Rozdział dedykowany Jagodzie z okazji jej urodzin <3Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Był to niewielki pokój, z małym oknem za kratą, cały biały. Niemalże od razu podniosłam się do pozycji siedzącej, chociaż byłam lekko otumiona po truciźnie, którą wcześniej mi wciśnięto. Szybki środek nasenny, jednak pamiętałam wszystko, nie byłam już zaskoczona. Łóżko było pojedyncze, pokryte bielą zarówno na prześcieradle, poduszce i pościeli. Jedyne co mnie zdziwiło to fakt mojego stroju. Ubrania, w których byłam na plaży zamieniły się w przylegający biały kombinezon. Ktoś musiał mnie rozebrać, naruszyć moją przestrzeń osobistą. Zagadka rozwiązana. W pomieszczeniu znalazłam również komodę, nad nią lustro i to by było na tyle. Wstałam i włączyłam włącznik światła, po czym spojrzałam w swoje odbicie. Włosy były rozczesane i puszyste, a makijaż został zmyty z mojej twarzy. Nie wiem ile spałam, ale ktoś musiał bardzo delikatnie to robić, albo stało się ze mną już najgorsze, co mogło się stać. Zagryzłam wargę. Nie wiedziałam, co czeka mnie po wyjściu z pomieszczenia. Być może po drugiej stronie już stoją ludzie z karabinami maszynowymi, a moja głowa pójdzie za chwilę na odstrzał. Spanikowałam. Stąd nie było już ucieczki. Zacisnęłam palce na klamce i jednym, szybkim ruchem pociągnęłam ją na dół, a drzwi otworzyły się.
Oślepiło mnie niemalże rażące światło. Słyszałam...muzykę klasyczną? Postawiłam bose stopy na marmurową posadzkę i zaczęłam iść do przodu. Przede mną znajdował się korytarz z łukiem do jakiegoś wielkiego pomieszczenia. Niepewnie poszłam przed siebie, po chwili niemalże nie zamierając.
Był to wielki biały pokój z kuchnią. Wszystko tam było jasne. W samym centrum na skórzanych sofach siedzieli zamaskowani.Sześciu członków Klanu Czarnej Maski na kanapach. Patrzyli w moją stronę. Jedyne ich czarne kominiarki stanowiły jakikolwiek kontrast z bielą w pomieszczeniu. Na wyspie kuchennej siedział siódmy. Również wyglądał jak oni. Nalewał czerwone wino do kieliszka w akompaniamencie muzyki klasycznej.
Czułam niemoc. Wbijałam paznokcie w swoje dłonie próbując się uspokoić, jednakże wszystkie przemyślenia przerwał mi...widok. Na jednej ścianie nie było nawet krzty farby. Była cała oszklona. Wielkie okna na całą wysokość. Widać z nich było tak wiele... i to najbardziej przerażało. Najprawdopodobniej znajdowałam się na jakimś setnym piętrze budynku.
Odwróciłam się w stronę zamaskowanego, który siedział sam. Zaczęłam podążać w jego kierunku, gdy usłyszałam osiem równych przeładowań pistoletu. Zatrzymałam się, patrząc w ziemię. Tak, to znaczyło wszystko.
-Travis, wiem, że to ty. - chrząknęłam, po czym podniosłam wzrok.
Spodziewałam się wszystkiego. Zadźgania nożem, naprawdę czegokolwiek. Lecz potem mężczyzna po prostu ściągnął swoją kominiarkę.
-Ta-dam. - szepnął z uśmiechem.
Tak, to była ta twarz. Travis Dancy. Burza jego anielskich, jasnych loków spoczęła na jego czole. Błękitne oczy zahipnotyzowały po raz kolejny. Irytująca rzeźbiona buźka. Nienawidziłam tego człowieka z całego serca. To on spowodował, że straciłam pamięć tylko dlatego, że go odrzuciłam. I te wszystkie rzeczy... głowa Felixa i jego dom, ręka Bena, żebra, piwnica i motocykl Fostera, to była...
-To ja jestem szefem tego gangu. - potwierdził.
Jego sprawka.
Nie dał mi nawet chwili czasu na przemyślenia.
-Ale to nie koniec przedstawienia. - wstał z krzesła przy wyspie kuchennej i wskoczył na blat, podnosząc się do stojącej pozycji. - Ponieważ teraz przedstawię ci Sześciu Wspaniałych! Ha ha ha ha ha!

CZYTASZ
The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY
Teen FictionWrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego siał postrach wśród mieszkańców? Vivienne nie wierzy, że jest taki zły, ale co będzie, gdy Bestia pokaże swoje rogi? Lub co gorsza...prawdziw...