Rozdział czterdziesty siódmy

733 69 404
                                    

Miłość.

Często przychodzi niespodziewanie. Zdecydowanie Maya nie sądziła, że zakocha się w tym "dzieciaku", jak go kiedyś nazywała, chociaż jak się okazało, był młodszy tylko o kilka miesięcy.

A jednak. Zakochała się w Syriuszu Blacku.

Lubiła z nim spędzać czas. Kiedy go widziała, jej serce jakby przyśpieszało.

I musiała przyznać, że chciałaby spróbować, jak to jest z nim być.

Impreza urodzinowa Jamesa w niedzielę, chociaż same urodziny ponoć wypadały we wtorek. Wobec tego kolejnego dnia po imprezie były lekcje, a Maya nie mogła przestać myśleć o Syriuszu.

O tym, że czuła się przy nim inaczej niż przy reszcie swoich przyjaciół.

Na eliksirach zawartość jej kociołka prawie by wybuchła, gdyby Sandy nie powstrzymała jej przed wrzuceniem nie tego co trzeba. Na zielarstwie Samuel musiał ratować ją przed pocięciem się nożycami przez nieuwagę.

Cały czas myślała tylko o sprawie z Syriuszem. O tym, jak niemalże się pocałowali.

I nie oddała mu w końcu płaszcza, ale jakoś nie miała ochoty oddawać. A chłopak się nie upominał.

Jakimś cudem przeżyła wszystkie zajęcia, ale popołudniu wszyscy szóstoroczni mieli mieć lekcję teleportacji. Dotychczas szło jej nawet dobrze, ale tego dnia była dosyć rozkojarzona i nie wiedziała, czy będzie w stanie się skupić.

Wyszła więc razem z Kate i Sandy na dziedziniec, gdzie oparły się o jeden z filarów zamku. Chciały trochę odpocząć przed lekcją teleportacji. Było ciepło, więc z chęcią postanowiły skorzystać z tej pogody.

Nagle jednak zobaczyły, że przez dziedziniec znów idą Snape i Lily, którzy po chwili przystanęli niedaleko, chyba nawet nie zauważając Puchonek.

- Czy ty masz do mnie pretensje, że znajdowałam się w Pokoju Wspólnym Gryffindoru, kiedy Potter miał urodziny? - krzyknęła Lily tak głośno, że momentalnie we trzy wzdrygnęły się i popatrzyły w stronę Gryfonki i Ślizgona.

- Nie! Po prostu Potter na pewno uznał, że dla niego tam byłaś! - szybko rzekł Snape. - Chcę, żebyś na niego uważała.

Ewidentnie nie zdawali sobie sprawy z ich obecności, bo gadali dosyć głośno.

- Co cię obchodzi, co myśli Potter? Poza tym jesteśmy w tym samym domu i mamy prawo przebywać w jednym Pokoju Wspólnym, wiesz? - ostro spytała Lily.

- Dlatego lepiej byłoby, gdybyś była w Slytherinie tak jak ja! - stwierdził Snape.

- Dobrze wiesz, że nie mogłabym być tam jako mugolaczka - chłodno powiedziała Lily. - Zresztą dobrze się czuję jako Gryfonka i nie żałuję tego. Czyli tobie przeszkadza fakt, że jestem w innym domu niż ty?

- Nie... Skądże... - zaczął zaprzeczać Snape. - Ale chociaż przysięgnij, że będziesz trzymać się z daleka od Huncwotów.

- Czy ty mi właśnie próbujesz rozkazywać? - spytała zdenerwowana Lily.

- Nie, ale...

- Wiesz co Sev? Może powinniśmy trochę od siebie odpocząć - stwierdziła Lily. - Ciągle się tylko kłócimy.

- Nie! - krzyknął Snape, po czym chwycił ją za rękę. - Nie odchodź!

Może nie było dobrym pomysłem się wtrącać, ale zarazem Maya miała wrażenie, że zaraz dojdzie tu do czegoś złego. Postanowiła interweniować.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz