Śmieszne, bo przecież ja nigdy nie płacze.Nigdy nie byłam neurotykiem. Nie miałam w sobie za wiele wrażliwości. W sumie też niewiele ludzi dookoła mnie posiadało tą cechę. Jedyną osobą była Alice - usposobienie neurotyczności. Wszystko przeżywała, ciągle była czymś podekscytowana, za dużo brała do siebie i nie potrafiła niczego zignorować. Ja nigdy taka nie byłam. Wszystko spływało po mnie jak po kaczce. Ludzie odchodzili...nieważne, prędzej czy później by to zrobili. Ktoś mnie skrzywdził...lepiej by zniknął teraz, niż by miało się to powtórzyć. Nie obchodziło mnie co się z nimi dzieje, nie tęskniłam.
Aż do czasu gimnazjum. Wtedy poznałam chłopaka. Miał na imię Derek i mieszkał sto kilometrów od Hampton. Spotykaliśmy się raz na dwa tygodnie, byliśmy razem dwa lata i nasz związek należał do spokojnych i udanych. Do czasu, w którym odkryliśmy oboje mój samowstręt. Nie było to dla nas łatwe, ale się nie poddawaliśmy. Derek za wszelką cenę chciał mnie z tego wyleczyć, czasami czułam, że jestem dla niego ciężarem przez moje schorzenie. Rozstaliśmy się na koniec wakacji, przed tym jak poszłam do pierwszej liceum. Wtedy i tylko wtedy tak naprawdę tęskniłam. Uczucie samotności przerodziło mnie w osobę, która postanowiła, że nigdy się nie zakocha, nie chce dawać się uwodzić, a miłość dla niej już nie istnieje.
I chociaż doskonale wiedziałam, że przecież nie jestem w tym momencie zakochana, to czułam się tak samo, jak czułam się wtedy, gdy mnie zostawił.
Nie chciałam kłamać, że kochałam Davida, bo tak nie było. Nie czułam do niego nawet tego, co kiedyś do Dereka. Byliśmy ze sobą naprawdę blisko, ale bardziej to przypominało chwilowe pożądanie niżeli głębsze uczucie. Jednak zawsze miałam głupią nadzieję, że to będzie tylko nasze.
Cóż, pomyliłam się.
W sumie byłam sobie winna. Ten człowiek nic mi nie obiecywał i ostrzegał mnie przed tym za każdym razem, więc nie mogłam mu zarzucić, że robił mi celowo nadzieję. Po prostu nie miał zasad i nie mogłam go za to winić, taki miał tryb życia, tak właśnie planował je spędzić i nic mi nie było do tego.
Nawet głupio kiedyś wierzyłam, że być może serio nie rusza byle kogo, jednak na własne oczy przekonałam się jak to naprawdę wyglądało. W sumie na początku nadal byłam w szoku. Podczas przebywania z Fosterem na czekoladzie jego telefon ciągle dzwonił i pewnie była to reszta ekipy, która chciała wiedzieć, co się ze mną dzieje. Jednak gdy szóstym, siódmym, ósmym połączeniem to nie ustawało, to sama poprosiłam go, aby wyłączył telefon. Potrzebowałam chwili spokoju nawet od ludzi, którzy byli mi bliscy. Ale nie zachowywałam się źle. Gdy siedzieliśmy w kawiarni rozmawialiśmy, śmialiśmy się i nie dawałam żadnych oznak, że coś mogłoby być ze mną nie tak. Chyba Matthew poczuł ulgę. Bo w sumie na początku był tylko czysty szok i wyparcie. Czułam, że to niemożliwe, że takie coś przed chwilą miało miejsce, było zbyt absurdalne, totalnie głupie. Po prostu robiłam swoje, nawet podczas zbijania mu szklanki na nogi i wylewania jej zawartości.
Gdy weszłam do domu, to też tego nie czułam. Delikatnie odstawiłam swoje buty na wycieraczkę, aby nie pobudzić rodziców, lekkim krokiem zaczęłam stąpać po schodach, weszłam do pokoju, rozwiązałam włosy z kucyka, ściągnęłam kombinezon i ubrałam za dużą bluzę, rzucając się na łóżko.
I wtedy dopiero zaczęłam płakać. Nawet nie wiedziałam kiedy łzy leciały ciurkiem i nie miały zamiaru się zatrzymywać. Nie miałam smutnej miny, nie wyłam głośno. Po prostu z moich oczu się lało. W uszach szumiało mi jeszcze nadal od głośnej muzyki, ale to nie przeszkadzało, aby załamać się od głuchej ciszy, która właśnie ogarniała mój pokój, jakby tylko ona mi została. Nie wiem nawet czy to była złość na siebie, czy na niego. Czułam się winna, niechciana, wykorzystana. Tak, i nie raz się tak czułam, jednak tym razem czara się przelała i pękłam, pokazując emocje dopiero pustemu sufitowi, na który patrzyłam tak często.
CZYTASZ
The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻY
Roman pour AdolescentsWrócił, jednak go nie znali. Jego imię, pochodzenie, przeszłość. Nic nie było o nim wiadome. Więc, dlaczego siał postrach wśród mieszkańców? Vivienne nie wierzy, że jest taki zły, ale co będzie, gdy Bestia pokaże swoje rogi? Lub co gorsza...prawdziw...