inni wydziedziczeni poza mną, ale nigdy o nich nie mówiono. Nawet nie znam ich imion, poza dwiema osobami.

Cała czwórka wyjaśniła w końcu, że od kilku miesięcy tłumaczyli dziennik niejakiej Ioli Hitchens, która była daleką krewną bliźniaczek. Opowiedzieli mniej więcej o tym, co tam znaleźli, a potem dali mu dziennik i jego tłumaczenie.

- Wychodzi na to, że Blackowie są spokrewnieni chyba z połową czarodziejów i czarownic - stwierdziła Maya.

Syriusz był oszołomiony tym odkryciem. Zdawał sobie sprawę z istnienia innych wydziedziczonych osób - w końcu było kilka dziur na gobelinie. Nikt jednak nigdy nie chciał mu powiedzieć, kim były te osoby.

Osobiście znał tylko Andromedę, gdyż w końcu z nią dorastał. Ona powiedziała mu o niejakiej Cedrelli, która związała się z rodziną Weasley'ów. Nie miał jednak okazji jej poznać.

Dziwnie było dowiedzieć się o jeszcze jednej takiej osobie. O tym, że ktoś taki istniał naprawdę i też czuł, że nie pasuje do tej rodziny.

Iola była podobno Krukonką, czyli podobnie jak on, nie należała do Slytherinu. Nawet jeśli był pierwszym Blackiem, który trafił do Gryffindoru, to nie był pierwszym, który nie trafił do Slytherinu.

Walburga i Orion zawsze utrzymywali, że wszyscy Blackowie należeli do Slytherinu. Zresztą trudno się dziwić, że nie przyznawaliby się do Ioli - chociaż zapewne też nie wiedzieli o jej istnieniu.

Mimo wszystko dziwnie było o tym usłyszeć. Chociaż z drugiej strony trochę krzepiące, że nie był jedyny - że nie tylko on tam nie pasował.

Co do Blacków, to Syriusz martwił się o wuja Alpharda. Ponoć nadal był w szpitalu i było z nim coraz gorzej. Martwił się o niego.

Pisał z Andromedą, ale ta nie miała dobrych wieści. Przykro im było, że wujek czuje się tak źle.

Poza tym kuzynka pisała mu też o sobie, Tedzie i Dorze. Podobno Nimfadora coraz bardziej lubiła psocić i nieraz chowała różne rzeczy w inne miejsce. Była też trochę niezdarna, więc potykała się o różne zabawki, które sama gdzieś zostawiła. Bardzo lubiła też jeździć do rodziców czy rodzeństwa Teda, którzy ją uwielbiali.

Chociaż Andromeda się nie skarżyła, to Syriusz wiedział, że jest jej przykro, że większość jej rodziny nigdy nie zaakceptowała jej, Teda ani Dory.

Ale przynajmniej miała jego. Ona i Syriusz byli wyrzutkami w rodzinie Blacków, ale nie żałowali tego. Zyskali ludzi, dla których naprawdę warto było się poświęcić.

~

W końcu kwiecień się skończył i zaczął się maj. Wiosna zagościła w Hogwarcie już na dobre i było coraz cieplej. Piękno tego miesiąca psuł fakt, iż trzeba było go spędzić na nauce. Szczególnie najstarsze klasy miały mnóstwo nauki przed Owutemami. Do tego dochodziły też treningi przed zbliżającym się meczem Gryffindoru i Slytherinu.

Pewnego dnia odbyło się wyjście do wioski. Maya i Syriusz załatwili Lily i Jamesowi randkę, gdyż Potter obawiał się, że ona mu odmówi. Postanowili więc sami im to załatwić.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz