Rozdział dwudziesty trzeci

901 86 329
                                    

Deportowały się prosto przed dużą, brązową bramą z żelaza. Po chwili weszły na teren posiadłości. Była ona otoczona murem z czerwonych cegieł.

Po środku posesji stał średniej wielkości dom, wokół którego mieściło się mnóstwo drzew, kwiatów czy innej roślinności. Oczywiście to wszystko rosło w inne pory roku - teraz widać było ogołocone gałęzie.

Do domu prowadziła żwirowa ścieżka, teraz trochę odśnieżona.

Lydia rzuciła zaklęcie na bagaże, dzięki czemu temu lewitowały za nimi. W końcu znalazły się przed budynkiem.

Był on piętrowy i cały biały, z brązowym, spadzistym dachem. Weszły po schodkach na ganek, a następnie do domu.

Znalazły się w dużym, pomalowanym na brązowo przedpokoju, w którym były także wejścia do pozostałych części domu, oraz schody na górę.

Natychmiast też pojawił się przed nimi skrzat domowy - było to niskie stworzenie o dużych uszach i niebieskich oczach. Było odziane w coś, co można uznać za jakby sukienkę. Nie wyglądała źle, gdyż w przeciwieństwie do wielu rodów czystej krwi, Chase'owie nawet dobrze ją traktowali.

-Witam panią i panienkę z powrotem! - rzekła skrzatka.

- Igiełka, zabiera rzeczy Mayi do jej pokoju - powiedziała Lydia, a skrzatka pokłoniła się.

- Tak jest, proszę pani!

Następnie Igiełka deportowała się wraz z kuframi, które leżały już na podłodze.

Obie blondynki zaczęły zdejmować z siebie ciepłe okrycia, by zostawić je na wieszaku obok wejścia.

- Igiełka miała napalić w kominku i zrobić obiad. Zaraz powinien być, a wtedy porozmawiamy przy stole w jadalni - poinformowała Lydia, ani na moment nie rezygnując ze swojej sztywnej postawy.

- Dobrze - odparła krótko Maya, po czym udała się do swojego pokoju, w celu przygotowania się do obiadu, czyli przebrania się, ale też nastawienia się do dłuższej rozmowy z matką.

Szkoda jej było, że nawet w domu nie chciała się przytulić do niej na przywitanie, ani nic. Czasami Maya zastanawiała się, czy matka naprawdę ją kocha, skoro tak rzadko to okazuje.

Może trochę przesadzała - wiedziała, że niektórzy rzeczywiście mają gorzej. Nie działa się przecież żadna krzywda, nikt nie zmuszał jej do małżeństwa z kimś, czy coś. Rodzice narzekali na oceny i to, że nie chciała pracować na jakimś wysokim stanowisku w Ministerstwie, ale właściwie głównie to. Oczywiście, może i woleliby, gdyby była z kimś konkretnym, ale jej nie kazali.

Maya postanowiła, że jeśli kiedyś będzie miała dzieci, to postara się, żeby dorastały w domu pełnym miłości i czuły ją na każdym kroku. Nie pozwoli na to, żeby kiedykolwiek poczuły się niechciane, jak ona czasami. I nie będzie naciskała na nich - niech wiedzą, że mają spełniać swoje marzenia, nie czyjeś.

Jej pokój znajdował się na samym końcu piętra, tuż obok łazienki. Oprócz tego znajdowało się tam jeszcze kilka pomieszczeń.

Sypialnia była średniej wielkości i była pomalowana na żółto - dziewczyna postanowiła, że chociaż w tym utożsami się ze swoim domem w Hogwarcie, skoro czasami sama nie wiedziała, jakim cudem tam trafiła.

Mieściły się tam łóżko, stolik, szafa, półki - czyli w sumie to nie było niczym wyróżniającym się. Miała na ścianie kilka obrazów przedstawiających różne rośliny, oraz zdjęcia jej z przyjaciółmi. Posiadała także kilka książek, głównie o roślinności, zarówno magicznej, jak i tej znanej w mugolskim świecie.

Jak łatwo zborsuczyć | Syriusz Black ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz