3.7.Będę ją chronił za wszelką cenę.

11.1K 487 602
                                    




Siedziałam na łóżku przykryta kocem. Księżyc po raz kolejny oblewał moją podłogę jasną poświatą, sprawiając, że mój pokój miał w sobie ten niesamowity blask. Znów nie pozwalał mi spać, ale tym razem nie musiałam się bać. Odgarnęłam do tyłu brązowe włosy, pozwalając aby spływały mi po łopatkach. Zmęczone oczy jakby nabrały nagle blasku, a wcześniej były matowe i zmęczone całym światem. Wyszłam z ciepłego, miękkiego, dużego łóżka i postawiłam ogrzane nogi na zimnej posadzce paneli. Stanęłam najpierw palcami, a później dołączyłam pięty. Wstałam z łóżka, obserwując jak za duża koszula, w której spałam zakrywa tylko połowę moich ud.

Podeszłam do okna i z uśmiechem spojrzałam prosto w bezchmurne niebo i księżyc, który nie był już tym pełnym kółkiem, co ostatnio, gdy miałam tyle problemów. Jednak czułam spokój i szczęście patrząc właśnie na ten inny kształt. Ogromne ciało niebieskie zsyłało swój blask na zdjęcie na moim parapecie. Naszą fotografię. I już nie mogłam przestać się uśmiechać. Przyniósł mi ukojenie. Znów tutaj był i planował zostać. Wrócił, a ja mogłam mieć go dla siebie. Wiedziałam, że tym razem nie mogę zaprzepaścić swojej szansy. Nie mogłam sobie pozwolić, aby znów go stracić.

Kolejny raz nie pozwolę mu odejść. Dopóki jestem w Hampton, zrobię wszystko, aby i on tutaj pozostał. Chciałam spędzić przy nim te ostatnie parę miesięcy, zanim wszystko legnie w gruzach, a po naszym szczęściu już nic nie zostanie.

**

-Wszystkie dziewczyny zaczynają już kupować kiecki na bal maturalny i ja już naprawdę nie wiem do jakiego sklepu muszę pójść, aby mieć pewność, że nikt nie będzie miał takiej samej jak ja. Od zawsze ta sama zmora. Czy to śluby kuzynek, czy to imprezy szkolne, czy to osiemnastki koleżanek, to zawsze znajdzie się ktoś, kto ma taką samą sukienkę jak ja. Pierdolnie mnie coś zaraz! - wyżaliła się Alice znudzonemu Morganowi na dziedzińcu szkolnym, ale i tak każdy z nas się temu przysłuchiwał.

-Nie wiem, Alice, sugerujesz, że mam ci ją uszyć, czy jak? - prychnął ze śmiechu Dennis, widocznie niezainteresowany rozmową o sukienkach.

-Nic się nie przejmujesz tym, jak będę wyglądać? - spojrzała na niego TYM wzrokiem, którego lepiej u niej nie wywoływać.

-Na pewno pięknie. - uśmiechnął się, na co usłyszałam głośny śmiech Kevina i Patricka.

-Dennis, a od kiedy ty taki milusi? - wyśmiał go Kevin. - Niby z gangu Bestii, a pantofli się przed własną dziewczyną.

-Zdziwilibyście się, kto z nas by wam bardziej ryjec obił. - Alice spojrzała na nich z poirytowaniem.

-Logan, teraz jak twój patologiczny chłopak przyjechał, możesz z nim iść na bal. - pokręcił Patrick.

-Nie zaproszę go. - wzruszyłam ramionami.

-Co? - blondynka przeniosła swój karcący wzrok na mnie. - Tobie też wyjebać?

-I tak się nie zgodzi. - uśmiechnęłam się.

-Popieram, sam bym nie szedł, ale ona jest straszna. - Dennis wskazał palcem na swoją dziewczynę.

-Widzisz! Trzeba krótko trzymać faceta. Każ mu. - stwierdziła, na co wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem.

-Jasne, a zaraz później skończę jako przynęta dla nowego gangu, a on jeszcze sam mnie podstawi z liścikiem pożegnalnym. - westchnęłam, kręcąc głową.

-Szczerze, to Bestia na imprezie w szkolnej, w garniturze i może jeszcze z bukiecikiem, to dość śmieszne do wyobrażenia sobie. - dodał Patrick. - Przecież ten typ by samą swoją obecnością wypędził z sali połowę szkoły, a drugą połowę przyprawił o zawał.

The Beast - JUŻ W SPRZEDAŻYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz