Rozdział osiemdziesiąty czwarty

436 40 196
                                    

W końcu pobyt w Skrzydle Szpitalnym dobiegł końca. Maya dużo zastanawiała się na tym, jaka może być tajemnica Remusa.

Starała się przypomnieć różne sytuacje z nim związane. Zwróciła też uważniej uwagę na jego wygląd.

Remus najczęściej nosił ubrania z długim rękawem i nogawkami. Jednak nie zasłaniał twarzy czy rąk, na których widoczne były blizny.

Skąd je miał?

Ktoś go zranił, ale kto?

Kluczowe było też to, że odkąd go znała, co jakiś czas widać było, że źle się czuje. Co kilka tygodni był jakby bledszy, osłabiony i przeziębiony.

Był na coś chory? Tylko na co?

Czasami był też nieobecny przez kilka dni, a Huncwoci mówili, że był u chorej matki. Jednak na co była chora?

Te nieobecności zazwyczaj również były co jakieś trzy, cztery tygodnie. Czyli około miesiąc. I zazwyczaj poprzedzało je złe samopoczucie Remusa.

Oczywiście, choroba matki mogła wywoływać u niego smutek i niechęć do robienia czegokolwiek, ale co z tym mogli mieć wspólnego pozostali Huncwoci? Razem z nim ją odwiedzali?

Ale co to za choroba, że odwiedza ją tak regularnie? I czemu to jest niebezpieczne?

I dlaczego Remus nie chciał, by ktokolwiek o tym wiedział, a James uważał, że powinni jej o tym powiedzieć?

Nie powiedziała nikomu o swoich rozmyślaniach. Mimo wszystko, skoro James wspominał tylko o niej, założyła, że nie chce by wiedział o tym ktoś jeszcze. W końcu, chociaż Huncwoci nawet dogadywali się z jej przyjaciółmi, nie znaczyło to, że od razu musieli im tak bardzo ufać.

Chociaż akurat w tym roku wszystkich Huncwotów coś gryzło. Syriusz miewał koszmary od swojej ucieczki z domu, James był smutny z powodu śmierci kuzyna i wujka, Peter bał się nowego nauczyciela opcm, a Remus...

No właśnie, Remus. On już dużo wcześniej bywał w tym złym stanie, jeszcze w poprzednim roku. Możliwe, że też wcześniej, gdy się zbytnio nie znali, ale tego nie wiedziała.

Rzecz jasna jej głowę zaprzątały też inne myśli, ale ciekawa była, jaką skrywa tajemnicę.

Chociaż wyszła ze Skrzydła Szpitalnego, ciągle ktoś pytał jak się czuje. A najczęściej Syriusz, który zupełnie zbywał temat własnego samopoczucia, ale za to bardzo się o nią troszczył.

Już nic jej nie bolało, gdyż na szczęście pani Pomfrey świetnie ją uleczyła. Miała niestety trochę widoczny ślad na brzuchu, lecz to było nieuniknione. James zresztą też to zniósł i czuł się już lepiej.

Mimo wszystko jednak staralo się chodzić w większych grupkach, niż w pojedynkę. Zresztą nie tylko oni tak robili, wiele osób w Hogwarcie obawiało się chodzić samemu.

Już nawet w zamku nie było bezpiecznie.

Poparła wyrzucenie Evana Rosiera ze szkoły, chociaż szkoda było, że tylko on ponosi za to konsekwencje. Reszta Ślizgonów biorących w tym udział albo uciekła przed przyjściem nauczycieli, albo dostali tylko szlaban.

Aczkolwiek cóż za ironia, że sama poniekąd obiecała Regulusowi pozbyć się Rosiera. A właściwie on stwierdził, że ma się go pozbyć, skoro jej pomógł.

- Szkoda, że Smarka nie wyrzucili - mruknął Syriusz pewnego razu.

Siedzieli we dwójkę na kanapie pod ścianą Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Nieopodal przy jednym ze stolików siedział Remus razem z Lily, Ruby i Glenn nad jakimiś pergaminami i książkami. Zapewne razem się uczyli. James, Dorcas, Marlena, Peter, Sammy, Kate, Danny i Sandy grali sobie w gargułki bliżej kominka.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz