36.Oszukiwał cię.

12K 505 480
                                    

Człowiek, który nigdy nie był rozdarty, nie wie co to ból, cierpienie, rozpacz. Bo jak można wybrać pomiędzy dwoma nadrzędnymi wartościami? Tego się nie robi. To tak jakby kazać komuś wybierać czy chce do końca życia jeść czy pić. Brak chociaż jednego wykańcza człowieka powoli, aż w końcu zabija. I tak samo było w tym przypadku. Bo jak mogłam decydować pomiędzy rodzicami, ludźmi, którzy dali mi życie, wychowali mnie, dali mi dach nad głową, karmili przez tyle lat, dbali o mnie i kochani, a ekipą, ludźmi, którzy dali mi nowe życie, cel, pokazali co to przyjaźń, mocna więź i że zawsze uratują cię pomimo, że masz ogromne kłopoty. Każdy z nich tak wiele dla mnie znaczył. Wybór mógł być dla niektórych oczywisty, po przecież to rodzice byli ze mną całe życie, a moi przyjaciele przez rok. Jednak nie umiałam zrezygnować. Za bardzo pokochałam to, że są ze mną.

W milczeniu nadal stałam nad rodzicami, a oni czekali na moją odpowiedź. Dla nich była oczywista, a dla mnie nie. Ojciec chciał, abym doniosła na Bestię, człowieka, który tyle dla mnie zrobił. I fakt, nasze początki były strasznie słabe, ale to właśnie on zawsze ratował mnie z opresji, w które w sumie przez niego lądowałam. Jednak przez ostatnie dni, jakbym sama widziała, że to nie jest ten sam człowiek co kiedyś. Zaakceptował moich przyjaciół, pozwolił im, aby przychodzili na nasze spotkania, przeprosił mojego brata, oraz wyleczył mnie z samowstrętu. I chciałam, aby pozostał w moim życiu. Oni wszyscy. Felix, mój najdroższy przyjaciel, który zawsze przybiegał pierwszy, gdy mnie zobaczył. Foster, który zgrywał twardziela, wyglądał jak groźny motocyklista, ale wewnątrz był wrażliwym kolesiem, mieszkającym z matką. Adam, który był na początku moją jedyną nadzieją, gdy dostałam się do ekipy. Dennis, który zawsze bronił mnie w szkole. Jared, który od razu przypadł mi przy pierwszym spotkaniu. Lotta, cudowna dziewczyna, która wyciągnęła do mnie pierwsza dłoń. No i Ben, który po prostu był i za to go ceniłam. Moja mała, wielka rodzinka, której stracić nie mogłam.

-Nie mogę tego zrobić. - oznajmiłam ojcu po dłuższej ciszy. - Przykro mi.

-Zastanów się porządnie. Pomożesz policji, w tym mi. Nielegalne kasyna, kradzieże. Wszystko chce wiedzieć. - jego głos zrobił się ostrzejszy.

-Przykro mi, ale musisz szukać na własną rękę. Cenię sobie tych ludzi i nie przyczynie się do ich zguby. - westchnęłam, odpowiadając pewnie.

-Oni robią złe rzeczy, czego nie rozumiesz? - wtrąciła się matka.

-Tato miał z nimi sojusz. Pomogli mu. Dlaczego teraz chcesz ich dobić? - chlipnęłam.

-Tu chodziło tylko o Willa. Dla ratunku syna byłem w stanie wszystko zrobić. Ja znam takich jak on i uwierz, że on nie chce dla ciebie dobrze.

-Jego nie. Nie znasz ekipy. - mruknęłam. - Więc ukaż mnie, ale ja nic na nich nie powiem. - odwróciłam się na pięcie i wróciłam do swojego pokoju.

Doskonale zdawałam sobie sprawę, że mam w tym momencie szlaban dożywotni. Wiedziałam w głębi serca, że już nigdy nie zobaczę mojej ekipy, moich słoneczek. Jednak chciałam dla nich jak najlepiej. Wiedziałam, że nigdy, przenigdy nie zdradzę tego, co dowiedziałam się o nich. Ufałam im, a oni mi. Chciałam, żeby tak pozostało, nawet jeśli nie będzie mnie przy nich. Wybrałam odpowiedni numer. Czułam, że mogę ten głos słyszeć nawet i ostatni raz w moim życiu, ale musiałam.

-Już się stęskniłaś, Vivienne? - podkreślił moje imię, które najpewniej przeczytał teraz z ręki.

-Jest taki problem, że moi rodzice dowiedzieli się prawdy. - westchnęłam, nie owijając w bawełnę.

Między nami nastąpiła chwilowa cisza. Czułam, że i on poczuł strach. W końcu posiadałam niebezpieczne informacje. Co mogłam zrobić? Jak dać mu tą pewność?

The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz