Rozdział sześćdziesiąty czwarty

561 56 316
                                    

Dzięki lusterkom dwukierunkowym Maya i Syriusz mogli rozmawiać nawet całą noc. Zresztą było to przydatne, bo chłopak trochę obawiał się zasnąć, nawet jeśli się do tego nie przyznawał.

Ciągle niedowierzał, że naprawdę udało mu się wyrwać.

James dostał burę, gdy do domu wrócił Fleamont i rodzice razem rozmawiali z młodym Potterem. Gdy tylko skończył z nimi rozmawiać, przyszedł do pokoju Syriusza i przyłączył się do ich rozmowy.

- Mama gadała coś o tym, że zrozumiem jak się martwiła dopiero gdy sam będę miał dzieci - mruknął James.

- Już je masz, patrząc na to jak się opiekujesz mną i resztą naszej paczki - stwierdził Syriusz.

- I widzisz, przyleciałem cię uratować! - dumnie rzekł Potter.

Rodzice Jamesa również starali się porozmawiać z Syriuszem o jego sytuacji. Byli oburzeni zachowaniem jego rodziców i zapewnili go, że może zostać.

Następnego dnia Syriusz dostał list od swojej byłej rodziny, w którym oznajmili mu, że jeśli nie wróci, to zostanie wydziedziczony.

- Oni są głupi czy głupi? - zapytała Maya przez lusterko, gdy chłopak przeczytał jej list.

- Zapewne i to i to - powiedział James, który stał obok niego.

- Nie zamierzam tam wracać, więc niech mnie wydziedziczą. Czekałem na to od dawna - rzekł Syriusz.

O swojej ucieczce z domu poinformował na razie resztę paczki oraz Andromedę - ta ostatnia zresztą sama kilka lat temu była w podobnej sytuacji, co on. Też wyrwała się od toksycznej rodziny, by być z osobą, na której jej zależało.

Doceniał wsparcie które dostawał, ale zarazem nie miał ochoty wysłuchiwać kolejnych słów litości.

Obawiał się też trochę, co będzie, gdy wróci do szkoły. Niby wiedział, że żadne z najbliższych mu osób nie zdradzi tego, co się wydarzyło, ale i tak zastanawiał się, jak się to wszystko potoczy. Gdyby to się wydało, to byłby skończony.

O ucieczce wiedział jeszcze Regulus, ale raczej nie będzie się "chwalił", że mu brat z domu uciekł. Chociaż kto go tam wie.

Niestety nie mogło być zbyt pięknie. Gdy Syriusz poszedł spać kolejnej nocy, przyśnił mu się koszmar. Jednakże uznał, że nikomu nie powie o tym, bo nie chciał nikogo martwić.

Działało to jednak do momentu, gdy pewnej nocy obudził Potterów swoim krzykiem przez sen.

- Przepraszam, nie chciałem krzyczeć - powiedział natychmiast, gdy tylko zobaczył, że stoją obok jego łóżka. Spał w pokoju gościnnym, który jednak był naprawdę przytulny. Mimo tego zdarzały się złe sny, a on naprawdę nie chciał nikomu o tym mówić.

- Syriuszu, spokojnie. Jesteś tu z nami, to tylko zły sen - powiedziała Euphemia, siadając obok niego. Wzięła go za rękę, a drugą dłonią delikatnie pogłaskała po policzku.

- Mówiłem, że powinniśmy spać w jednym pokoju - stwierdził James.

- Naprawdę nie masz się czego bać - rzekł Fleamont. Był on wysokim, szczupły mężczyzną o brązowych oczach i czarnych włosach, poprzetykanych siwizną.

Syriusz spojrzał na nich zdumiony - w jego dawnym domu za krzyki przez sen karano go jeszcze bardziej.

Potterowie okazali mu naprawdę duże wsparcie, o jakim dawniej nawet nie śmiał marzyć.

Gdy był bardzo mały, czasami miał nadzieję, że nagle przyjdzie ktoś i powie mu, że jest adoptowany. A potem zabierze go gdzieś z dala od jego okrutnych krewnych.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz