2.10.W końcu dajesz mi wybór?

15.9K 640 1.4K
                                    




Gapiłam się przez dłuższy czas przed siebie, czując cholerny ucisk w klatce piersiowej, że nadal stoję w miejscu. Dlaczego się nie ruszałam? Już dawno powinnam coś z tym zrobić, a ja jedyna znałam prawdę I siedziałam jak głupia, nic nie robiąc. Byłam w zbyt wielkim szoku. Czułam, że każdy gest chociażby będzie mnie słono kosztował. Nie potrafiłam przetłumaczyć sobie w głowie tego, co właśnie zauważyłam. Spojrzałam na swoją dłoń, na której szybko zapisałam sobie numer celi, w której siedział. Tylko tyle siły udało mi się jakkolwiek w tym momencie wykrzesić. Byłam zamurowana, gdy zobaczyłam tamtą informację. Chciałam jak najszybciej to zrobić, ale w pierwszym wypadku musiałam zająć się zatajaniem śladów I usunięciem historii mojego przeglądania. Miałam nadzieję, że to wystarczy. Ojciec by mnie zabił, za to, do czego w tym momencie się posunęłam. A teraz siedziałam w miejscu I byłam taka bezsilna. Bo co ja mogłam? Nic. Czułam, że nie da się nic zrobić. Nie wiedziałam nawet za co podpadł, czy mógłby zostać uniewinniony, ale mogłam się założyć, że wiedział już wcześniej, że zostanie złapany, czyli to była jego sprawka. W końcu inaczej nie rozwaliłby ekipy - jego powodu do dumy, rodziny, najlepszych kompanów. Tak naprawdę jedyne bliskie osoby, jakie miał, którym ufał, których obecność cenił bardziej, niż kogokolwiek innego. W końcu on był ich głową. I zawsze dbał, aby było im dobrze. Organizował spotkania, imprezy, wszystkie akcje. Poświęcał się im, pokazując wdzięczność, że przy nim są.

Łzy pociekły mi po policzkach. On tam siedział. Zupełnie sam. Nie zrobiliśmy nic, aby wcześniej temu zapobiec, chociaż tak naprawdę nawet nie wiedzieliśmy, czy coś się stanie. Poczułam, jakbym w jednym momencie wybaczyła mu wszystko, co złe. Nie gniewałam się już o porzucenie mnie. Zdawałam sobie sprawę, że chciał dobrze. Zamiast tego martwiłam się, tak cholernie. Być może I na to zasłużył, ale zrobił dla mnie tyle, że nie mogłam po prostu pozwolić na to, aby tam był. Wybiła siedemnasta. Godzinę temu wróciłam z Felixem ze spaceru. Pewnie czekał na jakąkolwiek wiadomość ode mnie, a ja milczałam. Nie potrafiłam po tym wszystkim w ogóle podnieść się z miejsca, byłam w zbyt wielkim szoku, aby wystukać te okropne słowa na klawiaturze, a tym bardziej je wypowiedzieć. Wiem, że jemu tym bardziej złamałoby to serce i zapewne byłby w o wiele gorszym stanie psychicznym czy ja. A jednak wciąż zależało mi, aby ekipa nie cierpiała. W końcu traktowałam ich jak najbliższe mi osoby. Chciałam im pomóc, okazać wsparcie i jakkolwiek rozwiązać tą całą sytuację. Czy mogłam coś zrobić?

W głowie miałam tylko jeden pomysł, który przecież nie wchodził w grę. To było zbyt absurdalne, po za tym w cholerę niezgodne z prawem. Nie mogłam tego dokonać, to za wiele. Nie byłam taka. Nie jak oni. Byłam ciekawa, czy właśnie on siedząc w areszcie myśli, że przyjdziemy. Że kiedyś jakimś cudem zorientujemy się, że właśnie tam się znajduję. Czy może w głębi serca liczył i na mnie, ponieważ miałam najłatwiejszy dostęp do aktów policyjnych. Czy wierzył, że jego przyjaciele będą w stanie poświęcić całe swoje życie, aby być może uratować jego. A co z tymi, co go wychowali? Ciekawiło mnie, czy jego bliscy, rodzina, wiedzą gdzie w tym momencie jest ich syn.

Nigdy nie było dane mi spotkać nikogo z jego rodziny. Mało tego, nie wiedziałam nawet gdzie mieszka. Głupia byłam. Przez ten cały czas denerwowałam się na niego. Przychodził do mnie Foster, Travis, a nawet Dennis, w końcu I Felix. Ja to olewałam za każdym razem, bo trzymałam urazę z czerwca. Nie zdawałam sobie sprawę, że cierpi aż tak bardzo, chociaż jeszcze do niedawna sama widziałam, w jakim był stanie. To, co przeżywał teraz, było niczym w porównaniu do tego, z czym żyłam ja. Ja miałam wybór. Mogłam z kimś pogadać, lecz nie chciałam. Celowo zamykałam się na świat, podczas gdy on po prostu musiał siedzieć I czekać na wyrok, nie rozmawiając z nikim. Ja po prostu zachowałam się egoistycznie, bo ból nie pozwalał mi przyjąć do wiadomości, że skoro tak często znowu pojawiają się w miejscach, gdzie przebywam, to może chcą, abym po prostu znów z nimi była. Jednak ja uparłam się, że chce to usłyszeć od Davida. W końcu on mnie wykopał. A może już wcześniej miał te problemy i nie miał czasu nawet, aby zadręczać się nad moimi. Odsunął mnie, może nie chciał mojej pomocy. Jednak cierpienie, które czułam z powodu ich braku, całkowicie zaślepiło mi umysł i racjonalne określanie sytuacji.

The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz